poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 25

Z punktu widzenia Petera

Siedziałem na korytarzu i czekałem na jakieś informacje. Trwała aktualnie operacja barku mojej dziewczyny. Malwina miała takie szczęście w nieszczęściu iż drut wbił jej się 20 centymetrów od szyi. Gdyby nie to cholerne 20 centymetrów już by nie żyła. Teraz też nie wiadomo co sie z nią stanie. Lekarze każą być dobrej myśli, ale ja już nie wiem co mam myśleć. W pewnym momencie do szpitala wpadł Maciek z dwoma facetami u których spała Malwina.
- Hej i co z nią - spytał się skoczek.
- Po co oni tu sie zjawili ?- spytałem i nie umiałem ukryć wściekłości.
- Peter to nie tak- zaczął tłumaczyć Maciek.
- Co ja mam sobie pomyśleć gdy moja dziewczyna otwiera mi w jakiś męskich ciuszkach drzwi domu rzekom twoich kolegów?- spytałem już całkowicie nie panując nad sobą - Skąd mam pewność, ze mnie nie zdradziła ?
- Chyba sam w to nie wierzysz ?- odezwali sie brunet o imieniu Piotrek.
- Skąd ty możesz o nas wiedzieć ?- spytałem.
- Bo przyprowadził ja do naszego domu. Malwina była smutna i nie mogła dojść do siebie po kłótni z tobą. Cały wieczór mówiła iż Cię kocha i nie wyobraża sobie bez ciebie życia- powiedział współlokator Piotrka, który miła na imię Mikołaj.
- Co ?- spytałem zdziwiony- Nic już z tego nie rozumiem.

Piotrek i Mikołaj opowiedzieli mi co sie stało. Jakim ja byłem głupcem, iż nie chciałem wysłuchać Malwiny. No cóż złość wzięła górę. Operacja trwała i trwała. Po jakiś 3 gadzinach oczekiwaniach i jakichkolwiek informacji podszedł do nas lekarz z informacjami.
- Rodzina pani Malwiny Kowalskiej- spytał się lekarz.
- To my- powiedziałem poderwawszy się pierwszy z miejsca.
- Operacja się udała, ale - powiedział lekarz.
- Ale co ?- spytałem.
- Spokojnie panie Prevc - próbował mnie uspokoić lekarz- Tylko moja dobra wola upoważnia mnie do zdradzenia informacji o stanie zdrowia pacjentki. Tak na prawdę nie powinienem z państwem rozmawiać, lecz jej stan pozwala mi na poinformowaniu was.
- Co sie stało ?- spytał Maciek uspakajając mnie.
- Stan pacjentki będzie zależał od najbliższych 72 godzin- powiedział lekarz, a ja poczułem iż mój świat po woli się rozpada na drobne kawałki.
- Proszę robić wszystko co należy i nie zwracać na koszty. Wszystkim się zajmę- powiedziałem załamany bo nie dopuszczałem do siebie złych myśli.
- Spokojnie robimy wszystko co w naszej mocy - powiedział lekarz i odszedł od nas.

z punktu widzenia Malwiny

*******************

- I co z nią panie doktorze- usłyszałam słowa tak dobrze znanej mi osobie.
- Panie Prevc już mówiłem iż pańska dziewczyna jest siną osoba i na pewno z tego wyjdzie. Najgorsze już mamy za sobą - powiedział lekarz.
- Nie martw sie Peter wszystko będzie dobrze - to zdanie powiedział nie kto inny jak Maciej K ot.
- Wiem tylko, że nie mogę patrzeć na nią w takim stanie. Zawsze była taka radosna i żywa- powiedział mój chłopak.
- Oj żeby pan wiedział ile ja miałem kłopotów żeby założyć jej szwy lub gips - zaczął wzdychać lekarz- Pamiętam te czasy. Nie miałem jeszcze takiej pacjentki i chyba nigdy nie będę takiej mieć.
- Tak to prawda Malwina jest nie do podrobienia- zaczął się śmiać Kubacki.

Chciałam dać im znać iż ich słyszę lecz przed moimi oczami pokazały się mroczki i znowu straciłam ich z mojego zasięgu słuchowego.

*******************
- Ile to jeszcze potrwa- usłyszałam kolejne głosy, które znajdowały się w pomieszczeniu.
- Nie mam pojęcia, ale to jest nie do zniesienia- powiedział Maciek.
- Leży tak i leży. To jest okropne. Jeszcze te wszystkie urządzenia- Powiedział Peter.
- Uspokój się, wszystko będzie dobrze- powiedział bez przekonania starszy z braci Kot.
- Cześć i jak coś się zmieniło ?- spytał się młodszy z braci Miętus.
- Bez zmian- powiedział jego brat .
- Świetnie normalnie, to wszystko moja wina. Gdybym ja wtedy wysłuchał, ale nie po co- powiedział załamany Słoweniec.
- Spokojnie to nie twoja wina- próbował go pocieszyć Tepes.
- Wszyscy wiemy, że moja i nikt ani nic tego nie zmieni- powiedział Peter.
- Peter nie możesz się obwiniać. To nic nie da - stwierdzi Kuba Kot, a ja chciałam ku przytaknąć tylko nie mogłam mu nic odpowiedzieć i znowu ten sam powrót do nicości.

*******************

- Jest juz grudzień ,a Malwina jak nie odzyskała przytomności tak nie wiadomo co z nią jest - powiedział Peter
- Wiem, mnie też to dobija, że nie wiem co z nią jest. W piątek jest konkurs myślę, że Malwina chciałaby byś w nim wystąpił- powiedział Tepes.
- Wiem stary. Teraz skacze dla niej by była ze mnie dumna jak się obudzi. Moje życie wygląda teraz tak, że jestem w ciągłym biegu bo konkurs i szpital - powiedział Peter i ujął moja dłoń.
- Wiem stary, ale nie długo to się skończy, zobaczysz- powiedział Tepes.
- Czy ja jestem nienormalny, iż nadal wierze, w to że Malwina się obudzi ?- spytał się Słoweniec kolegi z drużyny.
- Nie trać nadziei Peter. Wszystko będzie dobrze zobaczysz - powiedział Tepes i to było ostatnie zdanie, które usłyszałam, bo znowu była ta cholerna ciemność, która mnie ogarnęła.

*******************
- Doktorze i co z nią ?- znowu usłyszałam słowa wypowiedziane przez Petera.
- Będę szczery- powiedział lekarz i wzdychnął- nie wiem czemu pańska dziewczyna jeszcze nie odzyskała przytomności. Juz dwa razy próbowaliśmy ja wybudził ze śpiączki po operacji ale nie reagowała. Zaczynam sie martwic, ale prosze być dobrej myśli- powiedział lekarz.
- Jak mam być dobrej myśli jak nawet pan nie wie co jej jest- powiedział zdenerwowany Peter.
- Spokojnie , rozumiem pana zdenerwowanie , ale to w niczym nie pomoże -powiedział lekarz. .
- Jeśli do jutra do godziny 12 się nie wzbudzi sama, będziemy zmuszeni ja odłączyć od aparatury. Oczywiście przed tym my też spróbujemy ja wybudził - powiedział zrezygnowany lekarz.
- Nie możecie tego zrobić , ja się nie zgadzam - zaczął protestować Słoweniec.
- Z czym się nie zgadzasz ?- spytał się Maciek gdy wszedł do sali szpitalnej.
- Jeśli Malwina nie wzbudzi się do jutra chcą ja odłączyć od aparatury- powiedział Peter załamany.
- Co takiego. Nie możecie ?- zaczął również protestować Maciek.
- Przykro mi nic nie możemy zrobić- powiedział lekarz i chyba wyszedł z sali, w której leżałam.
- To jest nie możliwe. Nie mogą przecież tego zrobić. Ja się nie zgadzam - powiedział Maciek.
- Nic nie możemy zrobić - powiedział Peter i chyba to on złapał mnie za rękę - Kochanie prosze nie zostawiaj mnie samego. Prosze obudź się. Zrób to dla mnie.
W tym samym momencie poczułam na skórze krople wody. To chyba Peter zaczął płakać. Nie mogę pozwolić by przeze mnie płakał. Chciałabym dać mu jakiś znak. Chodź by poruszyć palcem, by wiedział, że żyje i go słyszę. Lecz i tym razem nie było mi to dane bo znowu zapadła ciemność.

******************

Wokół siebie nie słyszałam niczego. Zupełna cisza. Jakby przy mnie nie było niczego i nikogo. Tak jakbym była w jakiejś próżni, z której nie ma ucieczki. Nagle do moich uszu doszedł przeraźliwy krzyk. Krzyk jakiejś bliskiej mi osoby. Usłyszałam go jakby przez jakąś szybę, a następnie zobaczyłam przeraźliwe światło , które mnie raziło i osoby. Postacie z każda chwila stawały się coraz wyraźniejsze. Peter siedział załamany na krzesełku. Widać było iż nie był w domu już kilka dni. Wkoło niego znajdowali się bracia Kot i Miętus, Tepes, Julka, Kubacki, Stoch i Murańka oraz Ziobro. Był także jakiś lekarz.
- Przykro mi ale musieliśmy to zrobić - powiedział lekarz.
- Musieliście pozbawić Malwiny szansy na uratowanie jej życia ?- spytał się załamany Peter, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Spokojnie panie Prevc, takie są procedury- próbował się wytłumaczyć lekarz.
- Juz dwie godziny temu ja odlaczyliscie. Jesli sie nie obudzi w ciagu 15 minut to uznacie ja za zmarła, a ja was pozwę - powiedział Słoweniec.
- Kogo chcesz pozywać i za co ?- te solowa wypowiedziałam nie wiem dlaczego. Sama byłam zaskoczona. .
- Kochanie ty żyjesz. Tak się cieszę - powiedział Peter, który już stał przy moim łóżku i całował moja twarz.
- Spokojnie Peter - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.- która godzina ?
- Jest po 14 - powiedział spokojnie Maciek- witamy Cię w śród żywych.
- Który dzisiaj jest ? Długo tak już leżę ?- spytałam ,a każdy popatrzył po sobie- Co jest ?
- Leżałaś tu prawie 2 miesiące - powiedział Krzysiek- jest 20 grudnia.
- Zaraz święta, a ja nie mam nic zrobione- powiedziałam.
- Spokojnie to nie jest teraz najważniejsze - powiedział Peter.
- No tak zapomniałam. Jak tam zawody ?- spytałam ukochanego.
- Jakoś leci, ale to też nie jest ważne - powiedział Peter- ważne ze żyjesz.
- A dlaczego bym miała być na tamtym świecie ?- spytałam bo nie rozumiałam co chodzi.
- Dość już tego teraz musze zbadać pacjentkę i musi odpocząć - powiedział lekarz i zabrał się za robienie badan.- Prosze by wszyscy wyszli.

Tych badan miałam robione całe mnóstwo. Nawet nie wiem po co skoro czułam się znakomicie. Szczerze ja już bym mogła wyjść ze szpitala, nawet na własne życzenie tylko, że jak wspomniałam o tym wszystkim to prawie mnie tam zagdakali na śmierć. Peter był zły jak o tym wspomniałam. Wiem, że się martwi o mnie ale przeciesz świąt nie spędzę w szpitalu. Nawet nie ma o tym mowy. Postanowiłam, że jak wyniki badan będą dobre to jutro będę truła lekarzowi by mnie wypisał, jak tego nie zrobi to wypisze się na własne zadanie. Przecież idzie wigilia. Trzeba tyle zrobić i kupić prezenty. Tak myśląc nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.


No i po dłuższym czasie w końcu się pojawił. Musicie mi wybaczyć ale wcześniej nie dałam rady za co bardzo was przepraszam. Teraz życzę miłego czytania.
Pozdrawiam Aldona :)
P.S.
Wszystkie zaległości na waszym blogu na pewno nadrobię :)

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 24

Siedziałam w bibliotece i nie mogłam się skupić na pracy. Wiedziałam, że do jutra wieczorem musze mieć to skończone by na wtorek mieć to w głowie, albo przynajmniej wiedzieć co się z czym je, ale jakoś nie mogłam się skupić na pracy. Ciągle myślałam co sie dzieje na górze. Czy oni nadal pija ? Może poszli spać ? Przecież jest niedziela, gadzina 11,a oni nawaleni jak szpadel. Rozumiem po kościele przy obiedzie lub wieczorem to rozumiem, ale nie od samego rana. Zmusiłam się do robienia pracy. Włączyłam sobie na eske i postanowiłam się najpierw odprężyć, a potem zabrać do pracy. Chodziłam po pokoju, słuchając muzyki i wiecie co. Zadziałało. Dostałam takiego kopa i motywacji do pracy, że to normalnie szok. Szło mi tak niespodziewanie szybko iż już po 3 godzinach miałam cały materiał skończony. Uwierzylibyście? Bo ja nada nie wierze. Postanowiłam iż sobie jeszcze poczytam w spokoju, a potem pójdę do kościoła. Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Podeszłam do jednego z regałów i wyciągam książkę pt, ,, Futbol" Tomasza Wolka. Całkiem interesująca. Nie wiem co mi odbiło, że zaczęłam ją czytać, ale juz tak bywa.

Na górze u chłopaków

Minęły już chyba z 4 godziny jak chłopaki siedzieli i pili. Ledwo już się na nogach trzymali. Gdy Julka nie mogła już na nich patrzeć. Chłopaki pili i pili, butelka za butelka, a Malwina zamknęła się w bibliotece po kłótni z Peterem i wyglądało na to, że nie miała zamiaru nawet do nas wyjść.

- Chłopaki co wy wyprawiacie ?- spytała się Julka.
- Pijemy. Nie widać ?- spytał się Maciek.
- Ale ja się pytam PO CO ?- spytała zirytowana ta cala sytuacja dziewczyna.
- Koffanie spokojnbzusdec -próbował się wysłowić starszy z braci Miętus.
- Jak ja mam być spokojna - spytała już nieźle wkurzona Julka.
- Z babami to same zmartwienia zawsze się czegoś czepiają- wypali nagle Prevc.
- Czepiają się ? Masz szczęście, że Malwiny tu nie ma bo byś już nie żył- powiedziała Julka, wiedząc iż Malwina ma wybuchowy charakter i nie znosiła jak od samego rana się pije.
- Malwina , Malwina jak nie ta to inna - powiedział Tepes.
- Dobrze stary mówisz - powiedział Prevc, a ja nie wierzyłam własnym uszom.
- Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam to możesz już stad iść, a napewno z mojego życia- te słowa wypowiedziała Malwina, której obecności nikt nie zauważył. .
- Ale - powiedział Peter- Kofaaannnjeeee to nie fak- próbował się wytłumaczyć ale nie był w stanie.
- Przestań się tłumaczyć - powiedziałam- to nie ma sensu. Przemyśl sobie to wszystko. Ja teraz wychodzę i wrócę jutro. Do tego czasu nie dzwon do mnie i nie pisz - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia z domu. Musiałam wyjść z tego budynku.
- Ty cymbale. Coś ty narobił- powiedziała Julka jak drzwi zatrzasnęły sie za Malwina.
- Ale przecieszsxyh ja nicsbi nief zrofilen- próbował się tłumaczyć Słoweniec.
- Nawet nie próbuj się tłumaczyć - powiedziała Julka i wybiegła za przyjaciółką, ale niestety nie znalazła jej nigdzie w zasięgu swojego wzroku.


