niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 36

Pierwsze co pamiętam po przebudzeniu to to iż musiałam natychmiast lecieć do łaienki bo niestety ale zbyt dużo wczoraj wypiłam i skutek był tego taki iż wymiotwałam jak paw. Siedziałam i myślałam, że już z tego pomieszczenia nie wyjde z tego pomieszczenia ale na szczęście zjawił się mój wybawca z sodką oczyszczoną i odrazu p zażyciu mi przeszło.
- Dzięki ci Krzyiu. Jesteś wielki.- podziękowalam swojemu wybawcy.
- Spoko ty mnie nie raz wybawiałaś od kaca. Fajnie choć raz pmóc tobie- powiedział szczerze.
Razem w świetnych nastrojach opuściliśmy łazienkę i udaliśmy się na dół w celu obejrzenia jakiegoś fajnego filmu. Oczywiście zanim usiedliśmy jak cywiizowani ludzie na kanapie to troszke minęlo. Zaczęło oczywiście się od tego kto pierwszy zejdzie na dół ale jakoś nie było mi to dane i zamiast zbiegnąć jak normalny, cywilizowany człowiek, ja zjechałam na swoich czterech literach.
- Ha ha ha Malwina jaka niezdara. Nawet chodzić nie umie- zaczął nabijac się ze mnie Krzyś.
- Bardzo śmieszne nie ma co. Moja dupa- powiedziałam masując sobie pośladki.
- Co jest grane. Też chciałbym się pośmiać- powiedział wpadając ni z tego ni z owego nie kot inny jak mój opiekun- Maciek.
- Malwina zamiast zejść jak człowiek po schdach to zjechała na dupie. Peter będzie miał pełne ręce robty- powiedział Krzyś i jeszcze raz zalał nas kolejną porcją niepochamowanego śmiechu.
- Ha ha ha Malwina ty jak zwykle coś odwalisz- powiedział Maciek.
- Dobra koniec nabijania się ze mnie, może w końcu coś obejrzymy ? - powiedziałam bo chciałam by już przestali sie ze mnie nabijać.
- Spoko mam nowy film na dvd jezcze go nie glądałem a mam go chyba juz z rk. Jakoś nie miałem czasu - powiedział Krzyś i dał płyte Maćkowi, a ten złączył film.

To co zobaczyam przeszło moje najśmiejlsze oczekiwani zamiast fajnej komedii obejrzałam jak chłopcy bawili się w kotłwoni zapałkami i to popijaku. myślałam, że śnię już teraz wiadomo kto podpalił piwnice i w jakim celu. Oczywiście to był zakład, który wymknął się spod kontrli pijanych wuwczas chłopców. Teraz tylko było trzeba pokazać film policji i musiałam poważnie pogadać z tymi gamoniami.

- Peter złaź tu natychmiast- zaczęłam krzyczeć na cały dom.
- Co jest grane- spytał się zaspany słoweniec.
- Wiesz dlaczego nam przerwali podróż po Słoweni ?- spytałam narzeczonego.
- No bo dostałaś wiadomość o tym iż w waszym domu wybuchł pożar- powiedział zaspany.
- A wiesz przez kogo ten pożar wybuchł ?- spytałam, a on popatrzył na mnie jak na kosmitkę.
- Przecież policja jeszcze nie ustaliuła co się stało.- powiedział Peter.
- Policja jeszcze nie ale ja przez przypadek tak. - powiedziłam.
- O czym ty do jasnej ciasnej mówisz - spytał.
- Wyobraź sobie, że nasi kochni koledzy urządzili sobie pod naszą nieobecność impreze na której założyli się, kto najszybciej rozpali w piecu - powiedziałam - no i tak każdy po kolei aż doszło do Krzysia. Wtedy wspaniałomyśny Grzesiu stwierdził iż musi wspomóc brata. Jak Grzesiu to i Maciuś postanowił mu pomóc. I tak zamiast rozpalić w piecu chłopcy zaczeli na środku kotłowni bo chcieli zrobić sobie ognisko. Dlatego musieliśmy wcześniej wracać z urlpu.- pwiedziałam .
- Jak tak mogliście być nieodpowiedzialni- powiedział Tepes.
- Oni ? - spytałam TYepesa - A ty to co ?
- Ja ? - spytał ze zdziwieniem słoweniec.
- Mam ci pokazać nagranie - spytalam.
- Nie trzeba - powiedział i usunął się w cień.
- Też tak myslałam- powiedziałam.

Stwierdzilam, iż nie ma sensu robić wykładu chłopakom. Zostawiłam to policji. Zjadłam tylko szybkie śniadanie i zadzwoniłam do Adama, który prowdził tą sprawe i umówiłam się z nim u nas za 5 minut. Jak obiecał być tak też się zjawił. Opowiedziałam mu co się stało i dałam płyte z nagraniem. Zrobił pogadanke z chłopakami i stwierdzi iż to nie koniec kłopotów dla nich. Koniec końców dobrze się złożyło iż odkryłam to nagranie, przynajmniej nie musze się martwić iż to nie żadna mafia mnie znalazła tylko głupota moich kochanych chłopców.

- Mamy przerąbane.- stwierdzil Krzysiu.
- I to jeszcze jak- powiedział Maciek.
- Oj chłopcy, chłopcy za głupotę się płaci. Wszyscy wiedzą, że w tym przypadku to nie będzię tak mal,.l Postawiliście pół Zakopiańskiej policji na nogi i myśleliscie , że to nie bedzie was kosztować ?- spytałam, a oni tylko się głupio wyszczerzyli.
- Oj tam może buy nie doszli do tego kt to zroił - powiedział Tepes .
- Może ale maja takie coś jak nagranie i teraz wszyscy się trochę wykosztujecie. Zbiedniejecie o jakieś kilkanaście tysięcy to moze was czegoś to nauczy. - stwierdzilam' lekko wzruszając ramionami.
- To wszystko przez ciebie. Po co dzwoniłaś do tego gliniarza ? - spytal rozczarowany mją pstawa Krzys.
- Po to, że może teraz cs do was dotrze i nie będziecie mieć już więcej takich głupich pomysłów.- powiedziałam i ruszylam w kierunku drzewi wyjściwych.

Wyszałam z dmu i ruszyłam w kierunku swojego kina. Chciałam zbaczyć jak posuwają sie prace remontwe, ae przede wszystkim chciałam by chłopakom minęła złóść na mnie za to iz nakablowałam na nich na policji.


No i w końcu jestem. Przepraszam, że mnie znowu nie było długo ale byłam w szpitalu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i mogłam znowu do was powrócić.
Życzę miłego czytania.

