poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 18

- Dlatego, że ....- tak naprawdę teraz już mogę studiować, ale dla czego nie mogę
- No dlaczego ?- dopytywał się Prevc, a co ja mu miałam odpowiedzieć. No wiesz nie mogłam iść na studia do siebie bo nie było mnie stać. Musiałam utrzymywać rodziców, którzy potem zginęli w wypadku samochodowym nie długo przed tragediom. Wiem, że nie powinnam się użalać nad sobą, ale już nie miałam siły, na nic. Przychodziły takie momenty, że chciałam popełnić nawet samobójstwo. Szczególnie po tym co się stało w Brzezinach
- Kiedyś ci to wytłumaczę, teraz nie mogę przepraszam- to zdanie wypowiedziałam z takim smutkiem w głosie. Bałam się nawet na niego spojrzeć.
- Kolejne przykre przeżycie. Spokojnie jak będziesz gotowa to sama mi opowiesz- powiedział i uśmiechnął się do mnie czule
- Dziękuję- powiedziałam i spojrzałam przed siebie- ale fajnie już jesteśmy na lotnisku
- Dokładnie- powiedział uśmiechając się i wysiadł z auta- a ty masz tu zamiar tak siedzieć czy chcesz lecieć podbijać Słowenię

Co do Słowenii. Boże ubóstwiam tego człowieka. Zawsze marzyłam, że tak polecę

-Żartujesz ? - Spytałam stojąc obok auta jak wryta
- Nie, nie żartuję. Najpierw polecimy do moich rodziców, a potem na mały wypad w góry. W końcu trzeba cię nauczyć jeździć. Kiedyś ci to obiecałem- powiedział z uśmiechem. Po czym wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę budynku, a potem w stronę odprawy

- Dziękuję -powiedziałam i pocałowałam mojego towarzysza w policzek , gdy już siedzieliśmy w samolocie na swoich miejscach i czekaliśmy na odlot.
- A to za co ?- spytał zdziwiony moją reakcją
- Za całokształt, panie Prevc -powiedziałam i się uśmiechnęłam
- A to mi się podoba, panno Kowalska - powiedział i powtórzył moją wcześniejszą czynność
- Ale miło, uważaj bo się przyzwyczaję- powiedziałam i pokazałam mu język
- Ja też- powiedział- a mam pomysł. Może pójdziemy na jakąś imprezę. Znam świetny klub- wypalił nagle Słoweniec
- Spoko.Mi tam pasuje- powiedziałam i oparłam głowę na ramieniu chłopaka

Boże nadal nie mogę uwierzyć,że jestem w Słowenii. Marzenia jednak się spełniają. Stałam właśnie na lotnisku i czekałam aż Peter przyjdzie z naszymi bagażami. Chciałam mu pomóc ale oczywiście nie pozwolił mi. Uparł się bym poczekała na zewnątrz. Tak też zrobiłam. Gdy tylko wyszłam z budynku lotniska na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie wiem jak to możliwe, ale takiego uśmiechu nie miałam jeszcze nigdy. Na twarzy poczułam ciepłe letnie promienie słoneczne. Tego mi było trzeba.Trochę spokoju od tych pokręconych ludzi na maksa. Żeby nie było ubóstwiam naszą paczkę Zakopanego,l ale chwila relaksu i odpoczynku mi się przyda. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś sobie nie zrobiła.Gdy oślepił mnie blask słońca i szłam na omacka, potknęłam się o słupek i wylądowałam na asfalcie.
- Cholera Malwina, nic ci nie jest ?- podbiegł do mnie zmartwiony Peter
- ha ha ha ha- zaczęłam się śmiać jak opętana, normalnie nie mogłam wyrobić ze śmiechu
- Malwina nic ci nie jest odpowiedz, a nie się śmiejesz- spytał jeszcze bardziej zmartwiony Słoweniec
- Nic spokojnie, tylko że- nie mogłam wyrobić i znowu zaczęłam się śmiać
- Z czego ty się tak ciągle śmiejesz ?- Spytał zdziwiony
- Bo ja jestem pozbawiona genu samokontroli lub równowagi fizycznej. Ciągle muszę sobie coś robić- powiedziałam wstając w końcu z asfaltu i dopiero teraz zauważyłam grupkę osób, które nam się przyglądały
- Oj coś czuję, że jutro będziemy na pierwszych stronach gazet plotkarskich - powiedział Peter
- Przepraszam - powiedziałam zawstydzona. Nie chcę by przeze mnie Peter stracił dobrą reputacje
- Żartujesz ? . Nie masz za co przepraszać.- powiedział uśmiechając się do mnie od ucha do ucha- a teraz chodź jedziemy do moich rodziców
- No dobra - powiedziałam z uśmiechem- wróć ! co do twoich rodziców ? Tak od razu ?
- Tak- powiedział z rozbawieniem- przecież cię nie zjedzą . Naprawdę są fajni
- Ok to jedziemy- i weszliśmy do taksówki zamówionej wcześniej przez Petera
- Spokojnie, będzie dobrze- powiedział Peter i ujął mą dłoń
- Wiem- powiedziałam bez przekonania
-Ale ty masz lodowate dłonie- powiedział z przerażeniem Słoweniec- nie jest ci zimno- spytał z troską
- Nie spokojnie zawsze mam je zimne - odparłam i się uśmiechnęłam