******************

Nie wiedziałam gdzie się udam dzisiejszego wieczoru. Wiedziałam tylko jedno. Nie wrócę dzisiaj do domu bo nie mam ochoty rozmawiać dzisiaj z żadnym z nich, a już na pewno nie z Peterem. Postanowiłam, że najpierw pójdę do kościoła, a następnie stwierdziłam że sie zobaczy. Może do kina na jakiś film ? Po ponad godzinnej mszy wyszłam z kościoła jak nowo narodzona. Nie jestem aż tak wierząca, ale odkąd ponad rok temu zdarzył się ten wypadek. Zaczęłam być bardziej wierząca. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu by zobaczyć, która godzina. No tak jest 17.05. Świetnie co ja będę robić teraz. Coś mnie tknęło i spojrzałam na wyświetlacz jeszcze raz. Spojrzałam na datę i aż oniemiałam. Dzisiaj mija dokładnie rok i miesiąc odkąd moje życie zmieniło się diametralnie. Postanowiłam iz pójdę na najbliższy cmentarz i zapale 5 zniczy pod krzyżem, każdy dla mojej przyjaciółki. Na szczęście nie daleko kościoła był cmentarz szybko załatwiłam sprawę, na której mi tak zależało i ze łzami w oczach wyszłam z cmentarza. Zaczęłam rozmyślać co by było gdyby. ? Wiecie co, takie myślenie jeszcze bardziej mnie zdołowały. Nawet nie zorientowałam się, że w moich oczach pojawiły się łzy. Szlam tak zamyślona, gdy w pewnym momencie poczułam iż ktoś mnie łapie za rękę. Przestraszyłam się nie na żarty.
- Malwina, wołam Cię i wołam, a ty nic- powiedziała do mnie na powitanie znajoma mi osoba.
- O hej przepraszam iż się nie zatrzymałam, ale po prostu szlam zamyślona- powiedziałam zgodnie z prawda.
- Spokojnie, nic się nie stało- powiedziała osoba i się uśmiechnęła do mnie.
- Wiesz , iż zostałam przez ciebie przestraszona nie na żarty- powiedziałam.
- Tak, przepraszam cię- stwierdziła osoba, która mi towarzyszyła- Wyglądałaś jak byś zobaczyła ducha.
- Ja ? Nigdy w życiu- powiedziałam.
- Hej płakałaś ?- Spytała się osoba i złapała mój podbródek.
- Nie spokojnie juz jest dobrze- powiedziałam i blado sie uśmiechnęłam.
- Na poprawę nastroju zapraszam cię do kina. Rozerwiemy się. Możesz mi się wygadać. Obiecuje iż cię rzetelnie wysłucham i postaram nie potępiać oraz oceniać.- to zdanie wywołało na mej twarzy szeroki uśmiech, ponieważ osoba, z którą szlam przyjęła pozę psychologa, a jak powszechnie wiadomo każdy mi mówi iż psycholog nie pomoże, ba nawet psychiatra nic nie jest w stanie zrobić.
- Ok zgadzam się, ale jest jeden problem- powiedziałam.
- Słucham ?
- Mogę zostać u ciebie na noc. Trochę pokłóciłam się z Peterem i nie chce wracać do domu- powiedziałam szczerze- Wiec jak? Mogę zostać dzisiaj u ciebie ?
- Pewnie, że tak. Będzie mi bardzo miło, tylko nie przestrasz się bałaganu. Nie było czasu posprzątać. - stwierdził.
- Spokojnie. Większego bałaganu nie masz niż ja i moi współlokatorzy. Przypominam, Ci że mieszkam z teoretycznie z 2 facetami- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Teoretycznie ?- spytał zdziwiony.
- No tak no bo widzisz. Dom jest braci Miętus. Ja jestem ich współlokatorka, a jeśli dodasz do tego częste wizyty Petera i Kotów oraz ostatnio Tepesa to z 2 facetowi robi mi się 6 - powiedziałam uśmiechając się.
- To musisz mieć z nimi urwanie głowy- powiedział śmiejąc się.
- Czasami jesteśmy nieznośni- powiedziałam- np gdy zaraz po mojej przeprowadzce do Miętusów, chłopaki zrobili ze swoich kumpli wariatów i nie uświadomili ich iż jestem dziewczyną. Każdy myślał iż jestem facetem bo mam na przezwisko Maniek. Nadal pamiętam minę Kubackiego jak wszedł do mojego pokoju by mnie zawołać. Wyglądał jak by zobaczył ducha albo Ufo. Ja byłam tak wściekła na chłopaków iż na samym początku moich kochanych Miętusów wysmarowałam po twarzy moim jabłecznikiem, a następnie ich kochanego psiaka ufarbowałam chyba na czerwono lub na pomarańczowo i wycięłam mu w sierści romby. Co do koloru to już nie pamiętam było to tak dawno, że aż szok - powiedziałam i zaczęłam się śmiać przypominając sobie ta historie.
Mojemu towarzyszowi opowiedziałam miedzy innymi mojej jeździe na rowerze i ucieczkach ze szpitala i akcjach związanych z tym miejscem oraz z dniem lanego poniedziałku jak wylądowałam w stawie. Była niezła zabawa po drodze do kina. . Postanowiliśmy wybrać sie na film ,, Oddział specjalny''. Lubię takie klimaty i to nawet bardzo. Szczerze nie bardzo pamiętam co w nim było bo cały czas się śmiałam ze swoim towarzyszem i w końcu po chyba 10 upomnieniu, obsługa kina wyprosiła nas z sali. Trochę głupio nam się zrobiło, no ale cóż. Czasami tak bywa.
- Naprawdę przepraszamy za całe zajście - powiedziałam do kierownika kina.
- Rozumiem iż są państwo młodzi, ale prosze uszanować to miejsce. Nie dość iż jesteśmy na skraju bankructwa to po dzisiejszej akcji nikt nie będzie chciał tu teraz przychodzić- powiedział załamany kierownik kina.
- Czy możemy panu jakoś pomoc- spytałam.
- Temu budynkowi juz nic nie pomoże - odparł załamany starszy pan w okularach.
- Ale na pewno nic nie da się zrobić ?- spytałam z nadzieja w glosie.
- Jedynym wyjściem jest sprzedanie budynku, ale kto kupi taka ruderę- powiedział właściciel i kierownik kina.
- Ja odkupie od pana ten budynek. - wypaliłam zanim pomyślałam - tylko prosze pokazać mi wszystkie niezbędne dokumenty. Potrzebuje zadłużenie całkowite kina, jakie zajęcia tutaj się odbywają, ile kosztuje miesięcznie utrzymanie tego obiektu. Widzimy się jutro o 12 w pana pokoju - powiedziałam zdecydowana.
- Pani żartuje ?- spytał niedowierzając.
- Nie mówię całkiem poważnie - powiedziałam i wstałam z krzesełka, na którym spoczęłam nawet nie wiem kiedy.
- Z nieba pani mi spada - powiedział właściciel obiektu.
- Prosze na chłodno przeanalizować moja propozycje. Jak coś to jutro omówimy szczegóły- powiedziałam i udałam się w kierunku wyjścia.
- Dowidzenia- powiedzieliśmy tylko jeszcze na odchodne.
- Boże Malwina jak ty pogodzisz prace komentatora i prowadzenie kina- spytał się mój towarzysz.
- Jeszcze nie wiem ale coś wymyśle- powiedziałam pewna siebie.
- Czyli co ?- spytał - Przecież nie będzie Cię teraz 5 miesięcy prawie bo to zawody, mecze i tak dalej -dodał.
- No normalnie teraz będę musiała w niecały miesiąc uporządkować sprawy kina, a potem gdy będę pracowała w terenie to zastąpi mnie moja przyjaciółka - powiedziałam- ile oczywiście dojdzie do sprzedaży budynku .- dodałam po chwili.
- Na pewno dojdzie do sprzedaży- powiedział mój rozmówca- ale wiesz co może pójdziemy teraz do mnie i pooglądamy jakiś film?- zaproponował.
- Ok jakiś film może w końcu nam się należy- uśmiechnęłam się przyjaźnie i weszliśmy do jednego z bloku.
- Zapomniałem ci powiedzieć - powiedział gdy wchodziliśmy po schodach na 3 piętro.
- Co takiego ?- spytałam troszkę zmartwiona.
- Mam współlokatora bardzo fajnego z reszta, myślę ze go polubisz - powiedział i się uśmiechnął po czym wpuści mnie do swego domu.
- Mam nadzieje iż nie będę przeszkadzać - stwierdziłam.
- Nie no skąd, że znowu - powiedział- Hej stary wróciłem i przyprowadziłem gościa- dodał po chwili. .
- Cześć - przywitał się chłopak.
- Cześć- uśmiechnęłam się do młodego mężczyzny- Nie wiedziałam ze sie znacie?
- No na to wygląda- powiedział i się uśmiechnął- Ja tez nie wiedziałem, że się znacie. - Chociaż mogłem się domyśleć - powiedział uśmiechając się - chcesz coś do picia?
- Poproszę kawę rozpuszczalna z mlekiem. Jeśli macie oczywiście - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Pewnie iż mamy - uśmiechnął się do mnie brunet, z którym przyszłam do mieszkania- ile słodzisz?
- 2 poproszę - uśmiechnęłam się i zostałam sama ze współlokatorem bruneta.
- Oglądałem powtórkę meczu- powiedział - gratuluje udanego debiutu.
- Dziękuję - powiedziałam- Jak sie mieszka wam we dwójkę.
- No wiesz troszkę nam brak kobiecej reki jak widzisz. Nie umiemy się dogadać kto kiedy sprząta i oto są efekty- stwierdził.
- To twoja kolej była dzisiaj - powiedział brunet wchodząc do salonu z napojami.
- Ta jasne. Ty jakoś wczoraj nie potrafiłeś ogarnąć kuchni i salonu- powiedział drugi.
- Hej nie kłóćcie sie. To bez sensu - powiedziałam.
- I kto to mówi?- powiedział brunet patrząc na mnie znacząco.
- Ja miałam powód - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- Ta jasne , jasne- odparł współlokator- Baby zawsze tak mówią, a wściekają się tak naprawdę bez powodu.
- Ja akurat miałam powód - powiedziałam i upiłam łyk gorącej cieczy.
- Nie będzie ci to przeszkadzać z zaśnięciu - spytał się zdziwiony brunet.
- Nie kawa na mnie nie działa- powiedziałam wzruszając ramionami.
- Ale masz fajnie - powiedział współlokator.
- Czy ja wiem - stwierdziłam.
Rozmawialiśmy tak chyba z pół nocy poczym pożyłam się w salonie na kanapie. Oczywiście chłopaki protestowali, ale ja tylko poprosiłam o jakąś podkoszulkę do spania i spodenki. Po czym udałam się by wziąć szybki prysznic i udałam sie spać by oddać sie w krainę Morfeusza.

*********************

Rano budzi mnie dzwonek swego telefonu. Spojrzałam na telefon by zobaczyć jaki debil mnie budzi. No tak Peter. Chciałam odebrać , ale nie zdarzyłam. Stwierdziłam iż jak będzie to jakieś pilne to zadzwoni jeszcze raz. Chciałam iść spowrotem spać tylko, że jakiś debil tym razem zaczął dobijać się do drzwi. Podniosłam wiec zrezygnowana swoje cztery litery i otworzyłam. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Maciek ? Peter ? Co wy tu robicie ?- spytałam zdezorientowana.
- Szukaliśmy Cię przez cala noc, ale widocznie nie było to potrzebne bo ty się świetnie bawiłaś – powiedział, ze wściekłością mój chłopak- widzę że nie traciłaś czasu.
- Peter posłuchaj- próbowałam sie tłumaczyć ale on mnie juz nie słuchał.

Zbiegłam za ukochanym. Zaczęłam krzyczeć by poczekał i mnie wysłuchał. Nagle poczułam iz ktoś na mnie wjeżdża , a potem miałam bliskie spotkanie z latarnia, która stała w pobliżu. Potem widziałam tylko ciemność.

Z punktu widzenia Petera

Słyszałem jak mnie wola lecz ja nie chciałem słuchać. Nagle usłyszałem jak ktoś krzyczy. Błagałem w duszy by to nie była Malwina, lecz moje najgorsze obawy się sprawdziły. Chodź byłem na nią wściekły nie chciałem by coś jej sie stało. Podbiegłem do niej. Taka sytuacja mogła się przytrafić tylko mojej kochanej dziewczynie. Pewien pijany rowerzysta wjechać na nią z całym impetem i razem przywalili w latarnie. Szybko wezwałem pogotowie i udałem się razem z ukochana do szpitala. Teraz liczyło się tylko to by ona była zdrowa. Oddałbym wszystko by tak się stało.