Pozdrawiam Aldona ;)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ =PODWUJNIE MOTYWUJESZ /b>

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 35

Nazajutrz obudziłam się z kacem nie z tej ziemi. Już dawno nie miałam takiego kaca. Chcąc nie chcąc musialam zwlec się z łóżka by ugasić swoje pragnienie. Schodząc ze schodów myślałam, że nigdy się z nich nie zwleke, a jest przecież ich tylko 15. Cierpiałam z powodu swoich niedoskonałości fizycznych pod tytułem wydolność ruchwa, która u mnie była na bakier.
- O widzę , że nie najlepiej się miewasz - powiedział zabawnie Tepes.
- Daj spokuj ledwo żyje- powiedziałam siadając na stołku obok Słoweńca.
- Widziałem jak się wczoraj dbrze bawiłas . Właśnie dstałaś wczoraj jakiś list, ale zapomniałem Ci przekazać. Przypomniało mi sie dpiero teraz jak Cię zobaczyłem- powiedział chłopak i podał mi kperte.
Z zaciekawiemniem otwrzyłam i zaczełam studiować pismo. Okazało się, iż moje kino ( tak, tak kupiłam je jakies pół roku temu ) dostał pozwolenie na wprowadzenie kilku zmian, które chciałam tam doknać.
- Dobre wieści ? - spytał Sweniec.
- Nawet bardzo dobre. W końcu będe mogła zrobić upragniny remont kina i zacząć tworzyć jakieś kółka zainteresowań - powiedziałam i uśmiech z twarzy mi nie schodził.
- No to świetna wiadomość masz teraz przerwe od komentowania w skokach to zajmiesz się na spokojnie remontem kina.- powiedział Prevc, a ja nawet nie zauwazyłam jak się do nas dosiadł.
- Swietna to mało powiedziane. To jest mega ważna wiadomosść- powiedziałam.
- Dobra zostało jeszcze 1,5 godziny do wyjścia to ja ide się przespać troszkę- powiedziałam i zaczeęłam ziewać.
- Dobra tylko nie zaśpij widzimy się o 16 na dole- powiedział Peter i dał mi buziaka.
- Dobranoc- powiedziałam i wyszłam z kuchni by udać się do swego pokoju na upragniony odpoczynek. Gdy tylko weszłam do pokoju odrazu rzuciłam się na łóżko i niemal odrazu oddałam się w kraine Morfeusza. Myślałam, że koś zabije dopiero co uzasnęłam, a już ktoś mnie raczył obudzić. Tym kimś okazał się nie kto inny jak Krzysiek. Zdziwiłam się bo od oczepin go w ogóle nie widziałam. Wyszed z wesele z jakąś panną i później się już nie pojawił. Dopier teraz. Krzysiu siedział u mnie na łóżku i patrzy się na mnie z takim bananem na twarzy, że aż się przeraziłam.
- No i z czego się tak cieszysz ? - spytaam się kumpla.
- Z niczego po prostu mam dobry nastrój nie można?- odpowiedział na moje pytanie pytaniem .
- Dlaczego mnie budzisz ? Jeszcze tyle czasu mam do spania.- powiedziałam i nakryłam się pościelą.
- Tak masz dużo do spania jeśli nie idziesz na poprawiny. Masz 10 minut na wyszykowanie się o 16 widzimy się na dole- powiedzia to i wyszedł z mojego pokoju, a ja wystrzeliłam z łóżka jak z armaty. Upewniwszy się iż Krzysiu nie zrobił mi głupiego kawału, podeszłam do szafy i wyjełam potrzebne mi rzeczy i udałam się jak najszybciej do łazienki. Już p 6 minutach byłam gtwa. To mój nowy rekord ustanowiony odkąd tu mieszkam. Gdy schodziłam po schodach myślałam, że chłopcy zobaczyli ducha. Wpatrywali się we mnie jak w jakąś poza ziemną istotę.
- Na co się tak gapicie ?- spytałam się ich będąc już przy drzwiach wyjściwych.
- Wyglądasz zjawiskowo- pwiedział Tepes.
- Ale mam piękną narzeczną- powiedział Prevc i niemal natychmiast się znalazł przy mnie.
- Dziękuje za miłe słowa- powiedzialam i już wyszłam z domu, a cała chmara chłopców za mną.

Dobrze , że sala znajdowała się niedaleko domu braci Miętus i mogliśmy iść na pieszo, bo w taki sposób każdy z nas mógł wypić i nikt nie bhył poszkodowany. Gdy dotarliśmy do sali już sporo osób było i nie koniecznie każdy był trzeźwy. Zastanawiałam się jak to możliwe, iż dopiero co zaczęły się poprawiny , a tu już sporo osób jest na podwujnym gazie. Z wyjaśnieniami przyszła mi Julka.
- Hej kochana - prezywitała mnie panna młoda - jak się czujesz ?
- Jestem chlernie niewyspana- powiedziałam szczerze - ae i tak mam się nieźle w porównaniui do nich.- wskazałam osoby, ktre już były pd wpływem alkoholu.
- Daj spokuj na sali siedzą już od 2 godzin. Przyszli razem z mimi rodzicami- powiedziała Julka i przewróciła oczyma.
- To teraz rzumiem dlaczego tak wyglądają - powiedziałam szczerze i usiadłam na swim miejscu.
- Ale jestem głodna i pić mi się chce- pwiedziałam gdy usiadłam za stołem, a prawie wszyscy goście już dotarli na impreze.
- Za chwile zostanie podane coś ciepłego i to chyba rosół bo jest najlepszy na kaca- powiedział Grzesiek, który się do nas dosiadł.
- Jak się czujesz jak świerzo upieczny pan młody ? - spytałam przyjaciela.
- Bardz dobrze- powiedział i się uśmiechnął.
- Tak ja też nie narzekam- pwiedziała Julka.
- Teraz czekamy na wasze wesele- zwrciła się do mnie i do Petera Julka.
- To sbie jeszcze troche poczekacie- powiedziałam.
- Jak to za rok się pobieramy i koniec kropka.- powiedział Słoweniec.
- Co pierwsze słysze. - powiedziałam zdziwiona.
- No tak za rok ślub i dziecko- powiedział Prevc a mnie aż zamurwało.
- Co takiego ?- tylko tyle byłam wstanie powiedzieć.
- Kochanie nie możemy być gorsi od Grześka i Julki. Oni zaraz tez ostaną rodzicami jestem tego pewien- pwiedział to z taką szczerścią Peter.
- Oj z tym potomkiem to trche poczekamy - pwiedziała Julka.
- Ale jak to kochanie ?- zdziwił się Grzesiu .
- Normanie - powiedziała Julka i ucieła tym wszystkie spekulacje.

Poprawiny trwały w najlepsze. Gdybym wiedziala co odkryje jutro normalnie wszystkich bym wybiła na miejscu. Jedenak nic jeszcze nie wiedziałam i może to dobrze. Tak to świetnie się bawiłam i to się liczy.

I kolejny za nami miał być tydzień temu ale miałam prablemy żeby go wstawić. Nie wiem czemu bloger mnie w ogóle nie słuchał. Licze,że wam ten rozdział przypadnie do gustu.
Przeoeaszam za błędy.
Życze miłego czytania.
Pozdrawiam Aldona :)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWUJNIE MOTYWUJESZ

czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 34

Zanim się obejrzałam było już po ostatnim konkursie w Pucharze Świata. Było mi szkoda Petera bo mimo, iż miał identyczną ilość punktów jak Freund to jednak Niemiec zdobył kryształową kulę dlatego, iż miał większą ilość zwycięstw.

- Nie przejmuj się tak tym kochanie. Dla mnie i tak jesteś najlepszy- powiedziałam do swojego narzeczonego gdy siedzieliśmy na kanapie w salonie w jego rodzinnym domu.
- Malwina dobrze mówi za rok będziesz najlepszy dla wszystkich. Ważne jest jak odbierają Cię twoi najbliżsi, a dla nich jesteś najlepszy- powiedziała jego mama.
- Czas by troszkę twoja dziewczyna poznała Cię z innej strony- powiedział głowa rodziny Prevców, który w dłoniach trzymał dwie wielkie księgi, które po krótkiej chwili okazały się albumami rodzinnymi.
- Toto dzięki wielkie ale nie musisz tego pokazywać. Zawsze robiliście mi zdjęcia w najgorszych momentach- powiedział załamany Peter.
- Oj misiek spokojnie. Obiecuje, że postaram się nie śmiać z ciebie. - odparłam i zaczęłam przeglądać jeden z albumów.

