niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 7

- Jestem Peter- powiedział chłopak i podał mi rękę
- Malwina- powiedziałam i podałam niepewnie swoja dłoń
- Peter Prevc jestem- powiedział i bym wyraźnie zaskoczony ze nie wiem kim on jest, ale po chwili się uśmiechnął
- Krzysiu czy to jest ten Słoweniec ?- spytałam po polsku
- Tak- odparł- witamy u nas w domu. Wybacz Malwinie, za to ze się na nas tak wydarła. Po prostu ma nas juz dosyć bo nie jako pierwszego cię nabraliśmy. Większość sobie myśli ze jest chłopakiem- powiedział do chłopaka
- Nie ma za co- odparł z uśmiechem- to teraz wydaje się śmieszne
- Tak zależy dla kogo- powiedziałam- przepraszam was ale musze iść się uczyć - i skierowałam się w kierunku swojego pokoju
- Nic z tego moja panno, teraz się zajmiesz naszym gościem przy okazji sprawdzisz jak nauczyłaś się języka- Powiedział mądrze Grzesiek
- Do jasnej cholery- powiedziałam po słoweńsku, a Peter zaczął się śmiać
- Widzę, że takie słowa opanowałaś brawurowo- nadal się śmiał
- Malwina znowu za bluźniłaś- powiedział oburzony Krzysiek- jesteś po prostu nie możliwa- dodał
- Nie prawda- powiedziałam- Jak zwykle wszystko jest na mnie, to nie fair
- Oj chyba jednak zamelduje się w jakiś hotelu- powiedział Słoweniec i juz chwytał za swoje walizki
- Nie ma mowy – za protestował Grzesiek- Malwina się tobą zajmie, prawda ?
- Tak to sama przyjemność zająć się kimś kto jest w sobie zapatrzony i myśli ze jest nie wiadomo kim- powiedziałam i po chwili skapłam się, że chłopak wszystko zrozumiał bo niestety mówiłam po niemiecku
- Za kogo mnie masz?- spytał zdziwiony
- Za rozpieszczonego dzieciaka, zapatrzonego w siebie- powiedziałam- fakt wiedze cię po raz pierwszy, ale twoja reakcja na to, ze cię nie znam mówi wszystko- dodałam po chwili
- Nie mam zamiaru zostać z kimś kto mnie nie szanuje i mnie obraza- powiedział juz wkurzony Peter
- Tak jasne, jasne uciekaj, i pamiętaj pochwal się swoim kumplom ze boisz się dziewczyny- dodałam ze śmiechem
- Tak pogrywasz to jedna zmieniłem zdanie, zostaje- powiedział z uśmiechem
- Cholera- powiedziałam i nie miałam zadowolonej miny
- Oj nie przesadzaj nie będzie tak źle- powiedział do mnie Maciek, którego dopiero teraz zauważyłam
- Musi być dobrze- powiedziałam bardziej do siebie niż do niego- nie dam się temu skoczkowi
- Co właściwie ci w nim nie pasuje?- spytał się mnie Grzesiek gdy poszłam do kuchni po napoje
- Nie wiem - przyznałam szczerze - jakaś wewnętrzne przekonanie. Nie umiem Ci tego wytłumaczyć
- Aha- odparł- co ty robisz- i powstrzymał mnie przed dodaniem sodki oczyszczonej do napoju naszego gościa
- No nic przez przypadek wpadło mi w ręce- udawałam niewiniątko
- Tak i ja mam Ci niby wieżyc- uniósł jedna brew do góry
- Naprawdę - powiedziałam uśmiechając się najszczerzej jak potrawie- oj dobra chciałam zrobić mu kawał- przyznałam się w końcu bo jego wzrok mnie przeszywał na wylot
- Lepiej będzie jak sam przygotuje te napoje- powiedział i nalał nowe porcje z nowo otwartych butelek lub soków, w zależności od zamówienia
- Juz jesteśmy, proszę - postawiłam tackę z napojami na stole i podałam jedna ze szklanek Peterowi
- Czy wszystko z tym napojem jest w porządku- spytał podejrzliwie
- Tak jak najbardziej- powiedziałam- To Grzesiek to nalewał nie ja
- Ok to mogę być spokojny- i napił się trochę ze swej szklanki
- Dobra ludki ja juz musze lecieć- powiedział Maciek i wstał z kanapy- powodzenia i wesołych świat. Malwina odprowadzisz mnie do drzwi, chce jeszcze z tobą zamienić słówko
- Pewnie- i wstałam z kanapy- Co tam ?
- Czy ty oszalałaś - spytał się oskarżającym tonem - chciałaś Prevcowi dać sok z sodka oczyszczona?. Wiesz jakie by były tego konsekwencje ?
- Skąd wiesz ?- spytam zdziwiona
- A to juz moja sprawa- powiedział- Obiecaj mi ze nic mu nie zrobisz ani na umyślnie ani przypadkowo. Nie będziesz go atakować, ani nie zrobisz głupich żartów. Obiecaj mi to- powiedział całkiem serio, a ja zrozumiałam ze wcale nie żartuje
- No dobrze juz dobrze, obiecuje - powiedziałam i pocałowałam w policzek na pożegnanie Kota
- My tez juz musimy lecieć - powiedział Grzesiek
- Tylko się nie pozabijajcie , proszę- zwrócił się do nas Krzysiek
- O mnie możesz być spokojny, obiecałam Maćkowi ze nic Peterowi nie zrobię- choć juz miałam plan w głowie tylko musze sprawdzić czy tam u nich obchodzi się lany poniedziałek
- Ja tez nic nie zrobię- powiedział chłopak

Tak zostaliśmy sami. Nie wiedzieliśmy się jak zachować. Każdy robił co chciał ze sobą. Tak nadszedł wieczór, a razem z nim ciemność. W końcu Peter nie wytrzymał
- Masz może jakieś gry planszowe- zwrócił się do mnie - może Twista lub alko chińczyka?
- O czym ty w ogóle do mnie mówisz człowieku- pomyślałam sobie w duchu ale grzecznie mu odpowiedziałam- mam Twista, jak chcesz to pogramy
- no bo ile można siedzieć przed telewizorem i się w niego gapiąc- powiedział a ja byłam zaskoczona , choć nie wiem tak naprawdę czym. bez słowa poszłam po plansze i po chwili wróciłam z gra
- Znasz zasady prawda- spytałam dla pewności
- Pewnie, często gram w to ze swoim rodzeństwem- powiedział mi cos powiedziało ze nie Mozie być aż tak zły. Jak się okazało, potem było kupę śmiechu z naszych figur. Trzymałam się dzielnie ale gdy usłyszałam grzmoty upadlam na Petera, a on z wielkim impetem padł na ziemie.
- Przepraszam, ale - nie dokończyłam bo znowu huknęło, a ja ze strachu wtuliłam się w niego.
- Boisz się burzy- spytał się i potem jednak okazał mi trochę wyrozumienia
- Chodź usiądziemy na kanapie- powiedział, a ja posłuchałam go jak starszego brata
- Dziękuje- powiedziałam- jednak nie jesteś taki zły
Po tym gadaliśmy o pierdołach. On opowiedział mi trochę o sobie, a ja mu również się odwdzięczyłam tym samym. Jednak nie zdradziłam tajemnicy, iż Jestem chroniona przez policje i Jestem świadkiem koronnym. Ten rozdział w swoim życiu chciałam pominąć i jak najszybciej zapomnieć