No i kolejny za nami. Miał być w poniedziałek, ale nie miałam czasu. Co do minionego weekendu odnośnie skoczków nie chcę się wypowiadać. Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. :)
Życzę miłego czytania :)
Pozdrawiam Aldona :)

czytasz= motywujesz
komentujesz= podwójnie motywujesz

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 23

Ten okres odkąd Krzysiek się wybudził był niesamowity. Układa mi się w pracy i mogę się w końcu na niej skupić. Okazał się, iż będę komentować skoki narciarskie z miejsca gdzie się będą odbywać. Do tego będę przeprowadzać wywiady ze skoczkami. Jestem w niebo wzięta bo będę mogła spędzać czas z moimi przyjaciółmi z polskiej kadry, no i oczywiście z moim chłopakiem Peterem. Jestem taka szczęśliwa z tego powodu. Jeśli chodzi piłkę nożną to juz niedługo zadebiutuje jako komentatorka w dwóch wielkich dla mnie meczów. Mianowicie z Niemcami oraz Szkocją. Jestem taka podekscytowana. Będę mogła przeprowadzić wywiad z polskimi piłkarzami. To nawet przewyższa moje najśmielsze marzenia. Jestem też trochę zdenerwowana bo nie wiem czy dam rade. Od rana do wieczora ślęczę nad materiałami do meczu. Na samym początku zajmuje się Niemcami, bo na Szkocje przyjdzie pora. W miedzy czasie wpadam do szpitala by odwiedzić Krzyska i oczywiście spędzam czas z Peterem, który ostatnio był na zgrupowaniu i za 2 dni znowu wyjeżdża. Nie wiem jak sobie poradzimy poza sezonem zimowym. Bo Ok w sezonie będziemy się widywać na skoczni i poza nią, ale potem nie wyobrażam sobie bez niego dni. Teraz jest ciężko gdy wyjeżdża na tydzień góra 2 tygodnie. Jest mi bardzo ciężko i mi go bardzo brakuje. Przez ten miesiąc, gdy Krzysiek był w szpitalu, a ja latałam miedzy szpitalem, domem a redakcja naprawdę był dla mnie opoką spokoju. No i oczywiście teraz gdy jestem na skraju wyczerpania jest dla mnie opoką. I tym razem było tak samo.
- Malwina kochanie poradzisz sobie świetnie. Pomogę ci przecież będę obok ciebie- powiedział gdy po raz enty zaczęłam panikować przed wielkim moim debiutem
- Wiem, że jestes moim gościem w studio- powiedziałam- To redakcja powiedziała żebym cie zaprosiła, bo jak stwierdzili rzucili mnie na głęboką wodę i przyda mi się twoje wsparcie i dobrze to zrobi gdy inny sportowiec wypowie się na temat piłki nożnej w Polsce- dodałam po chwili
- No widzisz poradzisz sobie- powiedział i mnie pocałował
- Wiem o tym bo będę mieć ciebie- odparłam- w końcu już ludzie może się przekonają, że nie jestem z tobą tylko dla pieniędzy, ale dla tego, że cie kocham - powiedziałam i sobie przypomniałam jakie były nagonki na moja osobę gdy prasa się dowiedziała o moim związku z Peterem. Ludzie naprawdę potrafiła być wredni. Usłyszałam na swój temat wiele przykrych słów. Np., że jak żaden z polskich skoczków na mnie nie poleciał to musiałam zabrać się za obcokrajowca. Pamiętam jak to przeczytałam w jednej z gazet to aż się popłakałam. Chłopcy bardzo mi w tedy pomogli. Zaskarżyli gazetę i musieli napisać sprostowanie i publicznie przeprosić moja osobę i skoczków. Oraz byli zobowiązani do wypłacenia nam odszkodowania za rekompensatę. Ale wiecie jak to jest ludzie nadal potrafią gadać ze jestem z Peterem dla pieniędzy ale to bzdura.
- Trzeba cie jakoś rozluźnić - powiedział Peter
- Tak, a znasz jakiś dobry sposób ?- spytałam i już znałam odpowiedz. W oczach Petera widziałam ten błysk. Błysk pożądania.



Dzień meczu Polska- Niemcy

No i się udał mój wielki debiut. Wszyscy w redakcji mi gratulowali dobrego występu. Cieszy mnie to i to bardzo. Wpadłam jeszcze na jeden pomysł
- Jeszcze nie skończyłam pracy- powiedziałam z uśmiechem- mam pomysł- wstałam z kanapy wzięłam mikrofon oraz kamerzystę i udałam się biegiem na dół stadionu przed wejście.
- Spoko niech pan się nie obawia, mam zamiar tylko podyskutować z kibicami i to wszystko- powiedziałam do telefonu gdy ten zadzwonił- Niech mi pan zaufa- dodałam
- Dodrze, dobrze niech ci będzie - powiedział - za chwile wchodzisz na antenę na żywo - powiedział i się rozłączył.

- Dobry wieczór widzom przed telewizorem. Znajduje się przed stadionem narodowym w Warszawie. Przed chwila byliśmy światkami niesamowitego wydarzenia jaka była wygrana Polski z Niemcami. Nie dane nam było tego doświadczyć nigdy wcześniej, Bowiem przypominam iż dzisiejsza wygrana z Niemcami jest historyczna. Bowiem Polacy po raz pierwszy w historii z nimi wygrali. Nie za czasów Lato, nie za czasów Tomaszewskiego lecz teraz w czasach Lewandowskiego i spółki. Pokonaliśmy Niemców, którzy przed 3 miesiącami wywalczyli mistrzostwo świata w Brazylii. Mam zamiar porozmawiać z kibicami na temat dzisiejszego spotkania, tylko musze znaleźć jakiegoś chętnego- powiedziałam i ujrzałam młodego chłopaka. Postanowiłam go zagarnąć i poprosić by udzielił mi wywiadu.
- Przepraszam czy podzielisz się z nami refleksjami na temat dzisiejszego spotkania ?- spytałam się owego młodzieńca.
- Pewnie czemu nie - powiedział i się uśmiechnął.
- Na początku powiedz jak masz na imię i ile masz lat oraz od kiedy jesteś fanem piłki nożnej - powiedziałam do chłopaka.
- Hej jestem Mikołaj, mam 21 lat i odkąd pamiętam jestem fanem tego sportu- odparł.
- Witamy Cię Mikołaju, jestem Malwina i mam pare pytań do ciebie- powiedziałam - pierwsze z nich brzmi: jak się czujesz po tym meczu?
- Czuje się niesamowicie. Byłem na historycznym meczu. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Myślę, że to jest jakiś sen i nie chce się z niego obudzić.
- To nie sen. To zdarzyło się naprawdę - zaczęłam się śmiać- Powiedz mi tak szczerze czy wierzyłeś w Polaków gdy wchodziłeś na ten stadion czy raczej obstawiałeś pesymistyczną wersje- spytałam swojego rozmówcę
- Gdy strzeliliśmy bramkę na 1:0 byłem przeszczęśliwy i wiedziałem, że dzisiaj przeniesiemy razem góry. Choć były też chwile zwątpienia np. gdy Podolski trafił w poprzeczkę . To były straszne chwile, a potem to poszło jak z górki. Szczęsny bronił jak natchniony i jeszcze potem podwyższenie prowadzenia na 2:0 to było coś niesamowitego- powiedział.
- Dobrze mam jeszcze dwa pytania do ciebie i już pozwolę ci iść świętować tą radosną nowinę. Jedno z nich brzmi: Jak byś był na miejscu trenera to co byś zmienił ?
- Nic. - powiedział- Naprawdę. Chłopaki grali naprawdę świetnie i to było cudowne. Chociaż mógłbym zmienić jedna rzecz- powiedział po dłuższym zastanowieniu- Poprawi obronę, ale to da sie zrobić wierze w naszych piłkarzy.
- Ok ostatnie pytanie : Jaki wynik stawiasz w meczu ze Szkocją ?- spytałam się Mikołaja.
- Będzie remis 2:2 ale to my strzelimy 1 bramkę – powiedział.
- Mam taka nadzieje. - stwierdziłam- choć chciałabym by nasi wygrali. Teraz przyszło mi jeszcze jedno pytanie do golowy. Czy mógłbyś mi jeszcze na nie odpowiedzieć ?
- Pewnie, że tak- powiedział z uśmiechem.
- Jak ci się podobał pomysł by zaprosić jako gościa do komentowania, jednego ze skoczków słoweńskich, Petera Prevca ?- spytałam.
- Wiadomo, że mało co wiem na ten temat, ale jak bym siedział w domu przed telewizorem to pewnie byłoby super oglądać jak inny sportowiec wypowiada się na temat meczu piłkarskiego. Lubię skoki narciarskie i wiem kto to jest. Cieszę się, że pomógł ci w tym zadaniu. Na pewno sprawdził się jak komentator i na pewno było ci lżej mając przy boku chłopaka- powiedział, a mnie aż zamurowało.
- Tak to była dla mnie wielka podpora., Wiesz co polubiłam twój tok myślenia i mogę ci obiecać, że jak twój typowany wynik się sprawdzi to zaproszę cię i będziesz mógł ze mną komentować jeden z konkursów w Zakopanym- powiedziałam, a chłopak aż podskoczył.
- Naprawdę ?- spytał nie dowierzacjac.
- Tak - powiedziałam - Teraz oddaje glos do studia. Z pod stadionu narodowego, dla telewidzów TVP, pozdrawiam Malwina Kowalska.

Gdy zeszłam z anteny wzięłam od Mikołaja potrzebne mi dane. Udałam się na górę do moich przełożonych i chłopaka.
- Malwina tego nie było w planach- powiedział pan Szaranowicz- Dlaczego go zaprosiłaś na to komentowanie ?
- Bo ludzie takt będą chętniej udzielać wywiadów, a poza tym miło wiedzieć co przeciętny Kowalski myśli na dany temat – powiedziałam.
- To może być dobry pomysł - stwierdzili po chwili- dobra idźcie odpocząć. Dziękuję za miłe komentowanie. Spisałaś się na medal- powiedział pan Szaranowicz.

Był mi teraz potrzebny odpoczynek. Bardzo mi tego brakowało. Zasnęłam gdy wracaliśmy w drodze do Zakopanego.

Następnego dnia

Tak mi się dobrze spało, że aż szok. Niestety to co dobre szybko się kończy. Mój budzik w postaci Petera Prevca był nieubłagalny.
- Peter proszę jeszcze 5 minut- powiedziałam błagalnie.
-Nic z tego kotku - powiedział - musisz zacząć robić sobie notatki na mecz polakowi ze Szkotami- powiedział, a ja wiedziałam, że ma racje. Niechętnie wiec wstałam z łóżka i usiadłam przy biurku by robić notatki.
- Jesteś niemożliwy, wiesz?- powiedziałam kładąc głowę na biurku.
- Wiem, ale to tylko czasami- powiedział do mnie łobuziarsko.
- Ok to ja ci ide zrobić śniadanie i cię zawołam, a potem razem pójdziemy do biblioteki i ci pomogę. Co ty na to ?- spytał się mój oprawca.
- Mi to pasuje - odpowiedziałam szczerze- dobra to ja spadam sie wykąpać i potem wraz z notatkami schodzę na dół na śniadanie , a potem do biblioteki- powiedziałam.
- Ok to za jakieś 10 minut widzę cię na dole w kuchni na śniadaniu- powiedział Peter i juz go nie było, a ja mogłam w spokoju iść się wykąpać . O tak, tego było mi trzeba ciepła kąpiel. Moje ciało się odprężyło i spłynęło ze mnie to całe napięcie z wczorajszego dnia. Aż się uśmiechnęłam gdy sobie przypominam mój debiut w redakcji TVP. Tak mnie miło przywitali i wszyscy byli dla mnie tacy uprzejmi. Po wykapaniu postanowiłam ubrać się w spódniczkę, która podkreślała moją figurę. To dziwne ale ja nie przepadam chodzić w spódniczkach, ale dzisiaj chciałam wyglądać ładnie. Wiec do spódniczki w kwiatki założyłam zwykły biały top. Całość wygadała bajecznie. Wyglądało jak by to była całość. Bylam zadowolona z rezultatu jaki uzyskałam. Pomalowałam tylko delikatnie rzęsy i na ramiona zarzuciłam szare bolerko sweterkowe, a do tego założyłam brązowe baleriny. Gdy zeszłam na dół chłopaki nie mogli oderwać ode mnie wzroku.
- WOW Malwina jak ty wyglądasz- powiedział Maciek, który nocował dzisiaj u nas.
- Boże Malwina. Dlaczego ty wcześniej się tak nie ubierałaś- spytał się Grzesiek
- Mamy jakieś święto czy co?- spytał się Peter i zaczął intensywnie myśleć.
- Nie spokojnie żadnego święta nie ma- powiedziałam siadając do stołu- Po prostu chciałam dzisiaj ładnie wyglądać - powiedziałam po chwili
- Cześć wam - powiedział, ktoś od progu
- Krzysiek- wydukałam z siebie po czym po chwili spadlam ze stołka, a raczej wylądowałam do tylu
- OMG nic ci się nie stało- spytał się Krzysiek gdy tylko do mnie podbiegł.
- Nie spokojnie- odparłam- Przeciesz miałeś wyjść jutro , bo w niedziele nie ma wypisów
- Tak wiem, ale Tepes mi to załatwił- powiedział i poklepał Słoweńca po plecach- Jeszcze raz dziękuję ci za to
- Nie ma za co- powiedział- Hej Malwina świetnie wyglądasz- zwrócił się do mnie
- Dzięki- powiedziałam. Wiecie co odkąd jestem z Peterem, ja i Tepes jesteśmy naprawdę zgrana paczka. Nigdy bym nie przypuszczała iż mogę mieć z tym osobnikiem taki świetny kontakt, a tu proszę.
- Chodzicie i siadajcie do śniadania. Peter zrobił swoja popisowa jajecznice - powiedział Maciek
- O to ja jej chętnie skosztuje bo jeszcze nie miałem okazji jej zjeść- powiedział Krzysiek siadając do stołu.
- Kochanie mogę cie prosić o herbatę- spytałam sie Petera, a wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata - No co ?
- Od kiedy ty piszesz herbatę?- Spytał sie Krzysiek
- Przecież ty jej nie lubisz ?- dodał Grzesiek
- Zawsze pijesz kakao- powiedział Maciek
- No właśnie, albo jakąś multiwitaminę- Powiedział Tepes
- Jesteś chora- spytał sie Peter i dotkną swoja reką mego czoła
- Nie po prostu mam na nią ochotę. Czy to jakiś grzech?- spytałam
- Jesteś w ciąży- wypaliła nagle Julka
- Nic ni na ten temat nie wiadomo- powiedziałam i wybuchłam śmiechem- Raczej nie jestem
- Szkoda- powiedział Peter- chciałbym być juz ojcem. Może postaramy sie o małego Petera- spojrzał sie na mnie znacząco
- Oczywiście- powiedziałam z ironia, chociaż jak sie zastanawiam tak dłużej nad tym to bym mogła zostać juz matka
- A jeśli chodzi o dzieci to musze wam cos powiedzieć- powiedziała Julka
- To ty jesteś w ciąży?- powiedziałam do przyjaciółki
- Nie spokojnie, nie jestem w ciąży. Jak będę to na pewno wam o tym powiem- odparła Julka, a ja widziałam jak Grześkowi zrzedła mina
- No to co chciałaś nam powiedzieć odnośnie dzieci- spytał sie Grzesiek swojej ukochanej
- Otóż to iz bardzo lubię dzieci i nie miałabym nic przeciwko temu jak Malwina byłabyś w ciąży. Ja bym tam mogła zostać chrzestna- powiedziała Julka z cwaniackim uśmieszkiem
- Widzisz kochanie. Chyba trzeba zacząć starania o naszego potomka- powiedział Peter
- Starać to ty się możesz, ale na skoczni, a nie - powiedziałam i wstałam od stołu. Podziękowałam grzecznie za śniadanie i udałam sie do biblioteki gdzie drzwi przekręciłam na klucz i mogłam w pokoju popracować

W tym samym czasie na górze w kuchni

- Oj chyba sie obraziła- powiedział Grzesiek
- No na to wygląda- powiedział Maciek
- Ja z nią porozmawiam - odparła Julka i zeszła do Malwiny do biblioteki
- Stary masaż prze chlapane- powiedział Tepes do swojego rodaka
- Na to wygląda- przytaknął ze smutkiem Peter
- Stary nie martw sie będzie dobrze. Jeszcze dzisiaj jej przejdzie- stwierdził Maciek- wiem co ci poprawi humor
- Co takiego?- spytał sie załamany Słoweniec
- Naleweczka mojej babuni- powiedział i poszedł do plecaka po butelkę z wcześniej wypowiedzianym płynem
- No to co każdy pije po kieliszku- spytał sie Grzesiek
- Pewnie, że tak- odparł ochoczo za wszystkich Tepes

Jak sie możecie domyśleć nie skończyło się na jednym kieliszku, ani na jednej połóweczce. Jak sie okazało Maciek przyniósł dla każdego po butelce.