Droga minęła nam bardzo szybko.Nawet zbyt szybko. Okolice są bajeczne. Widok aż zapiera dech w piersi.
- Peter- z zadumy wyrwał mnie głos małych dziewczynek
- Cześć - przywitał ich Peter- Są może rodzice i chłopaki
- Pewnie, że tak - powiedziała jedna z nich- Na długo przyjechałeś ?
- Niestety jutro już jadę- powiedział Słoweniec
- Tak szybko- powiedziały nie dowierzając
- Peter synku - podeszła do nas kobieta za pewne matka Petera
- Mama - przywitał się z mama, a potem to samo uczynił z ojcem i braćmi po czym podszedł do mnie i objął mnie w pasie- Proszę poznajcie to jest Malwina moja nowa dziewczyna

Dziewczyna co takiego ?tego nie było w planie, ale nie zaprotestowałam nie wiem czemu.Po prostu nie umiałam
- dzień dobry- powiedziałam cicho
- Witaj w naszych stronach.Byłaś tu kiedyś ?- spytał Ojciec Petera
- Nie. Jestem pierwszy raz w Słowenii- powiedziałam rumieniąc się tak jakby przyapano mnie na jakimś gorącym uczynku
- Naprawdę- zdziwił się jeden z braci Petera - mówisz całkiem ładnie po słoweńsku. Uczyłaś się gdzieś ?
- tak przez ostatni rok sama z siebie razem z książką do samodzielnego uczenia- powiedziałam
z Samouczkiem to chciałam powiedzieć? -spytał się ojciec Petera
- Tak- powiedziałam - przepraszam ale niektórych sów jeszcze nie znam więc mogę się pomylić i użyć nie tego słowa.Proszę mnie poprawić jak się pomylę -powiedziałam
- Spokojnie bardzo dobrze ci idzie- powiedziała jego mama i się ciepło do mnie uśmiechnęła- a teraz zapraszam na obiad
- Dziękuję-powiedziałam i wszyscy udaliśmy się za panią domu

Gdy szliśmy w kierunku domu podbiegł do mnie mały szczeniak. O mamusiu jaki on był słodki
- Hej mały jak się wabisz ?- sypałam psiaka głaszcząc go
- Oj to pies Petera i wabi się szczęściarz - wyjaśniła mi jedna z sióstr skoczka
- Ale śliczny -powiedziałam - potem się z tobą pobawię

Po sączonym obiedzie zaczęło się takie małe przesłuchanie.