Jeżeli mówiłam, że jakiś rozdział był beznadziejny to w porównaniu do tego było cudem świata. Ale cóż weny brak i dupa.
Wiem miał być juro ale skoro mam już napisany to wstawiam dzisiaj

Rozdział dedykuję AliiTomlinson3 za to, że jest i przeczytała moje wypociny
Niestety nie zgadłaś moja droga to był Prevc, a nie Biegun. Przepraszam jeśli Cię rozczarowałam


Pozdrawiam Aldona :)

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 6

Do świat coraz bliżej. Zanim się obejrzałam juz była wielka sobota. Była godzina 10 gdy doszły mnie głosy z dołu.
- Ale jak to, dobra juz jadę- usłyszałam glos Krzyska. Cos musiało się stać
- Co się stało? - spytałam schodząc po schodach
- Maciek dzwonił, razem z Krzyśkiem jada po kogoś ,ale nie załapałam o kogo chodzi
- Aha ja właśnie posprzątałam swój pokój i łazienkę. Teraz został mi tylko parter i piwnica- stwierdziłam
- Ale Malwina, czy ty naprawdę nie chcesz jechać na świętą do nas ?- spytał się po raz enty Grzesiek
- Zdania nie zmienię- powiedziałam
- Dobra, dobra juz nie nalegam- powiedział z żalem.
- Dobra posprzątam jeszcze korytarz i spadam do kościoła zanieść koszyczek
- Ok- powiedział- ale pozwól, że ci potowarzyszę
- no dobra- zgodziłam się - ale wiesz co nie posprzątam tylko w waszych pokojach
- Zgoda, chociaż ja mam porządek- pochwalili się Grzesiek
- a wgl jak tam Ci się układa z Julka - spytałam udając się na korytarz na górze
- Dobrze, poza nią świata nie wiedze- powiedział i od razu miał ogniki w oczach
- Ona poza tobą tez- zaczęłam się śmiać
- A spotykacie się w święta?- spytałam choć wiedziałam jaka będzie odpowiedz
- Pewnie w lany poniedziałek- powiedział z cwaniackim uśmiechem
- Dobrze, ze mnie z wami nie będzie bo tak to bym mogła wylądować w wannie pełnej wody- zaczęłam się śmiać
- Pamiętaj ze dzień jest długi i może Cię spotkać niespodzianka- powiedział uśmiechając się dziwnie
- K***a – za bluźniłam po niemiecku
- O widzę, ze nauka nie poszła w las- stwierdził
- No widzisz- powiedziałam z uśmiechem
- A właśnie jak ci idzie nauka języków- spytał z zaciekawieniem
- Niemiecki oraz angielski skończyłam na poziomie średnio zaawansowanym, a słoweński tez juz kończę ale zostało mi tak mniej więcej 1,5 tygodnia nauki- powiedziałam dumnie
- WOW ale jaja, a potem co, jaki język?- spytał zaciekawiany
- Nie wiem może hiszpański, a może francuski- powiedziałam
- A może z językami stop i może nauczysz się jeździć na nartach?- spytał się Grzesiek
- A widzisz gdzieś tu śnieg- spytałam rezolutnie, bo śniegu to w tym roku było bardzo mało
- A kto powiedział, ze trzeba uczyć się w Polsce , możną wybrać się na wycieczkę- powiedział
- Dobra koniec rozmowy chce posprzątać i iść do kościoła- powiedziałam
- Dobra daj pomogę ci będzie szybciej- odparł
- Ale nie ma żadnego ale, dawaj ja dokończę, a ty idź się przebrać - powiedział z wźął się do pracy
- Ok juz niech ci będzie - i poszłam do pokoju. Nie wiedziałam w co się ubrać. wyciągałam z szafy marmurkowe szare rurki, biały top i sweterek. Potem udałam się do łazienki, i wzięłam szybki prysznic. Po jakiś 20 minutach byłam gotowa. Nie wiem dlaczego ale odkąd jestem w tym domu to coraz dłużej siedzę w łazience. Kiedyś starczyło by mi jakieś 10 minut, a teraz. Po prostu masakra. Zeszłam na dół i wzięłam z kuchni koszyczek.
- Ja juz jestem gotowa , idziesz- zaczęłam się na niego drzeć, a gdy nie usłyszałam odpowiedzi postanowiłam do niego zadzwonić
- Gdzie jesteś ?- spytałam się gdy raczył w końcu odebrać telefon
- Jestem przed domem i czekam na ciebie- usłyszałam w odpowiedzi
- A co ty tam robisz? - spytałam, ale odpowiedz sama mi się nasunęła
- Jestem z Julka- usłyszałam to co przypuszczałam
- Dobra to ja sama ide, a wy się nacieszcie sobą- powiedziałam, biorąc klucze z szafki
- Nie ma mowy idziemy z tobą- powiedziała Julka
- Ale....- zaczęłam protestować gdy d nich doszłam, lecz nadal gadałam do nich przez telefon. No tak to tylko ja.
- weź się w końcu rozłącz- odparł Grzesiek
- Spoko- i uczyniłam to co chciał- Ok to ja spadam
- Chyba chciałaś powiedzieć my- skwitowała Julka
- No to chodzimy- stwierdziłam i ruszyłam w kierunku

3 gadziny później

No święconkę juz mam. Dom tez prawie posprzątany. Oczywiście oprócz kuchni i umytych podłóg na dole. Piwnice tez juz sprzątnęłam. Musze przyznać, że chłopaki jaj na płeć męską to dbają o porządek w domu. Cóż, w końcu to dom po ich dziadkach, który dostali na 18 urodziny Krzyska, a staruszkowie przeprowadzili się na starość do bloków, gdzie jak twierdza jest im dobrze, bo maja mieszkanie małe. Dom dostali tylko dlatego iż dziadkowie chcieli trochę swobody dla swoich wnuków. Przeprowadzili się tutaj jakiś rok temu, wiec stosunkowo niedawno. Ale koniec juz tych historii. Gdy byłam juz na górze zobaczyłam ze czas na moja codzienna lekcje nauki. Byłam dumna z siebie, ze tyle juz umiem. Poszłam tylko do łazienki się ogarnąć i udałam się do swego pokoju, by dać sobie nowej porcji wiedzy .