Jednak długo nie mogłam wytrzymać w tej ob,ietnicy i za chwile zaczęłam się głośno śmiać. Niektóre z tych zdjęć były naprawdę przekomiczne. W szczególności jedno. Przedstawiało ono małego bezbronnego chłopca. Na głowie miał nocnik, był z samym gaciach i na ramiona opadał mu ręcznik, który jak się domyśliłam miał służyć jako peleryn. Ale najciekawsze było to iż na nóżkach miał malutkie narty do skakania. To zdjęcie przebiło wszystko inne. Nie mogłam się opanować gdy je zobaczyłam.
- Tak to zdjęcie wygrywa bezapelacyjnie. Peter chciał iść tak na swój pierwszy trening. Stwierdził iż będzie jak superman. Do dziś pamiętam jak tłumaczyliśmy mu iż nie może tak iść na trening- powiedziała mama Petera

Czas mijał nam bardzo szybko. W końcu poczułam się u nich jak u rodziny.wszyscy byli dla mnie bardzo sympatyczni i mili. Poczułam się jak w rodzinnym gronie, którego tak bardzo mi brakowało.


Kilka miesięcy później

- Malwina ruszaj swoją wielką dupę i chodź tu natychmiast- usłyszałam głos swojej przyjaciółki.
- Co się stało ?- spytałam Julkę gdy wpadłam do jej pokoju.
- Nie mogę sobie poradzić- powiedziała zrozpaczona siadając na łóżku gdy dała pokonać się butom.
- Spokojnie już ci pomagam.Wiem iż to najważniejszy dzień w twoim życiu i już ne długo będziesz żoną Grzesia ale spokojnie kobieto opanuj się- powiedziałam.
- Dobra która godzina ?- spytała panna młoda.
- 15 - odparłam spokojnie.
- Jejku za godzinę muszę być w kościele,a ja jestem w czarnej dupie- powiedziała i zaczeła szybko zakładać buty, ale jak się okazało nie była w stanie.
- Spokojnie damy radę. - pròbowałam uspokoić swoją przyjaciòłke.
- Łatwo Ci mòwić bo to nie ty wychodzisz za mąż tylko ja- odparła i wstała tak gwałtownie,że dostałam od niej z kolana w głowe.
- Matk Boska Częstochowska, nic Ci nie jest ?
- Nie na szczęście nie - odparłam i pomasowałam sobe czoło.- Chodź zaparze nam jeszcze herabate i pojedziemy do kościoła. Co ty na to ?
- Myślisz, że ja z tych nerwów coś przełkne. W życiu. Ty możesz się napić, a ja na Ciebie poczekam. - odparła panna młoda i razem zeszłyśmy na dół.

Po 10 minutach byłyśmh już gotowe do wyjścia. Nagle usłyszałyśmy dzwięk orkiestrg przed domem i odrazu wyszłyśmy przed budynek bh zobaczyć co się dzieje. Okazało się iż pan młody ze swoimi kolegami postanowili zrobić brame by pan młody mógł wziąć swoją ukochaną. Naszemu wzrokowi ukazała się prześmieszna scena. Otóż koło stolika na, którym stała skrzynka wódki jak się domyśliłam wykupnego stało dziecięce łóżeczo, a w nim nie kto inny jak sam Tepes. Ciekawa byłam co oni knują podeszłam z Julką bliżej.
- Jeśli chcesz pojąć za żone wybranke swojego serca musisz spełnić 2 warunki. Jedano już spełniłeś dałeś nam skrzynke wódki teraz czas na2 zadanie. Masz przed sobą duże dziecko w postaci Tepesa wystarczy, że je przewiniesz i oddamy ci ukochaną- powiedział Peter.
- Co ale jak to - był zdziwionh całym tym zamieszaniem pan młody. Chcąc nie chcąc wykonał zadanie. Mieliśmy kupe śmiech bo Tepes wcale mu nie pomagałm wręcz przeciwnie. Okazał się bardzo ruchliwym i niechcącym współpracować osobnikiem. Bo dłuższej batali pojechaliśmy do kościoła. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Ceremonia była przepiękna. Potem długie życzenia przed kościołem od zaproszonych gości i po całym tym zajściu mogliśmy w końcu udać się na ale weselną. Nie powiem byłam strasznie głodna i aż z głodu ściskał mi się żołądek, ale teraz w końch mogłam zasiąść za stołem i jeść ile wlezie.
Po jedzeniu przyszła pora na pierwszy taniec. Tańczyli magicznie. Po tych całych ceregielach przyszedł czas na prawdziwą zabawe. Już dawno nie bawiłam się tak dobrze. Nawet nie wiem kiedy przyszedł czas na oczepiny. To było moje ulubione wydarzenie podczas wesel.
- Teraz zapraszamy państwa młodych na środek sali - powiedział jeden z liderów zespołu. - Mamy dla was wiele atrakcji czy jesteście gotowi.
- Tak - powiedzieli równocześnie.
- No to zaczynamy. - gdy tylko te słowa zostały wypowiedziane odrazh do moich uszy doszła melodia i zespół zaczął śpiewać przygrywke weselną.


Para młoda ładna ale gdy rok zleci
To jeszcze ładniejsze będą mieli dzieci

To co my śpiewamy to tylko do śmiechu
Teraz by się zdało wypić po kielichu.

Chociaż pani młoda szczerze przysięgała
To uwarzaj młody by Cię nie zdradzała

Co tak młody myślisz, co tak spóścił głowę
Chyba se rozmyślasz czy dostaniesz krowe


Dostaniesz krowe, dostaniesz i ciele
Żebyś się nie martwił w to twoje wesele

Dzisiaj jest wesele, jutro poprawiny
Teraz pani młoda czas na oczepiny

Jedziesz ty Marysiu do wielkien nie doli
A żadna sąsiadka nie pożyczg soli

Panno młoda panno tak się twón los przędzi
Jutro już porady mamusi nie będzie

Suknię do podłogi i buciki białe
Jeszcze ci obiecał do kołyski małe

Poznasz ty Marysiu obowiązki żony
Jak ci Jasiu powie - chleb nie upieczony

Dzisiaj jest wesele, jutro poprawiny
Za dziewięć miesięcy pójdziemy na chrzciny

Za dziewięć miesięcy wcale już nie modnie
Na chrzciny przyjdziemy za cztery tygodnie

Ładna jest z nich para, ładnych dwoje ludzi
A jak młoda zaśnie, młody ją obudzi

Pewnoś pani młoda pomarańcze jadła
Wtedyś to młodemu do serduszka wpadła

Jadła winogrona, jadła też i wiśnie
Za to ją mążulek do serca przyciśnie

Policz pani młoda wszystkie dziury w dachu
Tyle będziesz miała w pierwsza nockę strachu

Skarżyła się młoda, że młody ubogi
On jej kupił suknię do samej podłogi

bo ja wiem ze jak na tesciow spiewaja to jest cos takiego
szla tesciowa przez las
pogryzly ja zmije
zmije wyzdychaly
a tesciowa zyje

Z kamienia na kamien
przeskakuje żabka
a z naszej anulki
zrobila sie babka

nie bede sie zenil
to glupi obyczaj
adas sie ozenil
bede se porzyczał

........
......
my wam zagramy raz jeszcze na chrzcinach
Zespół życzy wam pierwszego syna.
Wam pierwszego syna a drugiej córeczki
Byście w domu mieli wszystkie jaskółeczki
/i>

Gdy skończyli śpiewać przyszedł czas na zawody, które były równie zabawnE jak przyśpiewki. Na weselu świetne się bawiłam nawet niewiem kiedy odpłynełam w objęcia Morfeusza.