W tym samym czasie u Malwiny w bibliotece

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie miałam ochoty na niczyje odwiedziny
- Peter prosze daj mi pracować - powiedziałam
- Nawet dla mnie nie znajdziesz czasu - spytała sie Julka- prosze wpuść mnie to pogadamy. Mam dla ciebie multiwitaminę
- No ok- powiedziałam wstając by otworzyć drzwi- w sumie przyda mi sie mały odpoczynek i czyjeś towarzystwo
- Tez tak myślałam - powiedziała moja przyjaciółka i weszła do pomieszczenia
- Chodź usiądziemy na kanapie, bo przy stole jest bałagan jak by tornado jakieś przeszło- powiedziałam i wskazałam na Kanapę.
-Ładnie tu teraz - powiedziała moja kumpla. Rzeczywiście troszkę sie zmieniło od tego podpalenia. Ściany pomalowałam każdą na inny kolor. Czerwony, niebieski, pomarańczowy oraz biały. Na każdej ścianie postawiłam regały na ksiązki. Zostawiłam tylko białą ścianę. Na regalach leżały juz jakieś ksiązki. Te które udało mi sie kupić, ale by zapełnić całą bibliotekę to jeszcze mi dużo brakuje. Na środku postawiłam sporych rozmiarów stolik prostokątny i obok niego stały tylko dwa krzesła. Na stole stał laptop i oczywiście porozwalane moje papiery. Na uboczu można było zobaczyć kanapę przy, której stał mały nocny stolik.
- Dzięki starałam sie - powiedziałam do przyjaciółki
- Co biedzie na tej białej ścianie- spytała sie Julka
- Specjalnie ja zostawiłam po to by zapisywać swoje przemyślenia- powiedziałam
- Będziesz po niej mazać - spytała zdziwiona
- Pewnie po tu jest - odpowiedziałam z uśmiechem
- Po co jest ta szafka- spytała sie wskazując na szafkę nawet sporych rozmiarów, którą stała na białej ścianie
- Na moje papiery- odpowiedziałam- chce ja powiesić pod sufitem bo aż tam nie sięgnę by zapisywać swoje myśli
- Aha - stwierdziła i zaczęła wzdychać, a jej mina stała sie poważna
- Co sie stało ?- spytałam
- Malwina dogadaj sie z Peterem. Nie gniewaj sie na niego. Teraz siedzi przygnębiony na górze- powiedziała Julka
- Wiem tak na prawdę nie mam się o co gniewać na niego, ale ostatnio chodzę jakaś rozdrażniona- stwierdziłam i upijają łyk zimnego napoju
- No właśnie. Wiec idź teraz na gore i się pogodzicie - powiedziała i wstała z kanapy
- No chyba masz racje- powiedziałam i również uczyniłam to co moja kumpela. Obie udałyśmy sie na gore do kuchni. To co tam ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Chłopaki siedzieli sobie juz nieźle wstawieni przy stole i popijali Macka babci naleweczke. Tego juz było za wiele. Ja przyszłam tu Prevca przepraszać, a on co, pijany.
- No nie tego już za wiele - powiedziałam do swego chłopaka- Przyszłam cię przeprosić, a ty co pijesz sobie w najlepsze
- Ale kfanniejfn- próbował coś powiedzieć Peter ale nie mógł już nawet się wysłowić
- Nie produkuj się nawet - powiedziałam i odwróciłam się na piecie i wróciłam do biblioteki, a w moich oczach pojawiły sie łzy. Łzy zawodu na moim chłopaku.

No i kolejny rozdział za nami. Mi się nawet podoba. Dziękuję za miłe słowa pod poprzednim rozdziałem.No i oczywiście zaraz zacznie się Puchar Świata w skokach narciarskich. Już nie mogę się doczekać.
Życzę miłego czytania.
Pozdrawiam Aldona :)
P.S.
To jest najdłuższy odcinek na tym blogu. :)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 22

Byliśmy juz na lotnisku. Tylko zamiast w Krakowie wylądowaliśmy w Warszawie. Po prostu świetnie. Śpieszyło mi się do Zakopanego i każda chwila się liczyła, a tu taka niespodzianka. Zamiast Krakowa- Warszawa. Co w takiej sytuacji mieliśmy robić. Peter zadzwonił po Tepesa by po nas przyjechał. Mieliśmy spotkać się pod stadionem narodowym. Czekaliśmy na niego prawie 5 godzin. Wiecie co ja tam przeżywałam. Prawie na zawał nie zeszłam. Tak się martwiłam o moich kochanych przyjaciół. W pewnym momencie ujrzałam podjeżdżające znajome mi auto. Tak w końcu łaskawie po 5 godzinach pan Tepes zaszczycił nas swoja obecnością.
- Cześć wam- powiedział Tepes- jak urlop?
- Było dobrze do póki nie dostałam od was wiadomości - powiedziałam zdenerwowana- powiedz mi co sie stało ?
- Spokojnie kochanie - powiedział Peter- Tepes powiedz nam wszystko poklei
- Spoko tylko jak już wejdziemy do samochodu, bo podobnież wam się śpieszy, prawda- spytał i wsiadł do samochodu po tym jak nasze bagaże zapakował do bagażnika. Jechaliśmy już chyba z 4 godziny, a Tepes nadal nie powiedział mi nic.
- Czy teraz już możesz mi powiedzieć co się stało?- spytałam - bo zaraz dojedziemy do Zakopanego i nadal nie będę nic wiedziała.
- No już dobrze, dobrze- powiedział Tepes - tylko się nie denerwuj.
- Jak mam się nie denerwować jak nie wiem prawie nic - powiedziałam załamując ręce - Dzwoni do mnie Maciek i mówi bym jak najszybciej wracała do Polski bo stał się wypadek i jestem tu natychmiast potrzebna. Powiedz mi jak mam sie nie denerwować, co ?
- Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale spróbuj się nie denerwować- powiedział Tepes, a Peter przyznał mu racje.
- Dobrze postaram się - powiedziałam i się uspokoiłam troszkę
- Dobrze teraz mogę ci coś powiedzieć - stwierdził Słoweniec
- Coś - powiedziałam niedowierzając - Ja chce wiedzieć wszystko
- Dobrze, już dobrze- stwierdził i wziął głęboki wdech- Posłuchaj uważnie. Dzisiaj w nocy była u Miętusów impreza i wszyscy tam nocowaliśmy
- Ale co ma to z tym wspólnego- spytałam zdezorientowana
- Kobieto daj mi dokończyć i mi nie przerywaj- powiedział Tepes
- Ok postaram się - odparłam i juz siedziałam cicho bo chciałam wiedzieć co się takiego stało iż musiałam wracać ze Słowenii wcześniej
- Wiec była impreza i byli na niej wszyscy to znaczy : Ja, bracia Miętus i Kot, Julka, Stoch z żoną, Żyła również z żoną, Kubacki , Klimek oraz Ziobro. Impreza trwała w najlepsze wypiliśmy sporo, ale nie na tyle by nam sie urwał film i nic nie pamiętać, lecz nikt nie wie co sie stało. Chce ci powiedzieć iż wybuchł pożar gdy spaliśmy ok godziny 2 w nocy. Nikt nie wie dla czego. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Macie trochę zniszczoną piwnice i twoja biblioteka również poszła z dymem. To właśnie tam rozpoczął się pożar, a wiesz że tuż przez ścianę z pomieszczeniem gdzie znajduje sie piec. Ogólnie były dwa miejsca pożaru. Jeden to właśnie biblioteka, a drugie pomieszczenie to kotłownia. Nikt nie wie dlaczego wybuchł pożar. Jednego jesteśmy pewni to nie ma znaczenia z twoja przeszłością. Nie gniewaj się, że wiem ale musiałem sie dowiedzieć od policjantów, którzy prowadza to śledztwo. Jesteś bezpieczna i to jest najważniejsze, ale to nie wszystko. Krzysiek i Kuba leżą w szpitalu. O ile Kuby stan jest dobry bo ma tylko złamaną rękę żadnych oparzeń to Krzysiek..... sama zobaczysz to się przekonasz
- Ale co z nim jest?- spytałam, a z moich oczów zaczęły płynąć łzy. Łzy, które nie mogłam powstrzymać. Nawet nie chciałam. Wyrażały moje samopoczucie. Było mi źle iż jeden z moich przyjaciół leży w szpitalu. Chce mu pomóc. Nie, musze mu pomóc jak tylko mogę. Nie mogę pozwolić by go zabrakło wśród nas
- Jest w stanie krytycznym ale stabilnym. Zatruł się czadem. Na szczęście nie ma żadnych oparzeń. Podobnie jak Kuba jest troszkę połamany. Ma złamaną lewa rękę , ale ten czad - powiedział Tepes
- Jedz prosto do szpitala, proszę- powiedziałam zdruzgotana
- Ok - powiedział i udał się w stronę budynku, w którym znajdował się Miętus razem z Kotem.

Po jakiś 20 minutach zaparkował przed wielkim budynkiem szpitalnym. Obrazu wysiadłam i pędem udałam się w stronę recepcji
- Dzień dobry. Leży u państwa Krzysiek Miętus i Kuba Kot. Czy mogłabym się dowiedzieć, w której sali leżą- spytałam sie pielęgniarki
- Jest pani kimś z rodziny?- spytała się mnie nawet na mnie nie spoglądając tylko grzebała coś w papierach
- Nie ale jestem jednego z nich współlokatorka i traktuje obuch jak braci- powiedziałam
- Przykro mi ale nie mogę pani udziec takich informacji- powiedziała i wyraźnie dala mi do zrozumienia żebym odeszła- świetnie i tak się dowiem gdzie leżą
- Napewno nie ode mnie - powiedziała naburmuszona pielęgniarka
- Nie, to nie są inne sposoby- powiedziałam i miałam chytry plan jak się tego dowiedzieć. Oczywiście mogłabym zadzwonić do któregoś z chłopaków, ale chciałam udowodnić tej paniusi, że wydobędę z niej te informacje.
- Peter i Tepes mogę mięć do was prośbę- spytałam ich na boku tak by ta pielęgniarka z recepcji nie wiedziała iż z nimi rozmawiam- Podejdźcie do tej wytapirowanej panny i spytajcie sie gdzie nasi chłopcy leżą, dobrze. Mogę na was liczyć - spytałam.
- No ale nie lepiej byś zadzwoniła do Macka. On na pewno jest w szpitalu . Widziałem jego samochód - stwierdzi Tepes, a Peter mu przytaknął.
- No niby tak, ale pokarze tej pani, że ona nie jest pępkiem świata. Wiem, że nie może udzielać takich informacji wiec jak wam ja udzieli wniosę na nią skargę do ordynatora. Zalazła mi za skore. Ja tu martwię sie o chłopaków, a tu jakaś małpa stoi mi na drodze. Ja juz jej pokarze, że ze mną się nie zadziera jak nie mam humoru- powiedziałam.
- Malwina odpuść, Nie donos na nią do ordynatora - powiedział Peter.
- Ok ale zwrócę jej uwagę - powiedziałam.
- Dobra my idziemy się dowiedzieć - stwierdził Tepes i ruszył razem z Peterem w kierunku wytapetowanej paniusi.
- Dzień dobry chcielibyśmy dowiedzieć się gdzie leży pan Krzysztof Miętus oraz Kuba Kot- powiedział Peter po angielsku.
- Dzień dobry- powiedziała panna z recepcji i aż wybałuszyła oczy na widok chłopaków. Kolejna pseudo fanka, która nawet pewnie nie wie jak wygląda skocznia - w czym mogę wam pomoc- spytała zalotnie spoglądając na Petera, a potem na Tepesa. Jak ona może tak zarywać mego chłopaka jeszcze raz na niego zalotnie spojrzy albo go pocałuje to ja rozszarpie na miejscu.
- Tak wystarczy, że powiesz nam gdzie leży Krzysiek i Kuba – powiedział Tepes wyraźnie z nią flirtując
- A chodzi wam o Krzyska Miętusa i Kubę Kota- spytała się upewniając, a gdy chłopcy pokiwali twierdząco głową powiedziała- Krzysiek Miętus na intensywnej terapii, piętro 3 sala numer 15. Natomiast Kuba Kot leży na 2 piętrzę w sali numer 8 - powiedziała uprzejmie.
- Dziękujemy- powiedzieli równocześnie i się uśmiechnęli.
- Kończę prace o 16. Proszę tu jest numer mojej komórki. Zadzwonicie jak będziecie chcieli się spotkać. Wiem co was na Maksa podkręci - powiedziała i puściła do nich oczko, a następnie ucałowała każdego w policzek. Na szczęście Peter się powstrzymywał mówiąc, że ma dziewczynę, ale za to Tepesowi się podobała. Tego było już za wiele.
- Cześć kochanie idziemy do chłopaków- podeszłam do Petera i pocałowałam go namiętnie by ta pusta lala wiedziała do kogo należy. Żebyście widziały jak jej mina zrzedła gdy mnie zobaczyła.
- To ty- tylko tyle była w stanie wydusić z siebie.
- Tak to ja i zostaw mojego faceta w spokoju- powiedziałam po polsku.
- On na pewno szybko się tobą znudzi bo ja mam to coś, co faceci kochają w kobiecie. Krągłości kochana- i pokazała na swoje sztuczne cycki.
- Przekonamy się - powiedziałam- ja przynajmniej mam olej w głowie, a tobie kochana niestety go brakuje.
- Chodź kochanie- powiedział Peter bo widział co się święci, iż zaraz się rzucę na tą pustą lale- Jesteś o nią zazdrosna- powiedział nie dowierzając Peter.
- Nie widziałeś jak ona cię kokietowała ?- spytałam.
- Nie musisz być o nikogo zazdrosna. Kocham tylko ciebie- powiedział to i mnie pocałował, a do mych uszu doszły głośne gwizdy. Jak się okazało byliśmy już pod salą Krzyska gdzie byli wszyscy nawet Kuba
- Cześć wam- powiedziałam do wszystkich.
- Hej, jak dobrze cie widzieć - powiedział Maciek, a wszyscy mu przytaknęli.
- Też się cieszę ,ale szczerze walałbym was zobaczyć za 3 dni całych i zdrowych. Kuba jak sie czujesz ?- spytałam sie starszego z braci Kot.
- Spoko miałem szczęście - powiedział - Nie to co Krzysiek - wszyscy odwróciliśmy głowy w stronę chłopaka, który leży nie przytomnie w szpitalnym łóżku.
- Co z nim ?- spytałam i podeszłam do łóżka chłopaka po czym chwyciłam jego dłoń. Widok był straszny. Krzysiek zawsze był pewien życia i miał różne głupie pomysły , a teraz ? Leżał w szpitalnym łóżku, podłączony do rożnych urządzeń i miał wokół siebie mnóstwo kabli. Nie mogłam dłużej na niego w takim stanie patrzeć. Musiałam wyjść z sali. Zaraz za mną wyszedł Peter i starszy z braci Miętus.
- Spokojnie Malwina, wszystko będzie dobrze - próbował mnie pocieszać Grzesiek
- Zobaczysz Krzysiek to silny facet. Wyjdzie z tego- powiedział Peter tuląc mnie do siebie
- Wiem to silny chłopak - powiedziałam i sie uśmiechnęłam - wiecie co zastanawiam się tylko ile to potrwa. dzień, dwa? tydzień, a może miesiąc -spytałam się bardziej sama siebie niż chłopaków.
Dni mijały szybko. Te dni zamieniają się w tygodnie, a tygodnie zamieniły się w miesiąc. W miesiąc, który Krzysiek leżał nadal na intensywnej terapii. Codziennie przychodziłam do szpitala by zajrzeć czy u Krzyśka wszystko w porządku. Czy może sie poprawiło. Niestety nie potrafiłam mu pomoc. Codziennie opowiadałam mu co się dzieje u nas, że jego dom juz jest naprawiony. Opowiadałam iż sami robimy remont w piwnicy i codziennie widać naszą prace i ze jak wyjdzie ze szpitala to na pewno biedzie juz wyremontowany. Pewnego dnia wszedł do sali lekarz przewodni Krzyśka. Gdy tak rozmawialiśmy nagle do naszych uszów doszły czyjeś steki i pomruki. Gdy odwróciliśmy się w jego kierunku ujrzeliśmy poruszającego się Krzyska. Byłam z niego taka dumna.
- Hej Krzysiu jak sie czujesz-?- spytałam przez łzy.
- Dobrze- powiedział z trudem.