W tym samym czasie u Krzyska

Pojechałem z Maćkiem pod skocznie , by pomoc koledze w potrzebie.
- Cześć co się stało?- spytałem widzach kolegę trochę w podłamanym stanie
- Byłem w Częstochowie- odpowiedział- chciałem przed świętami zobaczyć ten słynny klasztor- dodał po chwili
- No dobra, ale co się stało, że teraz jesteś pod skocznią- spytał Maciek trochę zdziwiony
- No bo po drodze doszedłem do wniosku, ze zajrzę jeszcze na wielka krokiew. Troszkę było mi nie podłodze, ale cóż. No i gdy chciałem juz wracać to nie mogłem wcale swojego auta odpalić. A pomoc nie zdąży bym na święta wrócił do domu. Wiec wybrałem numer Kota i poprosiłem o pomoc- skończył swój monolog
- Masz szczęście, za pół godziny byś mnie nie dorwali- odparł Kot
- Pomożecie mi- spytał błagalnie- odholujecie mnie do jakiego hotelu
- Mam lepszy pomyśl- odparł Krzysiek- zabiorę cię do siebie. Co prawda mnie nie będzie w domu, ale za t mój współlokator zostaje
- Ale nie będę przeszkadzali- spytał się by być pewnym
- Spoko dogadacie się- powiedział Maciek, ale w cale nie był tego pewny

Dojechaliśmy do Miętusów. Krzysiek wpuścił mnie do domu. Muszę przyznać dom mieli bardzo ładny i bardzo czysty.
- Wow ale macie czysto- powiedziałem rezolutnie
- To nasz lokator posprzątał, właśnie gdzie jest Maniek?- spytał się Krzysiek brata
- U siebie, mógłbyś po niego podejść, a my zaniesiemy twoje walizki do pokoju-
powiedział Grzesiek, a ja uczyniłem to o co mnie prosić- jego pokój jest na wprost schodów
Pomału ruszyłem do pokoju mojego przyszłego współlokatora. Gdy zapukałem na samym początku zauważyłem ze ona raczej ona się uczy. tylko za nim się o tym zorientowałem dziewczyny juz nie było w pokoju, za to dało się słyszeć kszyki a dole
- ja mogliście znowu to zrobić. Wiecie, że te chłopak gdy mnie zobaczył miał minie gdyby zobaczył Ufo. Mam dosyć najpierw Dawid, potem Kuba i Klemens a teraz on- powiedziała dziewczyna- a tak właściwie jak masz na imię ?- nagle zwróciła się do mnie, a ja byłem w szoku
- Cześć jestem .......



No i kolejny rozdział za nami. Jest denny ale cóż.
Jak myślicie kto jest tym chłopakiem, którego nie rozpoznała Malwina ?

Pozdrawiam i życzę miłego czytania Aldona :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział piąty

2 miesiące później

Ten czas minął mi bardzo szybko. Kamil wygrał puchar świata. Skoki się skończyły. Chłopakom przeszła złość na mnie za ich psa. Zanim się obejrzałam już jest połowa kwietnia i za chwilę święta. Wstałam dzisiaj z niechęcią spojrzałam na datę w moim telefonie i na godzinę przy okazji. No tak dzisiaj finał pucharu króla. Barcelona kontra Real Madryt. Nienawidzę jak dwa te klubu grają razem, bo zawsze kłócę się z chłopakami, gdyż bracia Miętus są fanami Barcelony. Jak te dwa wielkie kluby grają razem to wolę by był remis, ale niestety ktoś musi dzisiaj wygrać, bo przecież nie może być dwóch zwycięzców. Niechętnie wstałam z ciepłego łóżka i udałam się do łazienki. Po porannych czynnościach zeszłam do kuchni.

- Cześć wam co dzisiaj robimy?- spytałam wchodząc do pomieszczenia, gdzie już Krzysiek i Grzesiek jedli śniadanie
- Możemy iść na spacer, a wieczorem mecz- powiedział Grzesiek
- No nie tylko proszę was znowu nie zaczynajcie- jęknęłam
- Ale o co ci chodzi- spytał się Grzesiek- Tylko Barca i już
- Wiecie, ze nie lubię oglądać klasyka, bo zawsze się z wami kłócę, jak było w lidze gdy Barca wygrała ostatnio 4:3. Same kłótnie i spory, ze to sędzia taki, że ten dostał kartkę niesprawiedliwie, że ten powinien opuścić boisko. Przez tydzień się nie odzywaliśmy do siebie- powiedziałam jedząc płatki na mleku
- Oj tam oj tam- powiedział Krzysiek- mam pytanie
- Tylko nie znowu o święta bo zdania nie zmienię- Powiedziałam
- Oj Malwina przecież nie możesz zostać sama w domu- powiedział Krzysiek
- Nie pojadę do wszej rodziny na święta i tyle, ja zostaję tutaj nawet sama- odparłam
- Jesteś uparta jak osioł- skwitował Grzesiek
- Wiem - powiedziałam z uśmiechem
- Kobieto, ty to mnie powalasz po prostu- stwierdził Grzesiek i uderzył się w czoło
- czym?- nie wiedziałam o co mu za bardzo chodzi
- Swoim zachowaniem,zmieniłaś się - odparł Grzesiek
- Ja, na lepsze czy na gorsze - spytałam
- Zależy z której strony patrzysz- stwierdził Krzysiek
- Czyli ?- spytałam podnosząc jedną brew
- Bo jeśli chodzi o porządki i gotowanie oraz o charakter to na lepsze- powiedział- a jeśli chodzi o twoje zamiłowania do klubów to ....
- Odejdź zarazo- dodał Grzesiek do słów Krzyśka
- Czy Kota też tak męczycie- spytałam trochę rozbawiona
- Oczywiście nie lubimy podczas meczów kibiców naszego wroga- powiedział z pełną powagą Grzesiek ,a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem
- Cześć,- przywitała się z nami Julka
- Z czego się śmiejesz- dodał Maciek, który ukazał się w drzwiach kuchni
- Z chłopaków- powiedziałam i znowu zaczęłam się śmiać
- Aha- tylko tyle powiedział
- Czy wy znowu o tym głupim meczu- powiedziała błagalnie Julka
- To nie żaden głupi mecz, to klasyk- powiedział Krzysiek oburzony
- Dobrze, dobrze spokojnie- powiedział speszona dziewczyna- a jak ta ze świętami ?
- - Nic się nie zmieniło- powiedział Grzesiek- jest uparta jak osioł
- No i dobrze, powiedziałam i zdania nie zmienię zostaje tutaj i koniec kropka- powiedziała- i do was też nie pójdę- dodałam widząc, ze chcą coś powiedzieć
- Dobra- powiedział Maciek- to co robimy dzisiaj ?
- Wiem idziemy na pizzę- powiedziałam
- Przecież dopiero co jadłaś śniadanie- powiedziała Julka
- No i co z tego - powiedziałam wzruszając ramionami- Albo nie jeźdźmy na wycieczkę rowerową
- Ok to mogę zrobić, uwielbiam rowery- powiedziała Julka, ale chłopaki nie byli zbytnio zadowoleni
- Co jest ?- spytała Julka
- No bo Malwina nie ma roweru- powiedział Krzysiek
- No to ja jej pożyczę- stwierdziła Julka
- Możemy też zadzwonić po chłopaków - dodałam - to będzie taka męska wyprawa. My i przyroda
- Malwina to nie będzie męska przygoda, to będzie wyglądało tak, że ty i Julka zamęczanie nas ciągłym gadaniem- powiedział Grzesiek
- Oj kotku grabisz sobie- powiedziała Julka do chłopaka. własnie zapomniałam wam wspomnieć, ze są parą od jakiś 3 tygodni
- Ale Julka to zawsze tak wygląda0- zaczął się bronić Grzesiek
- No on ma racje- poparł brata Krzysiek - a teraz szwagierko udaj się po te rowery. Ja zadzwonię po chłopaków, i za 15 minut się widzimy. Wyszykujecie się- spytał się mnie i Julki
- Jak byś mnie nie znał- powiedziałam do Grześka- i starczą 3 minuty- powiedziałam i już znikłam w swoim pokoju
- To ja też lecę, nie jestem tak szybka jak ona- powiedziała Julka i już jej nie było, za to pojawiła się z powrotem Malwina