No i jestem. Mam nadzieje, że na stałe. Jak dzisiaj weszłam na bloka i zobaczyłam komentarz, że jedna z was tęskni, a mam nadzieje że ne tylko ona to aż mi się serce kraje. Wiem, że dłuuuugo mnie th nie było ale trleraz mam nadzieje iż będe znowu to bardzo często witać i wy również. Rozdział pisany na szybkiego i mam nadzieaje iż nie bedziecie zwracać uwagi na błędy. Pozostawiam go wam do oceny i licze iż znowu będzie was tu tak dużo jak kiedyś a może nawet i więcej.
Pozdtawiam Aldona :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

info

Niestety musze ogłosić iż narazie nie będzie żadnego rozdziału za co bardzo przepraszam. Mam problemy i w tej chwili nie jestem w stanie myśleć o nowych rozdziałach. Mam jeszcze jedną smutną nowine. Planowałam z tym opowiadaniem jakieś 70 rozdziałów, niestety z pomowów osobostych prawdopodobnie napisze jeszcze z 10 nowych postów. Może być tak iż rozdział pojawi się w poniedziałek ale może być tak iż nowy rozdział pojawi się za miesiąc.
Terzymajcie za mnie kciuki i życzcie mi by wszystko się udało.
Przepraszam jeszcze raz.

Pozdrawiam Aldona:-)

P.S.
Czytam na bierząco wasze blogi ale niestety ich nie komentuje. Postaram się teraz już pozostawiać posobie ślad. Jestem z wami i waszymi opowiadaniami i jeszcze raz pisze iż czytam i czytać będę :-)

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 33

-Co ja mam teraz zrobić- spytał się nas załamany Peter.
- Nie wiem stary - odparł Kuba- Jedno jest pewne przegiąłeś. Mogłeś o tym wszystkim jej powiedzieć, a nie to ukrywać.
- Teraz to wiem - powiedział załamany Petr.
- Musisz jak najszybciej pokazać jej to nagranie - powiedział błyskotliwie Maciek.
- No tak na śmierć zapomniałem - Słoweniec wziął telefon kolegi na którym znajdowało się nagranie i jak najszybciej popędził na górę do pokoju Malwiny.
- Mówiłam, że nie chcę Cię widzieć- powiedziałam wściekła.
- Musisz mnie wysłuchać czy tego chcesz czy nie- powiedział zdecydowanie- po tym co teraz ci puszczę będziesz mogła zdecydować czy chcesz być nadal ze mną czy nie. Wiem,że to ja nawaliłem i to wszystko przeze mnie- powiedział Peter i puścił mi nagranie.

Słuchałam go bardzo dokładnie i już nie wiedziałam co mam myśleć i co robić. Niby to nagranie działało na korzyść Petera, ale jakaś cząstka mnie nadal była na niego zła i straciła jego zaufanie.

- Peter ja nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć - przyznałam się.
- Domyślam się, iż te zdjęcia Cię bardzo zraniły, ale uwierz ja nie mógł bym cię nigdy zdradzić. Kocham cię nad życie - powiedział, a mi od razu cała złość przeszła.
- Może jestem naiwna, ale nie potrafię się na ciebie gniewać chodź w tym momencie mogłabym cię zabić - powiedziałam tuląc się do niego.
- To znaczy, że mi wybaczasz i nadal jesteśmy razem ?- spytał się z nadzieją w głosie.
- Jeśli tylko chcesz być nadal ze mną taką zazdrośnicą to tak - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Pewnie, że tak - powiedział - a to należy chyba do mojej pięknej narzeczonej- powiedział to i pokazał mi pierścionek zaręczynowy po czym po chwili znalazł się na moim palcu.
- kocham Cię Peter i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Wiesz jak zobaczyłam to zdjęcie w gazecie nie potrafiłam się powstrzymać. musiałam się wykrzyczeć. Każde napotkane drzewo spotkało się z moją pięścią. Nie były niczemu winne ale czułam że muszę się na czymś wyżyć - powiedziałam- nie chciałbyś stanąć na mojej drodze bo bym Cię udusiła własnymi rękoma. Do domu wróciłam jak się już uspokoiłam.
- Ty byłaś wtedy spokojna ? To nie chcę wiedzieć jak wyglądałaś wcześniej. Teraz przynajmniej wiem, że jesteś o mnie zazdrosna - powiedział i wyszczerzył się do mnie jak głupi do sera.
- Spróbuj mnie tylko zdradzić a nie będzie ci już tak wesoło - powiedziałam- a teraz chodź na dół, bo jestem strasznie głodna i mam zamiar zrobić obiad.
- Mniam jedzonko- powiedział i zaczął się oblizywać.
- Wiesz skoro jesteś taki głodny to może ty zrobisz obiad. W końcu pokarzesz co potrafisz i przeprosisz wszystkich a w szczególności mnie za to nieporozumienie.
- Ciebie to mogę przeprosić w inny sposób- poruszył znacząco brwiami.
- Seks na zgodę to za mało - powiedziałam na schodząc ze schodów, a wszyscy faceci (Grzesiek, Krzysiu oraz Tepes) popatrzyli się na mnie jak na ufo.
- Oj stary masz przechlapane - powiedział Tepes.- Gdybyś widziała jak on cię bronił, jak on się rzucił na mnie, a ja go nazywałem przyjacielem - powiedział mój narzeczony wskazując na Tepesa.
- Naprawdę- spytałam zdziwiona- przecież wszyscy wiedzą, że my wcześniej sami byśmy się pozabijali a teraz mnie broniłeś - spytałam się Słoweńca.
- Pewnie - odparł z uśmiechem Tepes - Ale wiesz co, zobaczyłem i przekonałem się, że jesteś spoko babka i z tego powodu się ciesze. Nie pozwoliłbym by ktoś cię skrzywdził nawet mój najlepszy przyjaciel.
- Dzięki stary - powiedziałam.
- Nie ma za co- powiedział i się do mnie uśmiechnął.
- Wiecie co Peter dzisiaj robi obiad, więc może pogramy w tym czasie w Eurobussines co ?- spytałam moich towarzyszy.
- Pewnie, że tak - powiedział Grzesiek.
- No nie przecież wszyscy wiemy, ze znowu Malwina wygra. To jest niemal pewne- powiedział Krzysiu.
- Oj nie fochaj się dam wam dzisiaj fory - powiedziałam.
- No dobra w takim razie się zgadzam - powiedział Grzesiek, który tez nie był zbytnio przekonany do tej gry.

Grzesiek poszedł po grę, a mój facet wziął się za robienie obiadu. Z kuchni dochodziły piękne zapachy co powodowało iż mój brzuch chciał coś do jedzenia. Niestety Peter nie pozwolił nam wchodzić na jego królestwa i rzucił nam tylko jakieś ciastka. Po rozdaniu wszystkich pieniędzy zgodnie z instrukcja, zaczęliśmy grę. Było wiele śmiechu. Już na samym początku nie dałam się ograć facetom i pokazałam im kto tu jest w te klocki najlepszy.
- Kupuje - powiedziałam stając na jednym z polu gry- powiedziałam radośnie bo wiedziałam iż będę mieć już całe państwo.
- Nie to jest nie fair- powiedział Grzesiek.
- Ja się tak nie bawię - powiedział Krzysiu.
- A że wszyscy wylądowaliście w więzieniu i jeszcze raz rzucam to kupuje 3 hotele na każde miasto po jednym - powiedziałam dumnie.
- świetnie- powiedział Tepes.
- Teraz ty Grzesiu- powiedziałam do przyjaciela po tym jak się ruszyłam.
- Ok raz, dwa, trzy, cztery- zaczął liczyć Miętus i ruszał się pionkiem po planszy.
- Czytaj co tam masz ?- powiedziałam gdy ten stanął na planszy z niebieskim znakiem zapytania co oznaczało iż musi wziąć szansę.
- Wracasz do Madrytu- powiedział i się załamał.
- Dzień dobry kochanie. Płacisz mi 1 800 dolarów- powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha.
- Ja tak nie gram właśnie zbankrutowałem- powiedział biedny Grzesiek.
- Dobra koniec gry czas na obiad- powiedział Peter wychylając się z kuchni.
- No na reszcie. Dobrze, że to koniec bo znowu przegrałem - zaczął lamentować Grzesiek.
- Dobrze, że to przerwałeś stary bo Malwina by nas rozniosła- powiedział Tepes i poklepał kolegę z kadry po ramieniu.
- Po prostu moja kobieta jest najlepsza- powiedział Peter i dał mi szybkiego całusa w usta.
- Pewnie, że tak. Nikt ze mną w to nie wygra- powiedziałam i nałożyłam sobie danie, które przygotował Peter.