Cieszyłam sie jak głupia. Teraz to już wszystko musi się dobrze ułożyć. Byłam tego pewna.

I kolejny za nimi. Dzięki wam dostałam weny twórczej i całkiem podoba mi się ten odcinek. Nie mam czasu na razie czytać waszych opowiadań, ale każdą chwilkę jaką mam poświęcam waszym opowiadaniom bym była na bieżąco. Nie które czytam i nie komentuje, ale jak się troszkę ogarnę to na pewno zostawię po sobie ślad. Przepraszam was za to.
Kto z was spodziewał się takiego obrotu sprawy ?
Dziękuję za każdy komentarz pod poprzednim postem. Każdy z nich coraz bardziej mnie motywował :)

Zapraszam do czytania :)

Pozdrawiam Aldona :)

Czytasz = motywujesz
komentujesz = podwójnie motywujesz

wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 21

Zakochałam się normalnie w ty mieście. Jest tak urocze oraz ma taką niesamowitą aurę. Ludzie są przemili i bardzo pomocni. Nadal przypominam sobie sytuację z przed kilku godzin i nadal się śmieję.

Kilka godzin wcześniej

- Kochanie wiesz gdzie jesteśmy czy nie?- spytałam po raz enty gdy siedziałam na jakim kamieniu, a Peter próbował coś usilnie wyczytać z mapy
- Już zaraz do tego dojdę- powiedział nie odrywając wzroku od mapy
- Może pomogę co- powiedziałam wstając z kamienia
- Nie dam radę- powiedział troszkę zły
- Kochanie w ogóle nie masz orientacji w terenie - powiedziałam
- Masz rację- powiedział zdruzgotany- ale wiesz co doprowadzę nas do pensjonatu- powiedział po chwili
- co masz na myśli - spytałam ukochanego
- Znasz takie polskie przysłowie ,,koniec języka za przewodnika "? - spytał
- Pewnie, że tak- powiedziałam bez namysłu
- No to właśnie doprowadzę nas w taki sposób do noclegu - powiedział z siebie dumny
- Aha rozumiem- powiedziałam - no to prowadź mistrzu

I o to w taki sposób znaleźliśmy się w pensjonacie po ponad 4 godzinach szukania drogi przez Petera. Nie chciałam mu nic mówić ale ja już w połowie drogi wiedziałam jak iść, ale on oczywiście uniósł się honorem i nie chciał mnie słuchać. Bylibyśmy w pensjonacie ok. 22.30, a w taki sposób byliśmy o 00:30. Niech to Peter następnym razem mam nauczkę i wiem, że to ja powinnam prowadzić nas po okolicach. Mam po prostu lepszą orientacje w terenie, ale Peter nie musi na razie o tym wiedzieć. Leżąc tak już na łóżku wykopana i czekając na Petera postanowiłam iż opowiem mu moją historię jak się tu znalazłam. Nie musiałam długo na niego czekać. Zanim się rozmyśliłam od razu przeszłam do działania
- Peter- powiedziałam cicho
- Słucham cię skarbie- usiadł koło mnie i mnie przytulił czego potrzebowałam w tej chwili
- Muszę ci coś opowiedzieć tylko proszę nie przerywaj mi bo to trudny i bolesny dla mnie temat- powiedziałam na jednym wydechu
- Ale jak nie chcesz to nie musisz- powiedział- opowiesz mi kiedyś, jak będziesz gotowa
- Ale ja nigdy nie będę gotowa na opowiedzenie tego, więc chcę mieć to już za sobą- powiedziałam i zaczęłam swoją opowieść. Zaczęłam od tego iż mieszkałam w Koluszkach o tym jak z dziewczynami wybrałyśmy się na lody do Brzezin i o tym morderstwie w zaułku. Potem o tym jak rosyjska mafia dorwałam dziewczyny i mojego byłego chłopaka i również o tym iż jestem świadkiem koronnym a Maciek jest moim opiekunem- i tak właśnie znalazłam się u braci Miętus.- zakończyłam swą opowieść
- OMG Malwina - tylko tyle Peter był w stanie z siebie wydusić
- Spokojnie teraz na nowo uczę się komuś zaufać- powiedziałam
- To brzmi jak z jakiegoś filmu- powiedział nie dowierzając
- To prawda można by było na podstawie moich przeżyć napisać książkę lub scenariusz do filmu- powiedziałam i po raz pierwszy uśmiechnęłam się wspominając tą historię
- Dlaczego się śmiejesz - spytał zdziwiony
- Bo zdałam, sobie sprawę z tego, iż gdyby nie cała to historia to nie poznałabym was wszystkich i nie miałabym najlepszego chłopaka na świecie- powiedziałam- ale z drugiej strony to żałuję iż nie ma ze mną moich najlepszych przyjaciółek z tamtego okresu i wiem iż nigdy tam nie wrócę. Nie jestem na to gotowa teraz i chyba nigdy nie będę- dodałam po chwili
- Kiedyś może ze chcesz pojechać w rodzinne strony, ale wiedz,iż jakąkolwiek podejmiesz decyzje zawsze będę z tobą. Nie ważne czy jako chłopak, nażeczony, mąż czy jako przyjaciel bo nikt nie wie jak to się skończy. Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć- powiedział
- Dziękuje- powiedziałam i jeszcze bardziej wtuliłam się w niego

Nazajutrz obudziłam się bardzo wcześnie. Zerknęłam na zegarek i aż byłam w szoku. Cudowny budzik wskazywał godzinę 4.50. Nie wiem co się stało. Spałam zaledwie 2 godziny, a czułam się jak nowo narodzona. Nie wiem dla czego tak mało snu potrzebowałam. Nie chciałam budzić Petera więc wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w coś ciepłego. Postanowiłam przejść się polaną, która znajduję się nieopodal pensjonatu, w którym jesteśmy zameldowani.Słonce zaczęło powoli wschodzić. Usiadłam na trawie i podziwiałam ten cudowny widok wschodu słońca. Podczas tego zjawiska mogłam przemyśleć swoje życie. Jednak nie było mi dane długo pobyć w samotności. Nagle z zamyśleń wybudził mnie dźwięk mego telefonu, bo ktoś usilnie próbował się ze mną skontaktować o 5 rano.Zobaczyłam na wyświetlacz i aż oniemiałam. Dzwonił mój szef z redakcji komentatorskiej. Bez dłuższego zastanowienia odebrałam
- Tak słucham?- spytałam się mojego rozmówcy
- Dzień dobry Malwino, mam nadzieję iż cię nie budziłem - spytał mój szef
- Nie, nie spokojnie choć u nas jest dopiero 5 rano, ale już nie śpię - powiedziałam
- To dobrze, że cię nie obudziłem ale stwierdziłem iż nie mogę dłużej czekać z tą wiadomością - powiedział bardzo poważnie mężczyzna
- Coś się stało?- spytałam lekko przerażona
- Nic złego po prostu - powiedział - po prostu mamy dla ciebie propozycję nie do odrzucenia
- Ale przecież ja niedawno zaczęłam pracę - powiedziałam zdezorientowana
- No tak ale jedna wielka firma z, którą współpracujemy jest tobą zainteresowana- powiedział
- Ale jak to ?- spytałam zdziwiona
- No powiedzmy, iż to będzie transfer twojego życia - powiedział mój szef
- Aha- tylko tyle w stanie byłam wydusić- ale jak do tego doszło? co to za firma ?
- Już spokojnie, po kolei - powiedział, a ja wyczułam na jego twarzy uśmiech - Jedna z większych stacji telewizyjnych zainteresowała się twoją osobą i jak komentujesz. Ujęłaś ich swoją inteligencją i trafnymi spostrzeżeniami. Chcą cie jako komentatora na mecze piłkarskie oczywiście tej najwyższej klasy czyli reprezentacji polski w piłce nożnej oraz chcą byś komentowała skoki narciarskie- zakończył swój monolog
- Ale przecież całe te imprezy głównie są transmitowane przez Telewizję Polską - powiedziałam zaskoczona
- Dokładnie- powiedział- Tak myślałem iż od razu się domyślisz. Zgadzasz się ?- spytał
- Tak, jak najbardziej ale muszę to jeszcze przedyskutować z
- Z Peterem - spytał mój pracodawca
- Skąd pan wie ?- spytałam zdziwiona
- Wyobraź sobie iż oglądam gazety, a poza tym masz fajnych współlokatorów - powiedział
- Krzysiek zabije go- powiedziałam
- Spokojnie cieszę się z twojego szczęścia. Życzę udanego wypoczynku i widzimy się jak wrócisz
- Dziękuję za wspaniałą wiadomość- powiedziałam
- Nie ma za co- powiedział- i do zobaczenia
- Do widzenia- i zakończyliśmy swoją rozmowę. Postanowiłam udać się do pokoju i powiadomić o najnowszych wiadomościach. Gdy weszłam do pokoju Peter już nie spał
- Kobieto wiesz jak się przestraszyłem - powiedział podszedł do mnie i mnie przytulił
- Ale czym - nie wiedziałam o co mu chodzi
- No bo gdy się obudziłem , a ciebie nie było to nie wiedziałem o co chodzi i już myślałem nawet iż cię znaleźli i porwali- powiedział bardzo serio- Proszę cię nie strasz mnie tak więcej
- Dobrze postaram się - powiedziałam i pocałowałam chłopaka na przeprosiny- wiesz co ma dla ciebie bardzo ważną wiadomość
- Tak a jaką ?-spytał
- Dostałam propozycję pacy od TVP - powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha
- Czyli co ??- spytał zdziwiony bo za bardzo nie wiedział o co chodzi
- No już ci wyjaśniam TVP to Telewizja Polska, która gównie transmituje skoki narciarskie oraz piłkę nożną i zaproponowali mi posadę komentatorską - powiedziałam szczęśliwa jak dziecko
- Czyli będziesz na każdym konkursie, dobrze rozumiem - spytał powoli
- Jeśli dostanę taki przydział to tak- powiedziałam
- Tak się cieszę- powiedział nagle
- Ale dlaczego ?- spytałam
- Bo to znaczy, iż będziesz na każdym konkursie- powiedział
- A faktycznie - powiedziałam

Nagle naszą radość przerwał mój dźwięk telefonu.Na wyświetlaczu ujrzałam znajomy numer. Bez zastanowienia postanowiłam odebrać

- Hej co słychać - spytałam swojego rozmówcy
- ...........
- I jak tam u was beze mnie ?- spytałam
- .............
- Co ty masz taki głos ?- zaczęłam się martwić
- ..........
- Aha rozumiem - powiedziałam
- ..............
- Ale nie rozumiem - powiedziałam szczerze
- ...............
- jak to możliwe - spytałam przerażona
- ...........
- To nie możliwe.Już wracam jak najszybciej się da - powiedziałam
-...........
- Do usłyszenia- powiedziałam i się rozłączyłam

Nie było czasu na wyjaśnienia. Zaczęłam się pakować i wyjaśniłam wszystko Peterowi. Postanowił iż wraca ze mną i tak już po 2 godzinach czekałam w samolocie na lot powrotny do Polski.


Witam was ponownie :)
Dawno mnie tu nie było. Brak weny. Niestety. :(

Mam nadzieję iż wam się spodoba taki jaki jest.