Po 15 minutach przed domem Miętusów byli już wszyscy, no oprócz oczywiście Julki.
- Weź po nią idź- zwrócił się Krzysiek do swego brata
- No już wychodzi- powiedział pokazując palcem na swą ukochaną
- Już jestem, chodź po rower- zwróciła się do mnie
- Ok, to gdzie jedziemy- powiedziałam zanim poszłam do dziewczyny po mój środek komunikacji
- Tam gdzie nas nogi poniosą- powiedział Kamil
- Oj coś czuje, że daleko- powiedział Dawid
- Już jesteśmy to co jedziemy ?- spytałam się naszych towarzyszy
- Pewnie- odpowiedziała Ewa Stoch, która również postanowiła się z nami wybrać

Jechaliśmy chyba z godzinę, gadając o pierdołach. Nie byłabym sobą gdybym czegoś nie odwaliła. Oczywiście jechałam sobie na końcu z Julką i Ewą gadając o pierdołach. Gdy nagle wpadłam w dziurę, która była w asfalcie i wyleciałam przez kierownik z wielkim impetem zaliczając glebę stulecia.
- Malwina nic ci nie jest- spytał się Jasiek, który jako pierwszy podbiegł do mnie
- Nic tylko trochę się poobijałam i trochę rękę i nogę starłam - odparłam podnosząc się z ulicy
- Malina jak to nic skoro masz dziurę w spodniach- odparł Maciek
- Oj dajcie spokój, to nic takiego- odparłam lekko się krzywiąc z bólu
- Jedziemy do szpitala- zarządził Kamil- trzeba to opatrzeć
- O nie do żadnego szpitala nie jadę - powiedziałam stanowczo
- Bez dyskusji mi tu Jedziemy i kropka- powiedział Maciek po czym posadził mnie na swojej ramie przy pomocy Jaśka i ruszyliśmy do szpitala
- Wezmę jej rower- powiedział Dawid i ruszył swoim rowerem a obok prowadził mój, a raczej Julki rower

Po jakiś 10 minutach byliśmy już na miejscu. Dobrze, że przyjęli mnie od razu, bo inaczej bym im uciekła. Prawie mi się to udało, ale w ostatniej chwili złapał mnie Maciek. Skubany jeden. Nie podaruje mu tego. Od małego nie lubiłam lekarzy, szpitali. Bałam się ich. No tak można powiedzieć, ze 20 letnia kobieta się boi szpitali. Ale mam już tak i nic na to nie poradzę. Było trochę krzyku z mojej strony gdy lekarz przeczyszczał mi kolano z kamieni. Bolało jak ktoś by mi papierem ściernym zdzierał skórę. Nigdy więcej szpitali. Udało nam się dość szybko uporać z moimi ranami. Kilka szwów, opatrunków i po krzyku. Po jakiś 2 godzinach wyszłam z gabinetu.
- Co tak długo- spyta się Dawid
- Malwina kilka razy uciekła z klozetki i ją łapałem po całym gabinecie- powiedział Maciek
- haha taka stara, a boi się lekarzy- zaczął mi docinać Jasiek
- Każdy ma jakieś lęki . Ja wolę siedzieć u dentysty niż iść do lekarza- stwierdziłam i udałam się w kierunku wyjścia

5 godzi później

Siedzieliśmy grupka przed telewizorem w oczekiwaniu na mecz. Dokładnie był Maciek i ja na jednej kanapie jako kibice realu, na drugiej Krzysiek, Grzesiek i Dawid. Natomiast na dwóch pozostałych fotelach siedział Klemens i Jasiek jako, że żadnej z tych drużyn nie kibicowali. Oczywiście Julka siedziała ze swoim ukochanym.
- Zobaczycie przegracie- powiedział Dawid
- To się jeszcze okaże- powiedziałam

I tak się zaczął długo wyczekiwany moment. Usłyszeliśmy gwizdek i w tedy się zaczęło. Każdy krzyczał coś innego. aż tu nagle w 10 minucie, już w 10 minucie mogłam się cieszyć z bramki mojej kochanej drużyny. Zaczęłam tańczyć jakiś dziki taniec zapominając o bólu, jaki mi sprawia kolano po dzisiejszym wypadku.
- Tak, tak właśnie puchar jest bliżej nas- zaczęłam śpiewać
- Och, tak, och tak ciesz się puki czas- dodał swoje Dawid
- Za chwile przyjdzie na nas czas i puchar będzie nas - Dodał Grzesiek
- Chcieli byście- powiedział Maciek
Pierwsza połowa upłynęła dość spokojnie. Trochę się przedrzeźnialiśmy, ale to wszystko. Zaczęła się druga połowa. Gdy w 68 minucie Barca strzeliła gola. Załamałam się, bo od tej pory Królewscy zaczęli grać jak cioty

- No zmień ich w końcu, bo przegramy mecz. Wpuść Moratę. może strzeli- zaczęłam drzeć się do telewizora
- Spokojnie- powiedział Maciek, a chłopaki zaczęli się śmiać
- Dobrze nie zmieniaj ich,a puchar będzie nasz- stwierdził Krzysiek

No nie teraz siedziałam jak na szpilkach przed tym telewizorem i modliłam się o cud. I w końcu nastał w postaci Bale, który popisał się wspaniałym rajdzie po boisku i strzelił piękną bramkę w 85 minucie, znowu był wielki okrzyk radości z mojej i Maćka strony. Ale nie na długo bo w 90 minucie przeżyłam normalnie kilka zawałów serca. Ale na szczęście nie strzelili nam braki. Tak koniec meczu Real pokonał Barcę 2:1
- Dobrze, ze tak to się skończyło gdyby była dogrywka przegrali by- skwitowałam ziewając
- Ważne, że wygraliśmy- powiedział Maciek
- Tak - powiedziałam

Obejrzałam jeszcze tylko dekoracje i udałam się na spoczynek.