Dzisiaj na obiad mieliśmy ziemniaki z piersią z kurczaka, kalafior i fasolkę. To oczywiście było drugie danie. Na pierwsze była pomidorówka z makaronem, a na deser oczywiście lody truskawkowe lub czekoladowe. Widać był, że obiad był przygotowywany pod moją osobę.

- No no no Peter tu się postarał- powiedział Krzysiu.
- Tylko, że szkoda że wszystko zrobił pod Malwinę a nie pod nas również - zaczął marudzić Grzesiek.
- Nie marudź bo nie dostaniesz. Wiem, iż nie przepadasz za fasolka więc mam dla ciebie również ogórki kiszone lub konserwowe- powiedział nasz dzisiejszy kucharz.
- Dzięki stary pomyślałeś o wszystkim - powiedział już zadowolony Grzesiu.
- Dziękuję kochanie. To wygląda bardzo apetycznie. - powiedziałam gdy pochłonęłam już zupę, a teraz kończyłam już drugie danie.
- Malwina spokojnie nikt ci nie ukradnie tego- zaczął się śmiać Krzysiu.
- Mówiłam iż jestem głodna jak wilk. - powiedziałam wzruszając ramionami. - Jest przeznaczona dla mnie dokładka ?- spytałam.
- Czy ty nie jesteś przypadkiem w ciąży ?- spytał Krzysiu.
- Nie - odparłam spoglądając się na niego dziwnie - Dlaczego pytasz ?
- Bo jesz tak dużo a wcale po tobie tego n ie widać - stwierdził Grzesiek
- No jesz jak ja z Grześkiem razem wziętych - stwierdził Krzysiek .
- To chyba nie chce wiedzieć ile będziesz w tedy jadła- stwierdził Tepes.
- Po prostu mam tasiemca ok- powiedziałam zrezygnowana.


Reszta dnia minęła nam bardzo przyjemnie zapomnieliśmy o kacu i o dzisiejszym wydaniu gazety. Jednak nie spodziewałam się już dzisiaj żadnych gości, więc poszłam na górę by się odświeżyć lecz wylądowałam w łóżku gdzie zmorzył mnie sen.


No i jest kolejny. Cóż mogę napisać. Ciesze się z medalu chłopców.
Brawo.
Zapraszam do komentowania :-)
Pozdrawiam Aldona :-)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWYJESZ

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 32

Rano obudziłam się z ogromnym bólem głowy i potwornym kacem. Dawno się tak nie czułam. Chcąc nie chcąc ostatnimi siłami zwlekłam się z łóżka by zejść na dół po coś do picia. Pamiętam iż jeszcze w wczoraj stały 4 butelki wody niegazowanej. Myśl, że po dotarciu do kuchni ugaszę swoje pragnienie była jak wygrana w totolotka. Musiałam tylko pokonać 15 schodów. Dzisiaj akurat była to droga przez mękę. Gdy doszłam w końcu do ukochanego przeze mnie tak dzisiaj pomieszczenia aż oniemiałam. Na stole nie było żadnej butelki wody.Po prostu myślałam,iż ich wszystkich pozabijam. Czy oni myślą, że są tylko w tym domu sami ? Czy oni w ogóle pomyśleli o mnie, że mi też może zachcieć się pić ? Myślą, że ja też nie mam kaca po wczorajszej imprezie? Zrezygnowana musiałam napić się wody z kranu by jako tako ugasić swoje pragnienie ale to był mój wielki błąd. Po tym jeszcze bardziej chciało mi się pić. Chcąc nie chcąc musiałam iść do sklepu po jakąś wodę czy sok. Niechętnie weszłam z powrotem na górę do mojego pokoju ubrałam się i wyszłam do pobliskiego sklepu. Na dworze wcale nie było zimno. Świeciło piękne słońce, a temperatura wskazywała 5 stopni powyżej zera. Już dawno nie pamiętam żeby była taka temperatura w styczniu.
- Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do sklepu spożywczego.
- Dzień dobry Malwina- przywitała się ze mną mama Julki- Widzę, że dzisiaj masz gorszy dzień.
- Niestety- powiedziałam zmarnowana.
- Co ci podać? Pewnie coś na kaca i na ból głowy- spytała, a ja tylko przytaknęłam głową.
- Jak bym mogła prosić jeszcze coś do zjedzenia- dodałam po chwili.
- Pewnie, że tak- uśmiechnęła się do mnie pani Magda- Najlepszy na kaca jest alkohol. Przynajmniej mój mąż tak mówi, ale ja dam Ci Pepsi, na mnie działa. Dam ci również skrzynkę wody mineralnej,, Cisowianki" lekko gazowanej oraz na ból głowy aspiryne. Podejrzewam, że chłopaki wypili Ci wszystko i nie mają też sami teraz co pić. Ja na twoim miejscu zrobiłam bym im pobudkę waląc w garnki z całej siły, tylko najpierw zażyj leki i odczekaj z 10 minut aż zaczną działać - powiedziała pani Magda, a mi jej pomysł od razu się spodobał.
- Dziękuje za rade na pewno z niej skorzystam- uśmiechnęłam się do kobiety- poproszę również z 20 bułek kajzerek i z 20 plasterków sera gouda i twarożek ze szczypiorkiem oraz 5 pomidorów, 3 cebule, 2 ogórki oraz 2 papryki czerwone.
- Jejku jak dla armii- zaczęła się śmiać mama Julki.
- Wie pani mam teraz na wykarmieniu Braci Miętus i Kot, Tepesa, Petera i Julkę. Z tego co wiem to Julka zostanie u nas na śniadaniu. Więc mam 6 chłopów do wykarmienia. - powiedziałam i wzięłam zakupy, a w duchu podziękowałam, że do sklepu mamy tak blisko.
- Ale przecież skoczkowie jedzą tak mało- powiedziała pani Magda- przecież ty jesz tyle co 2 skoczków razem wziętych, a wcale tego po tobie nie widać. Jak ty to robisz dziewczyno?
- Nie wiem ale fakt faktem jem tyle co Krzysiek i Grzesiek razem ale i tak jem mniej niż kiedyś- stwierdziłam - dziękuję za zakupy i do zobaczenia.
- Cześć Malwina- powiedziała na odchodne do mnie Pani Magda, a ja udałam się w kierunku mojego domu.

Weszłam do domu i od razu udałam się do kuchni by zostawić zakupy. Z jednej z toreb sięgnęłam leki i popiłem je wodą, następnie zabrałam się za wyjmowanie reszty zakupów. po tej czynności zaczęłam robić kolorowe kanapki. Czynność zajęła mi jakieś 15 minut. Muszę również przyznać iż już nie boli mnie głowa i już nawet nie mam kaca. Co prawda wypiłam prawie 1,5 litra pepsi ale mi pomogło. Poszłam za radą pani Magdy i zaczęłam bębnić w garnki by moi kochani przyjaciele zwlekli w końcu swoje zwłoki z łóżka i zeszli na śniadanie bo w końcu jest już godzina 13.