Mam nową czytelniczkę, którą bardzo serdecznie pozdrawiam :) i mam nadzieję iż zostanie na dłużej :)

Jak myślcie co się stało w Polsce, że Malwina postanowiła szybko wracać do kraju ?
Jestem bardzo ciekawa waszych pomysłów . Wypowiadajcie się na ten temat w komentarzach :)

Życzę przyjemnej lektury :)
Pozdrawiam Aldona :)

Czytasz = motywujesz
komentujesz = podwójnie motywujesz

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 20

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ku nam zbliżała się sama Neisha. Z wrażenia aż zaniemówiłam.
- Cześć Peter. Jak się masz -spytała- Ty pewnie jesteś Malwina. Wiele o tobie słyszałam i to same zalety- uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie
- Dobrze- odparł Peter- Chciałbym ci przedstawić moją dziewczynę Malwinę. Bardzo lubi twoje piosenki- powiedział z uśmiechem, a ja go wlałam w zebra- Ałła za co ?
- Za jajco. Ty dobrze wiesz- powiedziałam i skierowałam kolejne zdania do swojej idolki- Tak jestem Malwina. Mogę wiedzieć skąd o mnie słyszałaś i co ?. Domyślam się od kogo, ale jestem ciekawa co takiego ci naopowiadał ten mój mężczyzna. Tak poza tym to świetnie śpiewasz i masz świetne kawałki. Szczególnie ten ostatni pod tytułem ,, Gloria" fajnie, że gwiazdy walczą z prostytucją- zakończyłam swój monolog
- Po pierwsze dziękuję za miłe słowa dotyczące mojej twórczości. Co do wiadomości o tobie to jeśli pozwolisz to zostanie to moją i mojego informatora słodką tajemnicą, a teraz zapraszam was na plan mojego nowego teledysku- uśmiechnęła się do nas życzliwie i poszliśmy za piosenkarką.

Było cudownie. Cieszyłam się, że mogłam poznać z jednych moich idolek i przy okazji poznać życie na planie teledysku. Neisha okazała się bardzo miłą i sympatyczną osobą. Pokazała nam wszystko, a raczej mi bo Peter wiedział jak wygląda życie na planie. Podobała mi się niespodzianka Petera ale niestety to co dobre szybko się kończy i musieliśmy jechać w dalszą podróż zaplanowaną przez Słoweńca.

- Dziękuję bardzo, iż zgodziłaś się na spotkanie z nami- powiedziałam gdy znaleźliśmy się koło auta Petera
- Nie ma za co.To był przyjemny dzień. Miło się z wami spędza czas. Wpadnijcie do mnie jak będziecie kiedyś w Słowenii- odparła Neisha
- Chętnie.Czesze się, że nie przeszkadzaliśmy ci tak bardzo na planie- powiedział Peter
- Oj przestań. Przynajmniej mogłam trochę spędzić czas z kimś innym niż tylko z osobami z planu. Naprawdę ja też świetnie się bawiłam. Niestety muszę uciekać. Wiecie praca wzywa- powiedziała i pożegnała się z nami
- Dziękuję, za taką miłą niespodziankę- powiedziałam do chłopaka i dałam mu całusa w policzek
- Nie ma za co- powiedział- a teraz jedziemy już na nasze wymarzone wakacje
- Już są idealne- powiedziałam

5 godzin później

Jak tu pięknie. Byliśmy w mieście o nazwie Maribor. Nigdy o nim nie słyszałam. Postanowiłam sobie jednak, iż poczytam trochę o tej miejscowości. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się przed pewnym budynkiem. Nie był to typowy hotel lecz pensjonat. W duchu byłam bardzo wdzięczną Peterowi za to, iż właśnie zatrzymaliśmy się w pensjonacie, a nie w hotelu. Nigdy nie przepadałam za hotelami nie przypominały mi ogniska domowego. Były dla mnie takie zimne. Za to pensjonat kojarzył mi się z takim ciepłem rodzinnym, a do tego była przy nim piękna łąka gdzie można wyjść na spacer lub usiąść lub położyć się na trawie i pooglądać chmury na niebie. Takich uroków na pewno nie znajdę w żadnym hotelu.

- WOW jak tu pięknie- powiedziałam gdy wysiadłam z samochodu i głęboko wciągnęłam powietrze- dziękuję, że wybrałeś pensjonat niż hotel za którymi nie przepadam
- Nie ma za co- powiedział i wyjął z bagażnika nasze bagaże- Miałem nadzieję, że ci się tu spodoba. Wiem jak cenisz naturę
- Dziękuję- powiedziałam i dałam buziaka chłopakowi
- Chodźmy się zameldować - odparł i wziął nasze bagaże i weszliśmy do pięknego domku.
- Pewnie zimą musi tu być pięknie- powiedziałam do chłopaka
- Tak to prawda- powiedziała do nas kobieta w średnim wieku- witam państwa w czym mogę służyć?
- Miałem rezerwacje na nazwisko Prevc- odparł Peter
- Aha tak owszem. Zaprowadzę państwa do pokoju- odparła kobieta i ruszyliśmy za nią. Nagle poczułam jak ktoś z całym impetem wpada we mnie. W tej samej chwili znalazłam się na podłodze korytarza
- Ja bardzo panią przepraszam. Ja nie chciałem , ja tylko- zaczął mój sprawca jak na moje oko miał ok 6 lat
- Nic się nie stało. Nic nie szkodzi. Wszytko w prządku ? Nie skaleczyłeś się - spytałam chłopca przyjaźnie uśmiechając się do niego przyjaźnie
- Nie, jeszcze raz przepraszam - powiedział
- Kacper wszystko ok. Prosiłam byś nie biegał po pensjonacie- zwróciła się kobieta do chłopca
- Przepraszam mamo ja tylko chciałem poznać swojego idola- powiedział chłopiec i zwrócił się do Petera- Czy mógłbym prosić pana o autograf i jeszcze raz przepraszam iż potrąciłem pańską żonę, chociaż muszę przyznać jest bardzo ładna- powiedział Kacper, a ja myślałam iż wybuchnę tam śmiechem
- Proszę bardzo- powiedział Peter podając podpisaną kartkę chłopcu- dziękuję za komplement. Widzisz mam szczęście mieć taką kobietę przy boku. Ty też pewnie znajdziesz kiedyś taką
- Gdybyś ty się z nią nie o żenił sam bym to zrobił- stwierdził chłopiec i poszedł się pochwalić swoim autografem kolegom
- Ma pani uroczego synka - powiedziałam do właścicielki
- Bardzo państwa za niego przepraszam- powiedziała skruszona właścicielka
- Nie ma za co naprawdę - powiedział Peter- miło nam było go poznać
- Tak jest bardzo energiczny- powiedziałam i odebrałam klucze od naszego pokoju
- Życzę udanego wypoczynku i jeszcze raz przepraszam za syna - powiedział nam właścicielka i zostawiła nas samych
- Oj widzisz masz poważnego konkurenta na swojej drodze- powiedziałam próbując zachować powagę
- Naprawdę ?- spytał zbliżając się do mnie
- Naprawdę- powiedziałam i wybuchłam głośnym niepohamowanym śmiechem
- Z czego się śmiejesz ?- spytał Peter
- Gdybyś widział swoją minę jak ten chłopiec powiedział na korytarzu, że się by ze mną ożenił gdybym była wolna- powiedziałam
- Naprawdę ? aż taką miałem złą minę - spytał zdziwiony
- Stałeś z otwartą buzią- powiedziałam nadal się śmiejąc - z jednej strony to ciekawe wczoraj byłam twoją dziewczyną chodź tak naprawdę dopiero dzisiaj nią zostałam, a teraz ludzie myślą iż jestem twoją żoną- i znowu zaczęłam się śmiać
- Faktycznie to zabawne- powiedział i dołączył do mnie
- Co będziemy robić teraz - spytałam gdy się już uspokoiłam
- Nie wiem, a na co masz ochotę ?- spytał mój chłopak
- Nie mam pojęcia. Może się przejdziemy po mieście i pozwiedzamy ?- spytałam
- Nie ma problemu- powiedział z uśmiechem- trochę się odświeżymy i możemy ruszać na miasto
- świetnie - powiedziałam i wzięłam swoje rzeczy po czym udałam się do łazienki.

Całe szykowanie zajęło nam może z 30 minut. Muszę przyznać iż potrzebny mi był prysznic i cała ta wycieczka, która oderwała mnie od rzeczywistości i od braci Miętus oraz Kotów
- Kurczę, ale ze mnie gapa- powiedziałam uderzając się otwartą ręką czoło
- Co się stało ?- spytał Peter zapinając bluzę
- Miałam zadzwonić do Miętusów i do Kotów jak wyląduje w Słowenii i tego jeszcze nie zrobiłam. Muszą się bardzo martwić-0 powiedziałam i pośpiesznie wybrałam numer Krzyśka. Odebrał prawie natychmiast.
- Hej Krzysiu chciałam ci powiedzieć, iż jestem cała i zdrowa oraz przepraszam że tak późno dzwonie- powiedziałam na jednym wydechu
- Teraz łaskawie się odzywasz. Prosiliśmy żebyś odezwała się wcześniej. Wiemy, że nic ci nie jest i twój chłopak o ciebie dba ale jeśli coś ci zrobi to chyba mu jaja urwę.- stwierdził Krzysiek prawie krzycząc
- Skąd wiesz, iż jestem z Peterem parą ?- spytałam zdziwiona
- Bo on przynajmniej dzwoni do Tepesa i mówi, iż wam nic nie jest- powiedział z irytacją i gniewem w głosie
- Przepraszam- powiedziałam szczerze- proszę nie gniewajcie się na mnie- powiedziałam błagalnie
- Oj no już dobrze- powiedział udobruchany- przecież wiesz, ze nie umiem się na ciebie gniewać.Bawcie się dobrze i pozdrów Petera
- Ok do zobaczenia w niedziele
- No pa pa- i się rozłączyłam
- Już się musiałeś pochwalić Tepesowi iż jesteśmy razem. Podejrzewam iż nie był z tego zadowolony- powiedziałam z lekkim rozbawieniem
- Życzył nam szczęścia- powiedział - a teraz chodźmy na miasto. Tylko najpierw pójdziemy coś zjeść,a potem pozwiedzamy- powiedział z uśmiechem chłopak
- Ok mi pasuje- powiedziałam i wyszliśmy z pokoju

Wyszliśmy na zewnątrz i niemal od razu oślepiło mnie światło słoneczne. Udaliśmy się do centrum miasta na obiad. Następnie po zwiedziliśmy Maribor. Było to cudowne popołudnie lecz bardzo wyczerpujące.

Witam ponownie. Już jestem i przepraszam za tak długą nieobecność. Następny rozdziałpostaram się dodać szybciej.

Co do tego rozdziału to za bardzo mi się nie podoba i uważam iż jest denny nie jest chyba źle, ale zostawiam go wam do ocenienia.

Mam nową czytelniczkę, którą pozdrawiam i mam nadzieję, iż zostanie z tym opowiadaniem jak najdłużej się da. Ten rozdział dedykuję więc jej. SKOKI PASJA mam nadzieję, że zostaniesz do samego końca z tym opowiadaniem. Pozdrawiam cię serdecznie :)

Pozdrawiam Aldona :)


CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ

piątek, 10 października 2014

Rozdział 19

Rano obudziłam się w ramionach Petera. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało wczoraj i gdzie jestem. No tak rodzinny dom Petera Prevca. Jego rodzina jest taka fajna. Sama chciałabym mieć taką w przyszłości. Nagle zorientowałam się dla czego tak naprawdę się obudziłam. Otóż przyglądał mi się pewien osobnik z pięknym uśmiechem.
- Dzień dobry,Malwino- powiedział Słoweniec i dał mi buziaka w czółko
- Dzień dobry- powiedziałam odwzajemniając uśmiech- mogę się o coś spytać?
- Oczywiście, że tak- powiedział
- Dlaczego przedstawiłeś mnie swoim rodzicom jako swoją dziewczynę, a nie przyjaciółkę lub znajomą- spytałam się przypominając sobie wczorajsze wydarzenie
- No bo....- zaczął się jąkać
- No nie obijaj w bawełnę tylko mów prosto z mostu- powiedziałam
- No bo widzisz - zaczął
- No mów wreszcie- powiedziałam nadal leżąc obok niego
- Daj mi w końcu powiedzieć i proszę nie przerywaj mi- powiedział
- Dobrze już, dobrze mów - odparłam i zamknęłam swoją buzię na kłódkę
- Bo widzisz bardzo mi się podobasz. W sumie od samego początku jak się poznaliśmy. Byłem zazdrosny i o ciebie i Kota jak i o Miętusa, ale potem zboczyłem , ze wy się tylko kumplujecie i w ogóle i podobasz mi się i chce z tobą być i gdy wczoraj nie zaprzeczyłaś przy mojej rodzinie to pomyślałem ze jest dla mnie jakaś szansa, bo ty nie patrzysz na mnie p[rzez pryzmat tego, że jestem skoczkiem i, że mam pieniądze. Ty na mnie patrzysz jak na normalnego faceta. czy zostaniesz moją dziewczyną ?- tak zakończył swój monolog
- Ja nie wiem co powiedzieć- stwierdziłam gdy przetworzywszy jego słowa
- Dobra nie ważne. Zapomnij o tym co ci powiedziałem. Tylko się wygłupiłem i tyle- stwierdził i opadł bezwładnie na poduszkę po czym zakrył się całkowicie pościelom
- Peter, proszę spójże na mnie- powiedziałam to gdy usiadłam na jego brzuchu i odkryłam jego twarz
- Ale po co skoro...- zaczął ale nie dałam mu dokończyć bo pocałowałam go
- Teraz lepiej-stwierdziłam - czy ty się umiesz kiedyś zamknąć. Powiem ci jedno. Uwierz w siebie człowieku
- Czy to oznacza, iż się zgadzasz ?- spytał z nadzieją w głosie
- Pewnie, że tak - powiedziałam i zaczęłam się śmiać- Teraz już wiem iż powiedzenie od nienawiści do miłości jest prawdziwe
- Co my takiego powiedzenia nie mamy- zdziwił się Słoweniec i zaczął się śmiać
- Ale u nas tak- powiedziałam- i nie mów, że jest nie prawdziwe. Dobrze pamiętam początki naszej znajomości
- Ja też- uśmiechnął się do mnie łobuziarsko
-Dlaczego tak na mnie patrzysz ?- Spytałam swego chłopaka. Ale to brzmi. Nigdy bym się nie spodziewałam, że mnie i Petera coś połączy więcej
- Bo mogę- powiedział zabawnie
- A kto Ci pozwolił ? - spytałam bardzo poważnie
- Sam sobie pozwoliłem. Przecież jesteś moją dziewczyną- powiedział i dał mi szybkiego buziaka po czym wstał z łóżka
- A ty dokąd się wybierasz ?- spytałam zdziwiona bo była dopiero 5
rano. OMG dawno nie wstałam o tej godzinie
- Zaraz idę pomóc tacie na gospodarce, potem zjemy śniadanie i ruszamy dalej w nasze wakacje - powiedział dumnie
- To poczekaj na mnie ja wezmę prysznic i ci pomogę- powiedziałam szybko wstając z łóżka
- Przestań, połóż się i wyśpij- powiedział czule podchodząc do mnie
- Ale ja chce ci pomóc. Kocham wieś i prace na niej- powiedziałam po czym dałam szybkiego buziaka chłopakowi i udałam się do łazienki

Oj tak ciepły prysznic mi się przydał. Od razu zeszły ze mnie emocje po dzisiejszym poranku. Nadal nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. To, że moje życie zaczyna się układać. Mam nowy dom, rodzinę przyjaciół, bez których nie wyobrażam sobie teraz życia. No i Peter. Mój kochany Słoweniec. Uśmiechnęłam się sama do siebie na wspomnienia naszej początkowej znajomości.