Tak, tak, tak. powracam w końcu z dłuższym rozdziałem. Nie podoba mi się za bardzo ale trudno się mówi. dziękuję również za prawie 300 wyświetleń.

Mi święta minęły bardzo fajnie. A wam byliście bardzo zlani w lany poniedziałek

Pozdrawiam Aldona :)



sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział czwarty

Chciałam udać się do Julki, ale własnie zdałam sobie sprawę, ze nie wiem w którym domu mieszka. Nie mając wyjścia usiadłam na kamieniu, który znajdował się koło posesji braci Miętus. Nie miałam pojęcia jak by tu się zemścić na chłopakach, za ten ich żart. Do pewnego momentu, gdy podszedł do mnie ukochany piesek chłopców.
- Cześć Misiek z nieba mi spadłeś- powiedziałam do psa biorąc go na ręce
- Cześć, co ty tu robisz- powiedziała Julka podchodząc do mnie
- Nie mogę z nimi więcej przebywać, a właśnie chciałam udać się do ciebie, ale nie wiem gdzie mieszkasz- przyznałam się
- Aha, rozumiem. Co znowu odwalili- spytała
- Opowiem ci za chwilę, ale znalazłam już pewien pomysł, a ten piesek mi w tym pomoże- powiedziałam z cwaniackim uśmiechem
- Oj coś czuję, że za tym kryje się coś niedobrego- powiedziała Julka- Szykują się kłopoty- dodała po chwili
- Oj to naprawdę nic takiego, chodź to ci opowiem- powiedziałam do dziewczyny i udałyśmy się do jej domu

W tym samym czasie w domu Miętusów

- No w końcu się tego pozbyłem, nie daruję jej tego- powiedział Krzysiek siadając obok chłopaków na kanapie
- Oj nie przesadzaj, ale trzeba przyznać ma temperament- powiedział Dawid
- No jest jedyna w swoim rodzaju- powiedział Maciek
- Uuu wpadła Ci w oko- zaczął się śmiać Jasiek- czy to możliwe, że jakaś w końcu cię usiedli
- Oj dajcie spokój- powiedział chłopak czerwieniąc się

W tym samym czasie w domu Julki

- Malwina przecież chłopaki za o cię znienawidzą- powiedziała przerażona
- Oj daj spokój zrobię im jabłecznik i przestaną się gniewać- powiedziałam kończąc swój plan
- Po dzisiejszym dniu nie sądzę- powiedziała Julka
- No może troszkę przesadzam, ale raz się żyje- powiedziałam i ruszyłam w kierunku mojego owego domu
- Malwina, oni się wściekną- jęknęła dziewczyna wchodząc do mojego nowego domu- cześć chłopaki
- Siemanko wszystkim- powiedziałam radośnie- patrzcie kogo znalazłam i ukazałam im ich ukochane zwierze w nowej postaci
- Malwina zabiję cię, już nie żyjesz- zaczął krzyczeć Grzesiek
- Jak mogłaś, za co to wszystko- powiedział Krzysiek- tylko za to, że zrobiliśmy Dawidowi kawał
- tak dokładnie- powiedziałam już lekko wkurzona

Mój plan był bowiem taki. Gdy złapałam ukochanego psa chłopaków troszkę go ostrzygłam i ufarbowałam. Teraz jest bowiem czerwony, a na grzbiecie ma powycinane romby. Fakt trochę przesadziłam dopiero teraz to widzę.

- Jak ja się z nim pokarzę, na mieście- lamentować Grzesiek, a chłopaki patrzyli to raz na mnie, to na chłopaków. Julka też wolała uciec z ich pola widzenia
- Oj nie przesadzaj, troszkę go ulepszyłam, a poza tym za 6 miesięcy nie będzie po tym śladu- dodałam
- AŻ 6 miesięcy, ty zwariowałaś to kupę czasu- powiedział Grzesiek
- Naprawdę, teraz to dopiero zauważyliście. Zobaczcie ja przez ostatnie 6 miesięcy byłam trzymana pod kluczem. Nigdzie mi nie można było wychodzić- powiedziałam a pierwsza łza spłynęła mi po policzku- Może w końcu teraz zrozumiecie jak się czuję. Myślicie, że łatwo mi jest żyć z myślą, ze przeze mnie zginęła moja cała paczka przyjaciół. Na waszym psie tych wzorków niedługo nie będzie widać, a ja będę miała ten widok przed oczami do końca życie- nie wytrzymałam i wybiegłam do ogrodu. W końcu powiedziałam to co mi leży na sercu. Ale czy tak powinnam się zachować. Miałam chyba wyrzuty sumienia, spowodowane tym psem

- Mogę - powiedział Maciek wskazując miejsce na śniegu obok mnie
- Jak chcesz- powiedziałam i wtuliłam głowę w swoje kolana, a po mojej twarzy popłynęły łzy, łzy smutku i żalu, żalu do samej siebie
- Proszę nie płacz- powiedział i otarł mi łzy kciukiem
- Nie mam już siły na nic- powiedziałam nie ruszając się z miejsca, nawet nie zareagowałam na zimno, które panowało na dworze
- No że wstaniemy , proszę nie chce być chory, ty też nie powinnaś- powiedział i jednym ruchem postawił mnie na nogi
- Wiem co się wydarzyło- powiedział nagle mój towarzysz, a ja tylko wyszczerzyłam na niego oczy
- skąd- tylko tyle mogłam z siebie wydusić
- Ponieważ jestem twoim opiekunem, policja mnie wybrała- odparł
- Co ale jak to- nie wiedziałam o czym on za bardzo mówi
- Ja też tego nie rozumiem- odparł szczerze- ale wiem co ci poprawi humor
- No co- powiedziałam z lekkim uśmiechem
- Dzisiaj jest mecz realu- powiedział- wiem, że jesteś ich fankom, możemy obejrzeć, ale najpierw przeprosisz chłopaków za psa, ok ?
- Oj, sama z siebie bym przeprosiła bo wiem że zachowałam się jak głupia smarkula- skomentowałam
- Oj każdy ma swoje odbicia, a teraz chodź powiedział i dał mi swoją bluzę by było mi cieplej

Po tym jak wróciliśmy do domu, Przeprosiłam chłopaków. Posiedziałam z nimi jeszcze z 2 godziny, a potem z Maćkiem poszliśmy do mojego pokoju by obejrzeć mecz Realu z schalke.