- Za jaki grzechy ty tak walisz w te garnki- powiedział załamany Krzysiek gdy zszedł na dół.
- Pogięło cię. Wiesz jak mi łeb pęka- zaczął marudzić Tepes.
- Malwina ja cię chyba zabije- powiedział Kuba.
- Jak mnie zabijesz to nic ci już nie pomoże i będę straszyła cię po nocach- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Za co znowu tak walisz ?- spytał Maciek.
- Julka, Grzesiek złaście w końcu na dół. Będę walić w te garnki tak długo aż nie zjawicie się tu wszyscy. - powiedziałam i odzew był natychmiastowy. Już po chwili byli wszyscy na dole.
- Więc dlaczego tak waliłaś w te garnki ?- spytał z oburzeniem Peter.
- Nie wiem o co wam chodzi. Przecież ja sobie grałam. Udawałam, że gram na perkusji- powiedziałam udając niewiniątko.
- Współczuję Ci stary mieć taką żonę- powiedział Tepes, a reszta mu przytaknęła.
- Jeśli tak mówicie, że jestem taka zła to nie dostaniecie cudownych lekarstw, a tak się składa że Julki mama już ich nie ma w sklepie bo kupiłam ostatnie opakowanie.
- Ale Malwina ja miałem na myśli, że jesteś taka dobra i w ogóle- zaczął się tłumaczyć Słoweniec.
- Tak, tak oczywiście- powiedziałam i zlitowałam się nad każdym i dostali po szklankę wody i tabletkę.

Po skończonym śniadaniu nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą. Chodziłam w kółko. W tą i z powrotem. W końcu nie wytrzymałam, ubrałam się i wyszłam. Miałam złe przeczucia. Nie wiedziałam z czym związane. Szłam sobie tak ulicami Zakopanego gdy nagle przykuł moją uwagę jeden z artykułów w jednej z gazet. Podeszłam bliżej do kiosku ruchu i poprosiłam o gazetę, która przykuła moją uwagę.
Sprzedawczyni troszkę dziwnie się na mnie spojrzała co mnie bardzo zdziwiło, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Interesowałam mnie tylko ten dany artykuł. Gdy otworzyłam na odpowiedniej stronie czasopismo, aż nogi się pode mną ugięły. Zobaczyłam jak do Petera klei się jakaś laska, a te nic sobie z tego nie robił. Usiadłam na jakimś pobliskim kamieniu i zaczęłam studiować artykuł.


Czy to już koniec miłości z Petera Prevca z polką ?


Jak dowiedział się nasz wysłannik w dzień oświadczyn znany skoczek Słoweński, Peter Prevc mógł się dopuścić do zdrady swojej świeżo upieczonej narzeczonej. Jak przypominamy po wczorajszym wygranym konkursie słoweński skocze oświadczył się swojej dziewczynie, młodej i utalentowanej dziennikarce Malwinie Kowalskiej. Na tym przeuroczym wydarzeniu jakie były oświadczyny skoczka, para wyglądała naprawdę na szczęśliwych i na takich co poza sobą świata nie widzą. Jednak okazuje się i młody Słoweniec lubi sobie czasem poskakać z kwiatka na kwiatek. Jak widać na niżej załączonym zdjęciu tuż przed jednym z klubów zakopiańskich, gdzie odbyła się impreza skoczków zorganizowana przez Rune Velte, Peter obściskuje się z jedną fanek przed klubem.To nie wygląda na zwykły uścisk na poziomie relacji idol- fan. Czy teraz młoda i atrakcyjna dziennikarka wybaczy swojemu narzeczonemu skok w bok ? Czy to będzie już koniec tej fascynującej przygody miłości owych kochanków ? Na te i na inne pytania odpowiadam na str. 17


Nie wiedziałam co mam robić. Kolejne łzy spływały po mojej twarzy. Już ich nie kontrolowałam. Nie chciałam nawet tego robić. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i wyrzucić wszystko z siebie. Całe te emocje, które teraz mną targały. Chciałam po prostu zabić, udusić i nie wiem co jeszcze zrobić Peterowi. Chciałam jak najszybciej z nim porozmawiać.

W tym samym czasie w domu ( z perspektywy Tepesa )

Wpadłem do domu Miętusów jak huragan. Szukałem tego debila co zwie się niby moim przyjacielem. Trzymałem w ręku polską gazetę nic z tego nie rozumiałem lecz wystarczyło spojrzeć na zdjęcie by domyśleć się o co chodzi w tym wszystkim.
- Gdzie jest ten debil ? - spytałem się Maćka, który zdezorientowany siedział na kanapie.
- O kogo Ci chodzi ?- spytał Kot.
- O tego kretyna, bo nie umiem go inaczej nazwać ?- powiedziałem wściekły i rzuciłem na stolik poranną prasówkę- Masz czytaj tylko jak byś mógł to przetłumacz na angielski bo chcę wiedzieć co piszą by móc go jeszcze bardziej dobić.
- Zabije go - powiedział Kot po spełnieniu mojej prośby- Peter ty nieudaczniku życiowy chodź tu natychmiast, albo będzie jeszcze gorzej niż jest- wydarłem się na cały dom.
- Co się stało ?- spytał Peter nie wiedząc o co chodzi.
- Jeszcze się pytasz co się stało?- spytałem nie dowierzając- najpierw zdradzasz Malwinę z jakąś pierwszą lepszą panną, a potem się pytasz co się stało- już nie wytrzymałem nerwowo i z całej siły uderzyłem kumpla w twarz, a on przewrócił się i wywinął kozła przez sofę.
- Cholera jasna za co ? - spytał, łapiąc się za krwawiący nos.
- Wytłumacz nam co to jest ?- spytał spokojnie Maciek i równocześnie jedną ręką mnie trzymał, a drugą podał gazetę Peterowi.
- Skąd oni to mają ?- spytał nie dowierzając Peter- Chłopaki to nie jest tak ja myślicie. Ta dziewczyna przyczepiła się mnie jak rzep psiego ogona. Ja naprawdę nie zdradziłem Malwiny. Kocham ją - powiedział Słoweniec.
- Co ? Myślisz, że ci uwierzymy ?- spytał Tepes.
- Musicie chłopaki. Zaraz do niej zadzwonię i wszystko wyjaśnimy- powiedział Prevc.
- Skąd ty masz w ogóle jej numer telefonu- spytaliśmy równocześnie z Maćkiem.
- Wsunęła mi do kieszeni marynarki- powiedział Peter jak by to było coś oczywistego.
- Ok to dzwoń. Pamiętaj jednak, że jak to będzie jakaś ściema to cię chyba zabije- powiedziałem.
- A ja go nie będę powstrzymywał- dodał Maciek.
- Ok tyko to nagrajcie - powiedział Peter i wybrał numer telefonu dziewczyny ze zdjęcia.

- Halo- usłyszałem głos młodej kobiety.
- Cześć z tej strony Peter - powiedział mój przyjaciel.
- Oj witam, witam. Tak sądziłam, że zadzwonisz jak zobaczysz nasze zdjęcie w gazecie- powiedziała dziewczyna.
- Dlaczego ty mi to robisz. Wiesz dobrze, że kocham Malwinę i nic tego nie zmieni - powiedział Słoweniec.
- Oj kotku nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.
- Co chcesz ode mnie ? Dlaczego niszczysz mi życie ? Dobrze wiesz, iż się z tobą nigdy nie przespałem i nie prześpię- powiedział Peter troszkę już nie panując nad sobą.
- O tym wiesz tylko ty no i oczywiście ja. Ciekawe co na to twoja narzeczona ?- spytała.
- Czego ty chcesz ? - Spytał skoczek.
- Odpowiedź jest bardzo prosta. Chcę ciebie. Zrobię wszystko by tak było. Nic i nikt nie stanie mi na przeszkodzie- powiedziała.
- Nigdy tego nie dostaniesz i dobrze o tym wiesz- powiedział mój przyjaciel.
- Nigdy nie mów nigdy- powiedziała i zaczęła się śmiać.
- Dobra nie chce mi się z tobą gadać- stwierdził Peter i się rozłączył. - Teraz mi wierzycie ?
- Tak stary i ciekawe co na to powie Malwina ?- zacząłem się zastanawiać.
- PETER jak mogłeś mi to zrobi. Jesteś zwykłą świnią. Nie chce Cię znać. Wynoś się z mojego życia - powiedziała Malwina wpadając do domu jak burza.
- Daj mi coś powiedzieć - próbował się tłumaczyć Peter.
- Nie chce niczego słuchać. Zniknij z mojego życia na zawsze- powiedziała te słowa i rzuciła w Petera pierścionkiem zaręczynowym.
- Ale.....