- Skąd pochodzisz ?- spytałam matka Petera
- Z Polski. z Centrum tego kraju z takiej małej miejscowości, ale wychowałam się na wsi. Często jeździłam do cioci na wieś i jej pomagałam. Uwielbiam zbierać zboże i siano oraz doić krowy. Więc praca nie jest mi obca- wyjaśniłam
-Naprawdę, a chciałabyś zamieszkać na wsi ?- sypał się ojciec Petera nie dowierzając
- Pewnie a kto by nie chciał- stwierdziłam-uwielbiam to Świerze powietrze, wieś i wszystko co ją otacza

Reszta wieczoru minęła bardzo przyjemnie. Rodzina Petera okazała się wspaniała i życzliwa. Chyba nawet mnie polubili, ale o tym dowiem się pewnie od mojego towarzysza. Już nie mogę się doczekać co będzie jutro i jakie niespodzianki przygotował dla mnie ten wariat.


Noi w końcu jest kolejny.
Wczoraj myślałam, ze wykorkuję jak oglądałam mecz reprezentacji siatkarzy. Dostałam chyba z 12484546 razy zawału. Ale wygraliśmy i to się liczy.

Zapraszam do czytania i komentowania :)

Pozdrawiam Aldona :)

Czytasz = motywujesz
Komentujesz = podwójnie motywujesz





poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 17

- Malwina już- spytał się Peter wchodząc do mego pokoju.
- No już tylko muszę spakować parę rzeczy- powiedziałam wskazując na stertę rzeczy, które znajdowały się na moim łożu
- Co aż tyle. Czy ty zwariowałaś ?- spytał słoweniec łapiąc się za głowę- kto ci to będzie to nosił
- Sama sobie będę nosić- stwierdziłam- a teraz jak możesz to usiądź na walizce bo takto nie mogę jej zapiąć - uśmiechnęłam się do niego zalotnie
- Kobiety- puknął się otwartą dłonią w czoło
- No co- wzruszyłam ramionami- takie jest już życie z kobietami
- Dobra, dobra już- spytał się po 10 minutach. Ja bym już dawno sie spakował,ba nawet z 5 razy- powiedział Peter załamany
- Już jestem gotowa- powiedziałam wstając od walizki na,której nadal koczował .
- W końcu- powiedział wstając- już myślałem że nie pojedziemy
-Oj tam- powiedziałam- pa kochana już musimy spadać
- Bawcie się dobrze- powiedziała Julka- i pamietaj ciocią nie mam zamiaru jeszcze zostć, chociaż-odała mi szeptem na ucho
- Weź przestań - powiedzialam czerwieniąc się
- Już,kobieto- niecierpliwił się jak zwykle Peter
- Tak już, już idę- powiedziałam po czum wręczyłam mu moją walizkę
Gdy przegnałam się ze wszystkimi, ruszyliśmy w stronę samochodu Petera by udać się na lotnisko w Krakowie.
- Trzymaj się mała- powiedział Maciek
- Tylko się nie pozabijajcie- wypalił Tepes
- Baw się dobrze łobuzie- podszedł do mnie Krzysiek uściskał mnie mocno- tylko nie zrób mu krzywdy. Dobrze pamiętam początki waszej znajomości - dodał po chwili Miętus
- Oj tam, oj tam. To było dawno i nie prawda- powiedziałam by się troszkę usprawiedliwić
- Dobra na razie wszystkim - obok mnie stanął Peter i objął mnie w pasie tak, że mogłam poczuć jego zapach . Nie twierdzę było bardzo przyjemnie
- Pa wszystkim. Za jakiś tydzień spotkamy się ponownie, o ile przeżyje- stwierdziłam z łobuziarskim uśmiechem
- Ciekawe kto kogo tu wykończy- stwierdził Kuba i wszyscy zaczęli się śmiać
- Dobra lecimy bo nie zdążymy - stwierdziłam i wsiadłam do auta od strony pasażera
- Dobra czas na nas- pożegnał się jeszcze Prevc po czym wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon z pod domu braci Miętus