- To będzie mecz zapowiada się naprawdę interesująco- powiedziałam siedząc wygodnie na łóżku z paczką chipsów
- Oj tak, pewnie Real wygra- powiedział
- Na pewno- dodałam z uśmiechem

Nie dane mi było obejrzeć cały mecz, ponieważ w połowie odpłynęłam w krainę Morfeusza.


no i kolejny za nami. Jest dobrze, ale myślałam że będzie lepiej. Piszę go tylko z jednego powodu.

Chciałabym wam złożyć najlepsze życzenia z okazji świąt Wielkiej Nocy. Mokrego dyngusa, byście spędzili te święta w gronie rodziny i przyjaciół.

wiem, że krótki, ale następny będzie na pewno dłuższy
Pozdrawiam Aldona :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział trzeci

Obudziłam się na drugi dzień z potwornym kacem moralnym. Nie wiem dlaczego, ale byłam tak ,,skacowana ", że nic nie chciało mi się robić. Sięgnęłam po telefon by sprawdzić, która jest godzina. Zerknęłam i oniemiałam. Była 6.30. Matko Święta dawno o tej porze nie wstawałam. Postanowiłam, iż chłopakom zrobię niespodziankę i zeszłam na dół by zrobić im śniadanie. Nie miałam bladego pojęcia co by z chęcią zjedli. Zajrzałam do lodówki. No tak same jajka , czy oni nie mogą zrobić raz porządnych zakupów? Niestety mnie nie wypuszczali nawet do sklepu, ale gdybym teraz poszła do pobliskiego nic mi by się nie stało przecież, to zaledwie 2 minuty stąd trzeba tylko przejść z 200 metrów. Postanowiłam się ubrać i pójść po zakupy. Poszłam do pokoju się ogarnąć i do łazienki. Wszystkie czynności zajęły mi może z 10 minut. Naprawdę nie wiem jak można spędzać w łazience 1,5 godziny. Zeszłam na dół założyłam buty i udałam się do sklepu spożywczego. Tak dawno nie wychodziłam na świeże powietrze. Byłam więźniem przez ostatnie 6 miesięcy, ale koniec z tym. Mam nadzieję, że już będę mogła wyjść normalnie z tych 4 kątów. ale pewnie najpierw czeka mnie porządny opierdziel od chłopaków za to, że wyszłam sama z domu, Ale ta chwila była warta tego.
-Dzień dobry- powiedziałam wchodząc do sklepu
- Dzień dobry w czym mogę pomóc- spytała się mnie ekspedientka, która może miała z 22 lata
- Poproszę 6 bułek kajzerek, z 15 plasterków sera żółtego ,, gouda", dwa pomidory, ogórka, sałatę, i z 15 plasterków tej wędliny- pokazałam młodej dziewczynie wędlinę, która i się spodobała, bo była bardzo chuda
- Proszę- powiedziała podając mi zakupy- coś jeszcze?
- A tak poproszę jeszcze wodę niegazowaną- powiedziałam przypominając sobie jeszcze
- Żywiec z gór może być- spytała się
- Tak, tak oczywiście- odparłam- to wszystko dziękuję
- 30 złotych i 15 groszy - odparła dziewczyna
- Proszę- podałam podaną kwotę i ruszyła w kierunku wyjścia
- A zapomniałam zupełnie- powiedziała waląc się w czoło- poproszę jeszcze multiwitaminę ,, Tarczyna "
- Proszę - podała mi dziewczyna sok
- ale przepraszam bardzo, mogę prosić duży i najlepiej dwa- odparłam
- Tak oczywiście- odparła- skleroza nie boli prawda
- Tak ja twierdzę, że już mam demencje starczą-odparłam i zaczęłam się śmiać a dziewczyna poszła w moje ślady
- Nigdy cię tu nie widziałam- powiedziała nagle- jesteś tu nowa ?
- Tak jakby, mieszkam tu już dwa tygodnie, ale raczej nie wychodziłam z domu
- O to fajnie jak chcesz to mogę pokazać Ci okolicę- powiedziała dziewczyna- Jestem Julka
- Malwina - odparłam
- Mieszkasz gdzieś niedaleko
- Tak jestem współlokatorką braci Miętus- odparłam chodź nie wiedziałam czy dobrze robię, ale w końcu może poznam jakiś ludzi
- O to fajnie, ja mieszkam obok chłopaków, przyjaźnimy się- powiedział z uśmiechem- teraz już wiem dlaczego ostatnio nie mieli czasu nigdzie wyjść
- Daj spokój prawie mnie zamęczyli- powiedziałam- Dobra muszę iść jak coś to się zgadamy, życzę miłej pracy- powiewałam i wyszłam do sklepu po czym udałam się w kierunku domu

Tak jak przypuszczałam chłopaki już nie spali i czekali na mnie z rękami przy drzwiach. Nie mieli zbyt ciekawych min

- Czy ty oszalałaś- zaczął się drzeć Grzesiek
- Dajcie spokój ja poszłam tylko po zakupy bo wasza lodówka świeci pustkami- powiedziałam i ruszyłam z torbami zakupów do kuchni
- Malwina, by się boimy o ciebie, zrozum- powiedział Krzysiek
- Ale naprawdę nie trzeba- powiedziałam - Jestem dużą dziewczynką, no i w końcu poznałam kogoś poza wami
- Co? kogo- zadawali pytania jeden przez drugiego
- Julkę waszą sąsiadkę, jest naprawdę bardzo miła- powiedziałam przy rozpakowaniu zakupów
- A Julka, no tak my się przyjaźnimy z nią- powiedział Grzesiek z uśmiechem
- O widzę, że ci się podoba, ktoś tu się zakochał- powiedziałam zaczynając robić kolorowe kanapki
- Oj daj spokój,- powiedział chłopak, ale ja nie dawałam za wygraną- oj dobra, dobra, podoba mi się i co już nie patrz na mnie tak
- Wiedziałam, i chyba ze wzajemnością- powiedziałam - no i proszę nie gniewajcie się już dłużej na mnie
- Ja nie mogę- powiedział Krzysiek na co Grzesiek przytaknął- a o powiedziałaś
- Że mieszkam z wami i jestem waszą współlokatorką to wszystko i, że ostatnio nie dawaliście mi żyć-
- Co my tobie chyba ty nam - powiedział Grzesiek
- Tak, tak sobie tłumacz- powiedziałam i postawiłam śniadanie na stole

Oczywiście po śniadaniu przyszedł prawdziwy horror dla mnie. Chłopaki przez pół godziny darli się na mnie za to, że wyszłam na zewnątrz. Mówili coś do mnie, ale ja jednym uchem słuchałam, a drugim wypuszczałam. Kazali mi coś tam obiecać ale mi to ,, zwisało". Potem poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się uczyć, tak sama z siebie. Codziennie uczę się po godzinie języka niemieckiego, angielskiego, a ostatnio zaczęłam uczyć się języka słoweńskiego. Teoretycznie umiałam angielski i niemiecki, ale chciałam nauczyć się ich dobrze. Tak więc uczyłam się tych języków dla siebie. Chłopaki wiedzieli, w jakich godzinach się uczę i wtedy ma mi nikt nie przeszkadzać. Po jakiś 3 godzinach nauki postanowiła zejść na dół do chłopaków, bo chciałam wyjść na spacer. W końcu się zgodzili , naprawdę świetnie się bawiłam . Nie znałam ich od tej strony.