No i tak jakoś się troszkę pomieszało. Dość długo ta sielanka nie trwała, ale stwierdziłam iż trzeba coś tu namieszać. Tylko mnie za to nie zabijajcie. Prosze.
Przepraszam za takie opóźnienie ale nie mogłam na nic znaleźć czasu. Więc proszę wybaczcie mi to.
By nie przedłużać zbyt długo zapraszam do zostawienia mi komentarza jeśli możecie .
Życzę udanych i miłych dni.
Pozdrawiam Aldona :-)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ


piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 31

Szykowała się niesamowita impreza. Nie wiedziałam w co się ubrać. Chodziłam po pokoju w domu Miętusów. Przerzucałam całą szafę.
- OMG Malwina co tu się stało ?- spytał Peter wchodząc do mojego pokoju.
- Co ? A to nic - powiedziałam.
- Kochanie przecież to wygląda jak by tu przeszło jakieś tornado- stwierdził i chciał usiąść na łóżku lecz niestety nie było gdzie.
- Nie mam w co się ubrać. - powiedziałam rozpaczliwie i rzuciłam się na łóżko.
- Jak to nie masz w co ?- zdziwił się mój narzeczony.
- Normalnie Peter. Wy faceci założycie spodnie do wasze zgrabne pośladki do tego koszule i jesteście gotowi, a my ? W tej sukience nie pójdę bo już byłam, ta mnie pogrubia i tak dalej. Im więcej ubrań w szafie tym bardziej nie ma się w co ubrać - powiedziałam.
- Ja mam pomysł. Ty idź się wykąpać, a ja Ci wybiorę ubranie, ok - spytał dla pewności, a ja się zgodziłam .
- Dobra o której jest ta impreza ?- spytałam na odchodne.
- Masz dokładnie 30 minut na wszystko. Wychodzimy o 18- powiedział z uśmiechem.
- Co przecież ja nie zdążę - powiedziałam i wybiegłam do łazienki.

Kąpiel zajęła mi niecałe 20 minut. Zrobiłam jeszcze szybki, ale delikatny makijaż. Gdy wychodziłam z łazienki usłyszałam gwizdy. No tak w końcu byłam w samej bieliźnie.

- Moglibyście się już przyzwyczaić do takich widoków, bo ni raz widzieliście mnie w samej bieliźnie- powiedziałam.
- No ale to zawsze fajny widok- powiedział Krzysiu.
- Peter to szczęściarz. Sam bym chciał mieć narzeczoną, ba żonę z taką figurą- powiedział Maciek.
- Dzięki za komplementy.Wy już gotowi ?- spytałam ubranych skoczków.
- No tak jakby czekamy tylko na Ciebie - powiedział Peter. - Na łóżku masz ciuchy i nie marudź. Zaufaj mi będziesz wyglądać w tym bosko.
- Ok postaram Ci zaufać w tej kwestii- powiedziałam i weszłam do pokoju gdzie panował istny porządek.Na łóżku leżały ciemne spodnie jeansowe, do tego gładka bluzka biała z rękawkiem 3/4 oraz na wierzch kamizelka jeansowe. Całość prezentowała się świetnie. Wyglądało na luzie, ale szpilki dodawały całemu strojowi uroku.

- Ok gotowe możemy jechać- stwierdziłam do chłopaków, którzy siedzieli sobie na kanapie.
- WOW ale z ciebie laska- powiedział Grzesiek, a wszyscy mu przytaknęli.
- Oczywiście jest już zajęta przez również przystojnego chłopaka- powiedział ze swoją skromnością Słoweniec.
- Oczywiście- powiedziałam i dałam buziaka Peterowi.

Droga minęła nam spokojnie i bardzo szybko. Zanim się obejrzałam już byliśmy na miejscu. Oczywiście poszliśmy na pieszo, bo chłopaki stwierdzili iż taką okazje jak moje zaręczyny trzeba koniecznie opić i ja też mam się napić. Jak się okazało przed klubem znalazło się multum fanek i fanów co było bardzo denerwujące. Niedojrze, iż zmarzłam to jeszcze nie mogłam wejść do klubu. Na szczęście przed wejściem znalazł się Tepes i pomógł nam przedostać się przez tłumy fanów. Impreza trwała na całego. Każdy się bawił w doborowym towarzystwie.Doszliśmy do wolnego stolika i niemal natychmiast podeszła do nas kelnerka. Każdy zamówił sobie po drinku. musieliśmy trochę wypić by się rozluźnić. Gdy zaczęliśmy tańczyć wszystkie emocje związane z dzisiejszym dniem uleciały z naszych organizmów. Ja do końca imprezy nie mogłam zejść z parkietu gdyż musiałam z każdym skoczkiem przynajmniej raz zatańczyć. Nie powiem dawno się tak nie ubawiłam.

- Boże kobieto ile ty możesz wypić ?- spytał się Velta, który był już porządnie wstawiony.
- Uwierz Polacy mogą wiele wypić- powiedziałam szczerząc się do niego lekko wstawiona.
- No ty to masz łeb. Ciekawe czy uda mi się ciebie kiedyś przepić ?- spytał.
- Wątpię- powiedziałam z uśmiechem.
- Uwaga, uwaga. Mamy konkurs- powiedział wstawiony Gregor.
- Schliri coś ty znowu wymyślił ?- spytał się Kot.
- Maciek nie narzekaj tylko ruszaj tutaj swój tyłek. Zapraszam również naszą nową, świeżo upieczoną parę narzeczonych, oraz Kamila Stocha. Więc razem ze mą jest nas 5, więc zapraszam jeszcze Vetle i 4 ochotników.

Po 5 minutach cała 10 zebrała się na środku parkietu, który specjalnie dla nas został opuszczony przez resztę. Wśród ochotników znalazł się Krzysiu, Tepes, Janda oraz Kasai, którego ładnie poprosiłam. Naszym zadaniem było przechodzenie pod kijem od szczotki. Prze rozpoczęty zadaniem byłam w miarę optymistycznie nastawiona, lecz gdy skoczkowie zaczęli przechodzić pod kijem byłam pełna podziwu jacy oni są wysportowani. Przecież w końcu rywalizowałam ze skoczkami narciarskimi. Oczywiście ja nie miałam takiej gibkości ciała jak oni, ale okazało się iż zajęłam drugie miejsce bo skoczkowie byli tak pijani iż co niektórzy ledwo stali na nogach, a co dopiero mowa o przechodzeniu pod kijem od szczotki. Cały konkurs wygrał Noriaki. Nie liczyło się kto wygrał i kto przegrał liczyła się dobra zabawa.
- Już dawno się tak nie bawiłam- przyznałam do Schliriego.
- Nie ma za co. W głównej mierze trzeba podziękować Velcie, iż załatwił mam taką zabawę - powiedział Austriak.
- Zrobię t jutro bo dzisiaj już nie jest w stanie- odparłam i spojrzałam na śpiącego Rune.
- Ha ha ha ale jaja niestety nasz organizator imprezy poległ na polu bitwy- powiedział Gregor i zaczął się śmiać.
- Dobra ja też zbieram swoich zawodników bo już widzę, iż też polegli- stwierdziłam i spojrzałam na stolik przy, którym siedziałam.
- Dzięki, że wpadliście - odparł Austriak i odszedł od mojej osoby, a ja ruszyłam do swojego stolika.
- Dobra chłopcy czas się zbierać- powiedziałam do mojej brygady.
- Jeszcze 5 minut mamusiu- zaczął coś marudzić jeden z Miętusów.
- Nie jeszcze 5 minut tylko teraz. Na zewnątrz czekają na nas taxi- powiedziałam, a chłopcy raz z Julką niechętnie wstali i ruszyli do wyjścia.