-Kobieto, moja kochana co ja z tobą mam- powiedział Peter gdy mijaliśmy się w drzwiach jego pokoju
- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy w życiu. Chce żeby tak było- powiedziałam- A poza tym nie będziesz się nudził przy mnie- dodałam z uśmiechem
- Oj tak tego mogę być pewien, że nuda przy tobie mi nie grozi- powiedział
- Ale mam nadzieje, że nie zamęczysz mi syna - powiedział jego ojciec, a ja na te słowa aż podskoczyłam, bo mnie miałam pojęcia,że ktoś nas obserwuje
- Spokojnie tato. Malwina jest aniołem ma wiele zalet, a jej największą wadą jest to, iż jest gadułą oraz, że nie che niczyjej pomocy. Wszystko chce zrobić sama, ale w sumie to jest zaleta, a nie wada. Więc nie musisz się martwić, ze jest ze mną tylko dla pieniędzy- powiedział Peter a mnie aż zamurowało
- Spokojnie synu, masz racje przeszło mi to przez myśl, ale gdy was zobaczyłem teraz razem i zobaczyłem, ze Malwina jest gotowa by pomóc na farmie przekonałem się, ze nie zależy jej tylko na pieniądzach. Chciałem cię przeprosić za to- powiedział ojciec Petera
- Spokojnie. Wiem iż ludzie mogą tak sądzić ale ja nie mam takich zamiarów. Nie wiem czy jestem zakochana w pańskim synu ale na pewno jestem nim zauroczona. Chciałam to sprawdzić i mam nadzieje, że ten wyjazd to rozstrzygnie- odparłam
- Tato wiem co czuje Malwina, ale nie żałuje decyzji o związaniu się z nią. Mam nadzieje, iż ten związek przerodzi się w wielką miłość - powiedział Peter
- Widzę, że oboje jesteście w sobie zakochani ale jeszcze się do tego nie przyznaliście przed samymi sobie. Ale jestem spokojny, że mój syn będzie z tobą szczęśliwy i za to ci dziękuję- powiedział i poszedł
- Ok idę pod prysznic, a ty akurat się ubierzesz i pójdziemy wypuścić kury, wyprowadzić konie i krowy na pastwisko i trzeba będzie jeszcze wydoić kozę. Gotowa na wrażenia z rana?- spytał Peter
- Pewnie że tak - powiedziałam uśmiechnięta i poszłam się uczesać i ubrać w coś

Gdy weszłam dobrze do pokoju zobaczyłam na łóżku czerwoną różę i mały liścik obok kwiatów. Mała karteczka głosiła
,, Codziennie powinnaś być obsypywana takimi kwiatami.
Zasługujesz na to.
Teraz jesteś moja, a ja twój.
Twój kochany chłopak :* "

Róża była przepiękna. Poczułam jej zapach. Był taki cudowny, ze od razu się uśmiechnęłam. Zastanowił mnie tylko jeden fakt. Skąd on tak szybko wziął ten kwiat? Nie ważne teraz już z podwójną energią weżnę się do pracy jaka jet nam zadana na rano.

3 godziny później

Ruszyliśmy w dalszą drogę. Próbowałam coś wyciągnąć z Petera ale nic z tego. Nie powiedział mi dokąd nas wiezie.
- Peter kochanie, powiedz mi dokąd nas zabierasz- powiedziałam to zdanie chyba po raz enty
- Zaraz się przekonasz jesteśmy już na miejscu- powiedział i zatrzymał się przy jakiejś drodze a po jednej stronie były drzewa po drugiej zaś jezioro. Myślałam iż udamy się w kierunku jeziora, ale mój ukochany ruszył w przeciwnym kierunku.Za drzewami ukryta była polanka
- I jak? Podoba ci się - spytał i pokazał na polanę. Gdzie w oddali był przeuroczy widok na góry
- Jest pięknie dziękuję, że mnie tu przywiozłeś- odparłam
- Ale to nie koniec niespodzianek. Zobacz kto jest na polanie i kto idzie w naszą stronę- odparł, a ja zamarłam. W naszym kierunku szła osoba, której nigdy bym się tu nie spodziewała, a była nią ....

Przepraszam iż dopiero teraz ale nie mam w ogóle na nic czasu ostatnio.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Chciałabym również podziękować za wasze komentarze pod ostatnim postem. Widzę, iż jeszcze ktoś to czyta.
Postaram się nadrobić wszystkie braki na waszych blogach, słowo harcerza.
Życzę miłego czytania

Pozdrawiam Aldona :)

P.S.
Jaki wynik obstawiacie w jutrzejszym meczu z Niemcami?



poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 18

- Dlatego, że ....- tak naprawdę teraz już mogę studiować, ale dla czego nie mogę
- No dlaczego ?- dopytywał się Prevc, a co ja mu miałam odpowiedzieć. No wiesz nie mogłam iść na studia do siebie bo nie było mnie stać. Musiałam utrzymywać rodziców, którzy potem zginęli w wypadku samochodowym nie długo przed tragediom. Wiem, że nie powinnam się użalać nad sobą, ale już nie miałam siły, na nic. Przychodziły takie momenty, że chciałam popełnić nawet samobójstwo. Szczególnie po tym co się stało w Brzezinach
- Kiedyś ci to wytłumaczę, teraz nie mogę przepraszam- to zdanie wypowiedziałam z takim smutkiem w głosie. Bałam się nawet na niego spojrzeć.
- Kolejne przykre przeżycie. Spokojnie jak będziesz gotowa to sama mi opowiesz- powiedział i uśmiechnął się do mnie czule
- Dziękuję- powiedziałam i spojrzałam przed siebie- ale fajnie już jesteśmy na lotnisku
- Dokładnie- powiedział uśmiechając się i wysiadł z auta- a ty masz tu zamiar tak siedzieć czy chcesz lecieć podbijać Słowenię

Co do Słowenii. Boże ubóstwiam tego człowieka. Zawsze marzyłam, że tak polecę

-Żartujesz ? - Spytałam stojąc obok auta jak wryta
- Nie, nie żartuję. Najpierw polecimy do moich rodziców, a potem na mały wypad w góry. W końcu trzeba cię nauczyć jeździć. Kiedyś ci to obiecałem- powiedział z uśmiechem. Po czym wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę budynku, a potem w stronę odprawy

- Dziękuję -powiedziałam i pocałowałam mojego towarzysza w policzek , gdy już siedzieliśmy w samolocie na swoich miejscach i czekaliśmy na odlot.
- A to za co ?- spytał zdziwiony moją reakcją
- Za całokształt, panie Prevc -powiedziałam i się uśmiechnęłam
- A to mi się podoba, panno Kowalska - powiedział i powtórzył moją wcześniejszą czynność
- Ale miło, uważaj bo się przyzwyczaję- powiedziałam i pokazałam mu język
- Ja też- powiedział- a mam pomysł. Może pójdziemy na jakąś imprezę. Znam świetny klub- wypalił nagle Słoweniec
- Spoko.Mi tam pasuje- powiedziałam i oparłam głowę na ramieniu chłopaka

Boże nadal nie mogę uwierzyć,że jestem w Słowenii. Marzenia jednak się spełniają. Stałam właśnie na lotnisku i czekałam aż Peter przyjdzie z naszymi bagażami. Chciałam mu pomóc ale oczywiście nie pozwolił mi. Uparł się bym poczekała na zewnątrz. Tak też zrobiłam. Gdy tylko wyszłam z budynku lotniska na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie wiem jak to możliwe, ale takiego uśmiechu nie miałam jeszcze nigdy. Na twarzy poczułam ciepłe letnie promienie słoneczne. Tego mi było trzeba.Trochę spokoju od tych pokręconych ludzi na maksa. Żeby nie było ubóstwiam naszą paczkę Zakopanego,l ale chwila relaksu i odpoczynku mi się przyda. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś sobie nie zrobiła.Gdy oślepił mnie blask słońca i szłam na omacka, potknęłam się o słupek i wylądowałam na asfalcie.
- Cholera Malwina, nic ci nie jest ?- podbiegł do mnie zmartwiony Peter
- ha ha ha ha- zaczęłam się śmiać jak opętana, normalnie nie mogłam wyrobić ze śmiechu
- Malwina nic ci nie jest odpowiedz, a nie się śmiejesz- spytał jeszcze bardziej zmartwiony Słoweniec
- Nic spokojnie, tylko że- nie mogłam wyrobić i znowu zaczęłam się śmiać
- Z czego ty się tak ciągle śmiejesz ?- Spytał zdziwiony
- Bo ja jestem pozbawiona genu samokontroli lub równowagi fizycznej. Ciągle muszę sobie coś robić- powiedziałam wstając w końcu z asfaltu i dopiero teraz zauważyłam grupkę osób, które nam się przyglądały
- Oj coś czuję, że jutro będziemy na pierwszych stronach gazet plotkarskich - powiedział Peter
- Przepraszam - powiedziałam zawstydzona. Nie chcę by przeze mnie Peter stracił dobrą reputacje
- Żartujesz ? . Nie masz za co przepraszać.- powiedział uśmiechając się do mnie od ucha do ucha- a teraz chodź jedziemy do moich rodziców
- No dobra - powiedziałam z uśmiechem- wróć ! co do twoich rodziców ? Tak od razu ?
- Tak- powiedział z rozbawieniem- przecież cię nie zjedzą . Naprawdę są fajni
- Ok to jedziemy- i weszliśmy do taksówki zamówionej wcześniej przez Petera
- Spokojnie, będzie dobrze- powiedział Peter i ujął mą dłoń
- Wiem- powiedziałam bez przekonania
-Ale ty masz lodowate dłonie- powiedział z przerażeniem Słoweniec- nie jest ci zimno- spytał z troską
- Nie spokojnie zawsze mam je zimne - odparłam i się uśmiechnęłam

Droga minęła nam bardzo szybko.Nawet zbyt szybko. Okolice są bajeczne. Widok aż zapiera dech w piersi.
- Peter- z zadumy wyrwał mnie głos małych dziewczynek
- Cześć - przywitał ich Peter- Są może rodzice i chłopaki
- Pewnie, że tak - powiedziała jedna z nich- Na długo przyjechałeś ?
- Niestety jutro już jadę- powiedział Słoweniec
- Tak szybko- powiedziały nie dowierzając
- Peter synku - podeszła do nas kobieta za pewne matka Petera
- Mama - przywitał się z mama, a potem to samo uczynił z ojcem i braćmi po czym podszedł do mnie i objął mnie w pasie- Proszę poznajcie to jest Malwina moja nowa dziewczyna

Dziewczyna co takiego ?tego nie było w planie, ale nie zaprotestowałam nie wiem czemu.Po prostu nie umiałam
- dzień dobry- powiedziałam cicho
- Witaj w naszych stronach.Byłaś tu kiedyś ?- spytał Ojciec Petera
- Nie. Jestem pierwszy raz w Słowenii- powiedziałam rumieniąc się tak jakby przyapano mnie na jakimś gorącym uczynku
- Naprawdę- zdziwił się jeden z braci Petera - mówisz całkiem ładnie po słoweńsku. Uczyłaś się gdzieś ?
- tak przez ostatni rok sama z siebie razem z książką do samodzielnego uczenia- powiedziałam
z Samouczkiem to chciałam powiedzieć? -spytał się ojciec Petera
- Tak- powiedziałam - przepraszam ale niektórych sów jeszcze nie znam więc mogę się pomylić i użyć nie tego słowa.Proszę mnie poprawić jak się pomylę -powiedziałam
- Spokojnie bardzo dobrze ci idzie- powiedziała jego mama i się ciepło do mnie uśmiechnęła- a teraz zapraszam na obiad
- Dziękuję-powiedziałam i wszyscy udaliśmy się za panią domu

Gdy szliśmy w kierunku domu podbiegł do mnie mały szczeniak. O mamusiu jaki on był słodki
- Hej mały jak się wabisz ?- sypałam psiaka głaszcząc go
- Oj to pies Petera i wabi się szczęściarz - wyjaśniła mi jedna z sióstr skoczka
- Ale śliczny -powiedziałam - potem się z tobą pobawię

Po sączonym obiedzie zaczęło się takie małe przesłuchanie.

- Skąd pochodzisz ?- spytałam matka Petera
- Z Polski. z Centrum tego kraju z takiej małej miejscowości, ale wychowałam się na wsi. Często jeździłam do cioci na wieś i jej pomagałam. Uwielbiam zbierać zboże i siano oraz doić krowy. Więc praca nie jest mi obca- wyjaśniłam
-Naprawdę, a chciałabyś zamieszkać na wsi ?- sypał się ojciec Petera nie dowierzając
- Pewnie a kto by nie chciał- stwierdziłam-uwielbiam to Świerze powietrze, wieś i wszystko co ją otacza

Reszta wieczoru minęła bardzo przyjemnie. Rodzina Petera okazała się wspaniała i życzliwa. Chyba nawet mnie polubili, ale o tym dowiem się pewnie od mojego towarzysza. Już nie mogę się doczekać co będzie jutro i jakie niespodzianki przygotował dla mnie ten wariat.


Noi w końcu jest kolejny.
Wczoraj myślałam, ze wykorkuję jak oglądałam mecz reprezentacji siatkarzy. Dostałam chyba z 12484546 razy zawału. Ale wygraliśmy i to się liczy.