2 tygodnie później

-Malwina wiesz, ze mamy dzisiaj gości- wpadł do pokoju Grzesiek
- Mówiłam, żeby mi nie przeszkadzać jak się uczę- rzuciłam w niego jedną z książek
- tylko pamiętaj za pół godziny na dole- odparł
- za godzinę kończę i wtedy zejdę- powiedziała i dalej zaczęłam się uczyć

W tym samym czasie na dole

- Cześć chłopaki w końcu jesteście tak mi was brakowało- przywitał się Krzysiek z chłopakami
- No nam was też- odparł Kot. Do domu Miętusów zawitali Kot, Stoch, Żyła, Kubacki, Murańka oraz Ziobro
- Fajnie macie, ale tu porządek, od kiedy wy tu sprzątacie- spytał się Kamil
- I pieczecie takie pyszne ciasto- do jabłecznika wyrobu Malwiny dopadł się Żyła
- posprzątał i ciasto zrobił nasz współlokator Maniek- powiedział Grzesiek, chciał zobaczyć minę kolegów jak zobaczą że to dziewczyna, oczywiście Kot o wszystkim wiedział bo był jej opiekunem
- To wy macie współlokatora ?- zdziwił się Jasiek
- No i to jakiego- powiedział Krzysiek
- Właśnie może ktoś iść Po Mańka- spytał się Grzesiek
- Przecież tutaj stoi- powiedział Dawid i wskazał na Maćka
- A no bo nasz współlokator też ma na przezwisko Maniek- uświadomił kolegów Grzesiek
- Dawid mógłbyś iść po Mańka, pokój ma na przeciwko schodów- oznajmił kumplowi Krzysiek
- Doba już idę- i ruszył po schodach

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, a potem ktoś wszedł do mojego pokoju
- Cześć Maniek chłopaki chcą byś zszedł na...- ale nie dokończył bo wybiegł z pokoju i nawet nie zamknął za sobą drzwi. Jego wrzaski było słychać nawet na górze

- Mówiliście że to wasz kumpel a nie dziewczyna - ,zaczął się drzeć na braci, a tamci mieli niezły ubaw
- Ja im pokarzę- powiedziałam do siebie i zbiegłam na dół. Miny chłopaków gdy mnie zobaczyli były bezcenne. Ja nie zwracałam na nich uwagi podeszłam do braci i zaczęłam się na nich wydzierać
- Jak mogliście waszych kumpli wprowadzić w błąd. Wiecie jak się chłopak przestraszył. Wyglądał tak by zobaczył ducha, a teraz żegnam nie wiem kiedy wrócę, bawcie się dobrze- powiedziałam i wzięłam dwa kawałki jabłecznika do dłoni i ,, przykleiłam" je do twarzy braci Miętus, którzy się tego nie spodziewali., a ja wyszłam z domu.Zamierałam tam jeszcze wrócić, ale nie sama


No i kolejny rozdział za nami. Jest dobrze Nasza bohaterka ma już w głowie pewien plan.dziękuje Monice za komentarz. i proszę o więcej waszych opinii, nawet jakieś buźki czy coś. Dziękuję również za prawie 120 wejść na tego bloga

Zapraszam również tutaj
tam już jutro nowy odcinek

Pozdrawiam Aldona





poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział drugi

W tym samym czasie Soczi

Usłyszałem nagle pukanie do drzwi. Niechętnie wstałem i ruszyłem, w ich kierunku. Gdy nacisnąłem i otworzyłem je byłem zaskoczony.
- Dzień dobry- powiedział jeden z mężczyzn
- czy pan Maciej Kot?- spytał drugi
- Tak to ja, a o co chodzi ?- spytałem zdziwiony wizytą owych dwóch panów
- Wyjaśnimy jak wejdziemy do sirotka- odezwał się pierwszy z nich - czy jest pan obecnie sam w pokoju ?
- Tak jestem sam- powiedziałem - skoro musicie proszę wejdźcie- zaprosiłem niechętnie niespodziewanych ,, gości "
- Tak więc my jesteśmy z wydziału policyjnego- powiedział pierwszy z nich i ukazali mi legitymacje
- Mogę wiedzieć o co chodzi ?- spytałem zdezorientowany całą sytuacją
- Na samym początku pragnę powiedzieć iż przez ostatnie dwa miesiące obserwowaliśmy pana- powiedział jeden z nich, natomiast drugi przyglądał mi się uważnie
- Co ale jak to, dlaczego- spytałem zdziwiony
- Zaraz do tego dojdziemy- powiedział drugi z nich ale nadal bacznie mi się przyglądał i zaczął coś notować na kartce papieru
- Widzi pan- zaczął pierwszy z nich- mamy dla pana misje specjalną i niestety nie może pan z niej zrezygnować
- Ale jak to przecież ja się do niczego nie zgłaszałem- sprzeciwiłem się bo teraz już całkowicie nie wiedziałem o co chodzi
- Wiemy, że pan się do niczego się nie zgłaszał ale to my wybraliśmy pana - powiedział spokojnym tonem pierwszy z nich, który był lepiej zbudowany
- Ale jak ?- nie mogłem uwierzyć dlaczego to akurat mnie spotkała a nie kogoś innego
- Mieliśmy 5-ciu kandydatów, ale to pana wybraliśmy bo jest pan dla nas najbardziej odpowiednią osobą - powiedział ten, który robił notatki
- Na czym ma polegać to zadanie ?- spytałem już godząc się na to choć nadal nie wiedziałem na co
- Pana zadanie będzie polegać na tym iż będzie pan chronił i opiekował się świadkiem koronnym - powiedział, a sens tych słów dotarł do mnie dopiero po jakimś czasie
- Ja mam się opiekować świadkiem koronnym, - spytałem z nutką niedowierzania- ale jak skoro mnie nie ma wiecznie w domu
- Normalnie- powiedział bardziej barczysty mężczyzna- po prostu zadanie będzie polegać na tym iż będzie pan od czasu do czasu zaglądać do niej, by nie czuła się samotna-zakończył swą wypowiedź
- Nią, czyli to jest dziewczynka- spytałem zdziwiony- no ładnie będę opiekował się jakąś smarkulą- pomyślałem sobie w duchu
- Dziewczynką, tak bym tego nie określił- powiedział drugi z nich
- Czyli to jest kobieta. Pewnie spokojna i sympatyczna, ale zarazem może być pustą lalą- powiedziałem
- Z tym iż jest sympatyczna to się zgadzam,. Z tym iż jest spokojna to nie bardzo, to żywy wulkan oraz nie jest plastikiem, wręcz przeciwnie uwielbia dresy, kocha real Madryt- powiedział barczysty mężczyzna
- Jak to lubi piłkę nożną ?- spytałem zdziwiony bo rzadko spotyka się takie dziewczyny
- Tak i jej ulubionym klubem jak już wspomniałem jet real Madryt- odparł mój rozmówca- posłuchaj wybraliśmy ciebie z kilku względów. po pierwsze macie takie same zainteresowania, lubicie jeden klub piłkarski. po drugie wpłyniesz na nią uspokoi się trochę, naprawdę to czysty wulkan energii, wiem co mówię bo zajmowałem się nią przez ostatnie pół roku- odparł i się uśmiechnął
- Aha- tylko tak skwitowałem
- A teraz czas byś poznał jak Malwina został świadkiem koronnym i jej dotychczasowe życie- powiedział drugi z nich i pokazał mi jej zdjęcie. Muszę przyznać, że jest bardzo ładna