Jechaliśmy już chyba z 40 minut. Przejrzałam wszystko w telefonie. Teraz zaczęłam się bawić odtwarzaczem w poszukiwaniu jakiejś fajnej muzyki.
- Co robisz ?- zdziwił się Peter gdy zobaczył z jaką miną grzebię w jego play liście
- Szukam jakieś fajnej muzyki- rzuciłam krótko i powróciłam do swojej czynności
- Czegoś konkretnego szukasz ?- spytał
- O już zmalałam fajny kawałek. Lubię tę wokalistkę. Jest świetna- powiedziałam słysząc pierwsze takty muzyki
- O masz dobry gust- powiedział i zaczął się śmiać
- ooooooooooooo ooooooooooooooooo - zaczęłam śpiewać razem z wokalistką z czego Peter nie mógł wyrobić
- No co to moja jedna z ulubionych piosenek- powiedziałam bardzo poważnie ale i tak zaczęłam się śmiać sama z siebie
- Żartujesz ?-spytał Peter
-Nie, naprawdę- odparłam
- Ale widziałąś teledysk- spytał zdziwiony mój towarzysz
- pewnie- stwierdziłam radośnie i zaczełam tańczyć w samochodzie do rytmu piosenki- i wiem, że tam byłeś ale nie wzrusza mnie to
- Wow. Naprawdę- zapytał nie dowierzając
- Pewnie. Nie kumpluje się ze skoczkami tylko dla tego, że są sławni. Za kogo ty mnie masz. Za jakąś pustą lalę, bo jeśli tak to ja wysiadam. Dalej pojedziesz sobie sam- powiedziałam zła na maksa.
- Nie to miałem na myśli- przepraszam jeśli cię uraziłem- powiedział z zakłopotaniem i się zarumienił
- Spokojnie. Przeprosiny przyjęte- odparłam już nieco mniej zła
- I co tam powiesz ciekawego ?> Jak ci się teraz mieszka w Zakopanym- spytał by zmienić szybko temat
-Dobrze.Na początku trudno było mi się przyzwyczaić ale teraz mam wspaniałych przyjaciół- uśmiechnęłam się, ale w sercu poczułam ukucie. Na wspomnienie mych przyjaciółek Koluszek
- Wiem, że coś się zdarzyło, ale chcę Ci pomóc. Nie chcesz mówić to nie- powiedział Peter
- Przepraszam, ale nadal mi trudno o tym mówić. Kiedyś jak ci bardziej zaufam to Ci powiem - stwierdziłam z przepraszającą miną
- Jak mi bardziej zaufasz ?- spytał zdziwiony-0 co mam przez to rozumieć ? Że mi nie ufasz ?
- Nie, to nie tak- zaczęłam się bronić- Ufam ci- dodałam po chwili
- To co to znaczy że jak mi bardziej zaufasz - spytał a ja wyczułam że jest zdenerwowany
- Po prostu nie ufam Ci na tyle bym mogła się z tobą podzielić tym wydarzeniem- odparłam , a w moich oczach pojawiły się łzy
- Przepraszam. Ja nie chciałem być wścibski- widać, że jest mu głupio- Ale zrozum zależy mi na tobie i na pewno nie pozwoliłbym zrobić ci krzywdy
- Dziękuję- powiedziałam i się uśmiechnęłam- A ty porabiasz ? oczywiście oprócz skoków narciarskich
- A co ja mogę porabiać? - powiedział - uczę się. Chodzę na studia
- O to świetnie. Sama chciałbym pójść na studia, ale to nie realne- stwierdziłam
- Dlaczego- spytał zdziwiony
- Dlatego ,że...............





No i w końcu jestem po 2 miesiącach nie obecności. Wakacje, wakacje i po wakacjach. Teraz czas wsiąść się do roboty. Wszystkich nasz czekają zajęcia w szkołach i poza lekcyjne i jeszcze rodzice, którzy nie dają nam czasami spokoju. Ale cóż trzeba to jakoś wytrzymać i jakoś przetrwać do kolejnych wakacji.

Mi wakacje minęły spokojnie i trochę się nawet i opaliłam. Tylko tyle, że nie miałam dostępu do neta i nie mogłam pisać rozdziałów. Czego i bardzo brakowało.

Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy i będzie wa się podobać.
Piszcze w komentarzykach bo chciałabym zobaczyć czy po takiej długiej mojej nie obecności tutaj jeszcze ktoś będzie chciał to czytać.

A wam jak minęły wakacje ?

Pozdrawiam Aldona :)

P.S. piosenka którą słuchała bohaterka to Krilla- neisha

Polecam mi osobiście się podoba