Zapraszam do czytania i komentowania :)

Pozdrawiam Aldona :)

Czytasz = motywujesz
Komentujesz = podwójnie motywujesz





poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 17

- Malwina już- spytał się Peter wchodząc do mego pokoju.
- No już tylko muszę spakować parę rzeczy- powiedziałam wskazując na stertę rzeczy, które znajdowały się na moim łożu
- Co aż tyle. Czy ty zwariowałaś ?- spytał słoweniec łapiąc się za głowę- kto ci to będzie to nosił
- Sama sobie będę nosić- stwierdziłam- a teraz jak możesz to usiądź na walizce bo takto nie mogę jej zapiąć - uśmiechnęłam się do niego zalotnie
- Kobiety- puknął się otwartą dłonią w czoło
- No co- wzruszyłam ramionami- takie jest już życie z kobietami
- Dobra, dobra już- spytał się po 10 minutach. Ja bym już dawno sie spakował,ba nawet z 5 razy- powiedział Peter załamany
- Już jestem gotowa- powiedziałam wstając od walizki na,której nadal koczował .
- W końcu- powiedział wstając- już myślałem że nie pojedziemy
-Oj tam- powiedziałam- pa kochana już musimy spadać
- Bawcie się dobrze- powiedziała Julka- i pamietaj ciocią nie mam zamiaru jeszcze zostć, chociaż-odała mi szeptem na ucho
- Weź przestań - powiedzialam czerwieniąc się
- Już,kobieto- niecierpliwił się jak zwykle Peter
- Tak już, już idę- powiedziałam po czum wręczyłam mu moją walizkę
Gdy przegnałam się ze wszystkimi, ruszyliśmy w stronę samochodu Petera by udać się na lotnisko w Krakowie.
- Trzymaj się mała- powiedział Maciek
- Tylko się nie pozabijajcie- wypalił Tepes
- Baw się dobrze łobuzie- podszedł do mnie Krzysiek uściskał mnie mocno- tylko nie zrób mu krzywdy. Dobrze pamiętam początki waszej znajomości - dodał po chwili Miętus
- Oj tam, oj tam. To było dawno i nie prawda- powiedziałam by się troszkę usprawiedliwić
- Dobra na razie wszystkim - obok mnie stanął Peter i objął mnie w pasie tak, że mogłam poczuć jego zapach . Nie twierdzę było bardzo przyjemnie
- Pa wszystkim. Za jakiś tydzień spotkamy się ponownie, o ile przeżyje- stwierdziłam z łobuziarskim uśmiechem
- Ciekawe kto kogo tu wykończy- stwierdził Kuba i wszyscy zaczęli się śmiać
- Dobra lecimy bo nie zdążymy - stwierdziłam i wsiadłam do auta od strony pasażera
- Dobra czas na nas- pożegnał się jeszcze Prevc po czym wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon z pod domu braci Miętus

Jechaliśmy już chyba z 40 minut. Przejrzałam wszystko w telefonie. Teraz zaczęłam się bawić odtwarzaczem w poszukiwaniu jakiejś fajnej muzyki.
- Co robisz ?- zdziwił się Peter gdy zobaczył z jaką miną grzebię w jego play liście
- Szukam jakieś fajnej muzyki- rzuciłam krótko i powróciłam do swojej czynności
- Czegoś konkretnego szukasz ?- spytał
- O już zmalałam fajny kawałek. Lubię tę wokalistkę. Jest świetna- powiedziałam słysząc pierwsze takty muzyki
- O masz dobry gust- powiedział i zaczął się śmiać
- ooooooooooooo ooooooooooooooooo - zaczęłam śpiewać razem z wokalistką z czego Peter nie mógł wyrobić
- No co to moja jedna z ulubionych piosenek- powiedziałam bardzo poważnie ale i tak zaczęłam się śmiać sama z siebie
- Żartujesz ?-spytał Peter
-Nie, naprawdę- odparłam
- Ale widziałąś teledysk- spytał zdziwiony mój towarzysz
- pewnie- stwierdziłam radośnie i zaczełam tańczyć w samochodzie do rytmu piosenki- i wiem, że tam byłeś ale nie wzrusza mnie to
- Wow. Naprawdę- zapytał nie dowierzając
- Pewnie. Nie kumpluje się ze skoczkami tylko dla tego, że są sławni. Za kogo ty mnie masz. Za jakąś pustą lalę, bo jeśli tak to ja wysiadam. Dalej pojedziesz sobie sam- powiedziałam zła na maksa.
- Nie to miałem na myśli- przepraszam jeśli cię uraziłem- powiedział z zakłopotaniem i się zarumienił
- Spokojnie. Przeprosiny przyjęte- odparłam już nieco mniej zła
- I co tam powiesz ciekawego ?> Jak ci się teraz mieszka w Zakopanym- spytał by zmienić szybko temat
-Dobrze.Na początku trudno było mi się przyzwyczaić ale teraz mam wspaniałych przyjaciół- uśmiechnęłam się, ale w sercu poczułam ukucie. Na wspomnienie mych przyjaciółek Koluszek
- Wiem, że coś się zdarzyło, ale chcę Ci pomóc. Nie chcesz mówić to nie- powiedział Peter
- Przepraszam, ale nadal mi trudno o tym mówić. Kiedyś jak ci bardziej zaufam to Ci powiem - stwierdziłam z przepraszającą miną
- Jak mi bardziej zaufasz ?- spytał zdziwiony-0 co mam przez to rozumieć ? Że mi nie ufasz ?
- Nie, to nie tak- zaczęłam się bronić- Ufam ci- dodałam po chwili
- To co to znaczy że jak mi bardziej zaufasz - spytał a ja wyczułam że jest zdenerwowany
- Po prostu nie ufam Ci na tyle bym mogła się z tobą podzielić tym wydarzeniem- odparłam , a w moich oczach pojawiły się łzy
- Przepraszam. Ja nie chciałem być wścibski- widać, że jest mu głupio- Ale zrozum zależy mi na tobie i na pewno nie pozwoliłbym zrobić ci krzywdy
- Dziękuję- powiedziałam i się uśmiechnęłam- A ty porabiasz ? oczywiście oprócz skoków narciarskich
- A co ja mogę porabiać? - powiedział - uczę się. Chodzę na studia
- O to świetnie. Sama chciałbym pójść na studia, ale to nie realne- stwierdziłam
- Dlaczego- spytał zdziwiony
- Dlatego ,że...............





No i w końcu jestem po 2 miesiącach nie obecności. Wakacje, wakacje i po wakacjach. Teraz czas wsiąść się do roboty. Wszystkich nasz czekają zajęcia w szkołach i poza lekcyjne i jeszcze rodzice, którzy nie dają nam czasami spokoju. Ale cóż trzeba to jakoś wytrzymać i jakoś przetrwać do kolejnych wakacji.

Mi wakacje minęły spokojnie i trochę się nawet i opaliłam. Tylko tyle, że nie miałam dostępu do neta i nie mogłam pisać rozdziałów. Czego i bardzo brakowało.

Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy i będzie wa się podobać.
Piszcze w komentarzykach bo chciałabym zobaczyć czy po takiej długiej mojej nie obecności tutaj jeszcze ktoś będzie chciał to czytać.

A wam jak minęły wakacje ?

Pozdrawiam Aldona :)

P.S. piosenka którą słuchała bohaterka to Krilla- neisha

Polecam mi osobiście się podoba


niedziela, 20 lipca 2014

informacja

Z powodu iż przez 2 miesiące jestem nad morzem na wakacjach, tutaj nie ma w ogóle neta( jakimś cudem udało mi się połączyć po 3 tygodniach ) odcinki prawdo poobnie nie będą dodawane odcinki. Jednak postaram się coś dodać, o ile mi się uda. Życzę miłych wakacji

Pozdrawiam Aldona :-)

P.S.
Wszystkie zaległości napewno nadrobie na waszych blogach, będę się starać ale nie wiem czy też bedę mogła komentować. Z góry przepraszam

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 16

2 miesiące później

Przez ten czas wiele się wydarzyło. Moja noga powraca do sprawności. Mam wspaniałą pracę, na którą nie mogę narzekać. Wręcz przeciwnie ta praca daje mi wiele satysfakcji. Na razie komentuje mecze z bardziej doświadczonymi osobami niż ja i to tylko lub aż pierwsza liga, nieźle prawda ? Do każdego meczu próbuję przygotować się indywidualnie. Każda drużyna ma własną historie i ciekawe epizody w swoich biografiach. Dzięki temu również kibice mogą się dowiedzieć czegoś ciekawego. Najczęściej komentuje mecze piłkarskie, ale zdarzają się także mecze siatkarskie i piłkę ręczną. Cała załoga jest ze mnie zadowolona, a ja po prostu robię to co lubię. To tyle jeśli chodzi o moją prace, a jeśli chodzi o moje życie uczuciowe, to Hym zbyt wiele się nie zmieniło. Zdobyłam nowego przyjaciela Piotrka, naprawdę jest super. Zawsze umie mi dobrze doradzić i w ogóle. Właśnie zapomniałam wam powiedzieć Peter jest w Polsce przyjechał do mnie w odwiedziny. On i ten jego koleżka Tepes. Jak ja go nie trawię.
ducha ciało rzucił się pewien osobnik. Oczywiście nie kto inny jak sam Peter Prevc
- Maniek wstawaj- wydarł się do mojego ucha
- Peter czyś ty zdurniał- spytałam się chłopaka- chcesz bym ogłuchła ?
- Ja, nigdy w życiu- uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam tym samym
- Ty i te twoje nigdy w życiu- powiedziałam nadal uśmiechając się do chłopaka- przez ciebie sama teraz tak mówię
- No i dobrze- powiedział nadal leżąc na mnie
- wygodnie ci - spytałam
- Oczywiście- i jego uśmiech był w tym momencie rozwalający
- Ej to mój tekst- powiedziałam udając obrażoną- zastrzegam sobie do niego prawa autorskie- dodałam
- Tak nie można- powiedział
- A kto tak stwierdził- uniosłam jedną brew
- Ja - powiedział
- Ha ha jasne- zaczęłam się śmiać- a teraz złaź ze mnie grubasie - powiedziałam
- Kogo nazywasz grubasem ? - spytał
- Ciebie - odparłam i wystawiłam mu język
- już nie żyjesz- i zaczął mnie gilgotać pod kolanami. Skubany wiedział gdzie jest mój najczulszy punkt
- Nie proszę przestań- powiedziałam w międzyczasie gdy miałam małą przerwę pomiędzy wybuchem śmiechu
- Nie przestane póki nie przeprosisz- powiedział i jeszcze raz zaczął mnie łaskotać
- Nie proszę tylko nie łaskocz- powiedziałam płacząc ze śmiechu- odwołuje wszystko co powiedziałam
- No dobra mogę przestać cię łaskotać ale nie zejdę jest mi tu bardzo wygodnie- powiedział z cwaniackim uśmiechem i do tego zaczął się jeszcze wiercić

- przestań proszę- powiedziałam próbując go zepchnąć ze mnie
- Nie ma mowy- powiedział i zaczął się bronić, czego efektem było to iż tym razem ja wylądowałam na nim
- Chyba przeszkadzam - nagle do pokoju wszedł Grzesiek i gdy nas zobaczył w takiej pozycji lekko się zmieszał- chciałem wam tylko powiedzieć iż śniadanie
- Dobra grubasie złaź ze mnie- powiedział Peter
- Że niby ja ?- spytałam
- Oczywiście - powiedział i ,, zrzucił ''mnie z siebie
- Ej tak ni wolno. Poczekaj tylko cię dopadnę - powiedziałam i zaczęłam go gonić po całym domu.
- Maniek dobrze się czujesz ?- spytał się Krzysiek gdy tylko zobaczył mnie w salonie
- Dlaczego się pytasz ?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Bo ganiasz biednego Petera w samej bieliźnie po całym domu. Wiesz mi to nie przeszkadza, mam przynajmniej fajne widoki- powiedział Krzysiek
- Wiecie, że nie posiadam piżamy. - odparłam- idę się ubrać
- I się spakować przy okazji- powiedział przerzucając mnie przez ramie jak worek ziemniaków
- O jakim pakowaniu ty mówisz, przecież ja się nigdzie nie wybieram - oznajmiłam nadal tkwiąc na jego ramieniu
- Zarezerwowałem dla nas bilety na dzisiaj na 12. Lecimy na małą wycieczkę- odpowiedział grzecznie
- Czy ty jesteś zdrowy na umyśle- spytałam
- Jak najbardziej - odparł
- Teraz postaw mnie grzecznie na podłodze, bo jak nie to masz przerąbane kolego- powiedziałam
- Ty mi nie groź bo to jest karalne, a mam świadków- odparł
- Ja ci nie grożę, ja tylko ostrzegam- stwierdziłam i zaczęłam bić go po plecach
- Dobra już dobra- powiedział i postawił mnie potulnie na podłodze
- Hahaha - zaczął się śmiać Tepes
- I z czego się śmiejesz debilu ?- spytałam stojąc z założonymi rękami
- Ja debilem, chyba się tobie coś poprzestawiało w te pustej głowie - stwierdził
- To ty, a nie ja się śmieje z był czego- stwierdziłam
- ja z byle czego- prychnął Tepes- po prostu nie wyobrażam sobie jak można spędzać wolny czas z takim kimś jak ty- dodał
- Chciałbyś bym była tylko pustą lalą, która od razu wskoczy ci do łóżka, ale wiedz że nie jesteś ani przystojny ani mądry- mówiądz te słowa stałam z nim twarzą w twarz i dzieliło nas może z 10 centymetrów
- Grabisz sobie- powiedział Tepes
_ Ty już dawno sobie nagrabiłeś, nie wiem co byś musiał zrobić bym zmieniła o tobie zdanie na lepsze- powiedziałam i zaczęłam go trącać palcem w klatkę piersiową
- Dobra spokój, bo jeszcze się tu pozabijacie, a tego nie chcemy - powiedział Maciek, który odciągnął mnie od chłopaka bo zaczynało się robić niebezpiecznie
- Julka weź Malwinę i idźcie na górę by mogła się spakować- poprosił Grzesiek swą dziewczynę
- Lepiej chodzimy- te słowa skierowała do mnie dziewczyna i udałyśmy się do mojego pokoju by mogła lecieć z Peterem na wycieczkę
- Stary przesadziłeś. Wiem, że ona ci się podoba i chcesz ją tylko zaliczyć ale ona taka nie jest - powiedział Prevc do przyjaciela
- Stary wyluzuj czasami trochę. On jest taka jak wszystkie. Prędzej czy później i tak trafi ze mną do łóżka, już w moja w tym sprawa- pozwiedzał to takim tonem by nikt z pozostałych domowników tego nie usłyszał
- Przeginasz - stwierdził Peter
- Ty stary ona ci się podoba. Zabujałeś się w niej - powiedział Tepes lecz Prevc nic mu nie odpowiedział

W tej samej chwili u Malwiny w pokoju
- Co za debil, szuja - nie mogłam powstrzymać nerwów
- Maniek uspokój się- powiedziała Julka - spakuj się i jedz
- Chyba masz racje- stwierdziłam uśmiechając się i rzucając kolejne rzeczy na łóżko- pojadę i będę się świetnie bawiła
- I o to chodzi – powiedziała przyjaciółka i rzuciła się obok mnie na łóżko

No wracam z kolejnym rozdziałem. Teraz wakacje i ja nie wiem kiedy będą kolejne rozdziały, ale mam nadzieje iż co tydzień będą nowe. Zapraszam do czytania.
Pozdrawiam Aldona 
P.S.
Nadrobię wszystkie zaległości jakie mam na wszystkich blogach
Czytasz – Motywujesz
Komentujesz – Podwójnie motywujesz