Pół roku wcześniej

Będąc w kuchni nagle usłyszałam dźwięk swojego telefony. No tak sms od mojej kumpeli Gośki

,, Hej stara? Co robisz jedziemy na lody ?"

Odpisałam prawie natychmiast

,, Pewnie. Już wyciągam rower i zaraz będę u ciebie :) "

Nie czekałam na odpowiedź zbyt długo

,, I jak do Brzezin ? Tam są najlepsze "

Odpisałam zamykając drzwi domu

,, Pewnie tam są pyszne. :D A kto jeszcze jedzie ? "

- Cześć stara- przywitała mnie przyjaciółka- już i mówię kto będzie, no oczywiście ty i ja oraz Basia, Klaudia, Emila, Justyna. Same baby- odparła z uśmiechem mamy się spotkać po drodze
- Ale super- to zdanie było takie oczywiste. Cieszyłam się na to spotkanie lecz nie wiedziałam, że ten dzień będzie najgorszy w moim życiu.

Spotkałyśmy dziewczyny koło małego lasku. Jak zwykle gadałyśmy o pierdołach, było kupę śmiechu jak zawsze.Jednak nie było nam dane skosztować tych pysznych lodów. Gdy dojechaliśmy do celu naszej wycieczki, nagle odwróciłam głowę. Ten gest był i będzie moim przekleństwem. Gdy odwróciłam głowę w prawo zobaczyłam, jak pomiędzy blokami w dali był mordowany człowiek. ten widok mnie sparaliżował. Nigdy bym nie przypuszczałam, iż w biały dzień może dziać się coś takiego.
- Dziewczyny jedzmy stąd proszę- powiedziałam z paniką, ale było już za późno
- Mogę prosić cię na słówko- podszedł do mnie mężczyzna z zaułka
- Przepraszam ale pana nie znam a poza tym musimy już jechać - powiedziałam i ruszyłam, a dziewczyny za mną. Pech chciał iż tamten gościu nas dogonił. Był naprawdę szybki. Zdążyłyśmy wpaść do bloku Emilii i do jej mieszkania. Myślałam, ze tam będziemy bezpiecznie lecz nie mogłam się bardziej mylić. Bandziory wpadły do mieszkania. Ja uciekłam na balkon i tym sposobem wdarłam do sąsiada. Zaczęłam walić w drzwi balkonowe. Z i mieszkania Emilii dobiegały masakryczne dźwięki.
- Proszę wpuście mnie- powiedziałam do starszego małżeństwa
- Ale co się dzieje- powieszała starsza pani, która mnie wpuściła
- Obok pani mieszka moja przyjaciółka Emilka i właśnie tam jest teraz rzeź, nie niem czy ktoś przeżyje stamtąd mi udało się uciec- mówiłam szybko i nieskładnie- proszę nie wydajcie mnie. jesteście państwo moją ostatnią deską ratunku
- Nie boj się dziecko zaraz zadzwonię po policje- powiedział mężczyzna
Nagle usłyszałam jak na sąsiednim balkonie pojawiły się głosy
- Kurdę uciekała nam ale nie miała szans przeżyć. Do sąsiadów nie poszła bo ich nie ma od tygodni, chodź spadamy zanim gliny przyjadą- usłyszałam tylko tyle a potem był tylko trzask drzwi od mieszkania Emilki
- Ja muszę tam iść - stwierdziłam, ale starsze małżeństwo mi nie dało

Po jakiś 5 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się, ze to policja

- To państwo wzywali nas tak- powiedział jeden z policjantów
- tak TO MY- POWIEDZIAŁA KOBIETA- Byliście już obok w mieszkaniu
- Tak i niestety sprawdziły się pani podejrzenia, niestety nikt nie przeżył- powiedział
- Nie to nie możliwe i wybiegłam na korytarz a tam próbowała zatrzymać mnie policja ale im się nie udało. To co zobaczyłam było straszne- Nie tylko nie to- i zaczęłam płakać, a raczej wyć

Pół roku później dom Krzyśka i Grześka

Jak się potem okazało. widziałam morderstwo największej mafii rosyjskiej jaką zna policja. Zmienili mi tożsamość . Mieszkałam z policjantem. Byłam więźniem i to na własne życzenie. Gdybym tego nie zobaczyła. Gdybyśmy przybyły tam 5 minut później nic by się nie stało. Dziewczyny by żyły. Niby każdy mówi że to nie moja wina ale ja wiem że tak było. A co najważniejsze ta cała mafia dopadła jeszcze Karola, mojego chłopaka i jego teraz wykończyli. Było mi strasznie. Teraz jakoś powracam do siebie ale moje życie nigdy nie będzie takie samo.



I oto kolejny rozdział. Ten cały rozdział mi się przyśnił z tymi osobami( imienia moich znajomych i moje zostało zmienione tak jak nazwisko). Wiecie jaki przeżyłam szok. Normalnie do wszystkich od razu napisałam co u nich.

Małe wyjaśnienie Brzeziny to taka miejscowość w woj. łódzkim. Znam ją dlatego, że mam tam znajomych z koloni u których raz czy dwa byłam , Naprawdę są tam pyszne lody.

Życzę miłego czytania i pozdrawiam

P.S

Jutro na moim drugim blogu nowy rozdział
Zapraszam na
opowiadanie o Gregorze i Oli
Aldona