Po 20 minutach już sama mogłam położyć się w łóżku.Musiałam na samym początku każdego z osobna położyć do jego pokoju lub do pokoju gościnnego. Oczywiście na samym końcu zostawiłam sobie Petera.
- Kochanie - zaczął coś bełkotać.
- Nie żadne kochanie tylko idź spać - powiedziała i położyłam się na łóżku obok Słoweńca.
- Dobrze, ale wiesz, że cię kocham - spytał.
- Oczywiście - odparłam i dałam się opleść krainie Morfeusza.


Przepraszam !!!!!!!!!!!!!!
Wiem, wiem, wiem. Miał być w poniedziałek, a jest piątek. Jeszcze taki krótki i nieskładny.
Wybaczcie ale dosłownie nie mam w co ręce włożyć. Mam tyle roboty.
No cóż postaram się w Poniedziałek napisać i wstawić nowy odcinek, ale nic nie obiecuje.
Więc zapraszam was na to coś na górze.
Życzę przyjemnej lektury.
Pozdrawiam Aldona :)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 30

Zanim się obejrzałam święta już dawno były za nami. Szlam właśnie na skocznie w Zakopanym na drugi konkurs indywidualny w Polsce. Wraz z chłopakami udałam się do wioski narciarskiej by życzyć im oraz Słoweńcom szczęścia. Nie wiedziałam komu mam bardziej kibicować czy naszym Polakom czy Słoweńcom na wzgląd przez Petera i Tepesa. Kibicowałam jednym i drugim jak dla mnie to Kamil jak i Peter mogli wygrać wtedy nie miałabym takiego dylematu.
- No i w końcu komu kibicujesz ? - spytał się mnie Krzysiu.
- No oczywiście, że naszym- powiedziałam zamyślona.
- Hej, a ja to co ?- spytał się oburzony Peter.
- Tobie też kotku, życzę jak najlepiej- powiedziałam i dałam mu całusa- najlepiej by było jak ty i Kamil byście wygrali, a na 3 miejscu był Tepes z Żyłą - powiedziałam
- Przecież to niemal mnie możliwe- powiedział Grzesiek i zaczął się śmiać.
- Wiem ale by było piękne- stwierdziłam - ok ja muszę lecieć do pracy
- A z kim dzisiaj przeprowadzasz wywiad ?- spytał się z zaciekawieniem Kuba.
- Dzisiaj na moim odstrzale są Niemcy i Austriacy, ale kto dokładnie jeszcze nie wiem- powiedziałam wzruszając ramionami i udałam się w kierunku wioski skoczków.
- No w końcu cię znalazłem- powiedział i odpadł mnie Przemek.
- Coś się stało ?- spytałam zdziwiona.
- Nie chciałem dać ci tylko mikrofon i powiedzieć, że za 3 minuty wchodzisz na antenę a nadal nie masz skoczka- powiedział Babiarz.
- Spokojna głowa za chwile jakiegoś znajdę- powiedziawszy te słowa zatrzymałam Gregora, który szedł z Morgim.
- Coś się stało ?- spyta zdezorientowany skoczek.
- Odpowiesz mi na kilka pytań- spytałam z miną kota ze Shreka.
- Tobie zawsze - powiedział Gregor i zaczął się śmiać. Wszyscy skoczkowie znają mnie z tego iż nawet poza pracą lubię z mini porozmawiać i im dobrze doradzić.
- Morgi proszę ty też mi odpowiesz na kilka pytań. Wiem, że skończyłeś już karierę ale jest będzie bardzo ważne dla mnie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego i jego córeczki.
- No dobra niech ci będzie- powiedział Thomas.
- Dobra to wchodzimy na antenę za 3 2 1 - usłyszałam głos kamerzysty.
- Dzień dobry państwu. Mamy jeszcze godzinę do rozpoczęcia zawodów i dlatego postaram się porozmawiać z jak największą liczbą skoczków by dowiedzieć się co sądzą o Polsce, o dzisiejszych zawodach. Jakie mają typy i co lubią najbardziej w naszym kraju. Jako pierwszych spytam Gregora Schlierenzauera oraz byłego już skoczka narciarskiego Thomasa Morgensterna. - powiedziałam do kamery.
- Cześć Gregor,witaj Thomas. Jak podoba wam się w Polsce?- spytałam się chłopaków.
- Cześć. Polska to niesamowity kraj, bardzo lubię tu przyjeżdżać. Atmosfera na skoczni jak i poza nią jest niesamowita - powiedział Gregor.
- Tak muszę się zgodzić z Gregorem w tym co powiedział. W Polsce zawsze się czułem jak u siebie w domu. Macie najlepszych kibiców na świecie- dodał Thomas.
- Dziękujemy za tak miłe słowa. Co powiecie na temat konkursu. Jak myślicie kto dzisiaj wygra ?- spytałam się Austriaków.
- W tym roku jest wiele skoczków, którzy dobrze skaczą. Jednak stawiałbym na Kamila Stocha bo jest u siebie, a poza tym bardzo szybko dochodzi do siebie po kontuzji.- powiedział Gregor
- Tam myślę iż wygra Kamil z wielką przewaga nad pozostałymi.- stwierdził Thomas.
- Skoro twierdzicie iż wygra Stoch to jak typujecie podium ?- spytałam z ciekawością.
- Myślę, że pierwsza trójka to Stoch, Prevc i mimo wszystko na najniższym podium ustawiłbym Piotrka. Jest w średniej formie, ale jest u siebie i o tym trzeba pamiętać. - odparł Gregor.
- Ja jednak uważam, że wygra Stoch, Peter będzie drugi,a na 3 miejscu będzie Niemiec lub Austriak.- stwierdził Thomas.
- Thomas powiedz mi ja się czujesz bez skoków ?- spytałam.
- Dobrze choć mi brakuje tego sportu. Zawsze lubiłem Polskę więc przyjechałem z córką tutaj na mały urlop i odwiedzić starych przyjaciół- stwierdził Morgi.
- Cieszymy się iż odwiedziłeś nasz kraj i życzę miłego ci miłego odpoczynku, a tobie Gregor udanych skoków- powiedziałam do chłopaków.- Mam jeszcze małe pytanko. Każdy twierdzi, że polski to bardzo trudny język. Umiecie coś powiedzieć po polsku ?
- Dziękuję za miłe słowa otuchy na pewno się przydadzą. Czy umiem powiedzieć coś po polsku zaraz się okaże. Kiedyś Adam Małysz nauczył mnie jednego zdania i nie wiem czy je dobrze zapamiętałem- powiedział Gregor- Dżekuje i pozdrawiam wsystkich polok.
- Ja też dziękuję za miłe słowa - powiedział Thomas po czym dodał po polsku- Dziekuje za mile slowa i pozdrawiam wsystkich polocow.
- Wow jestem pod wrażeniem.Dziękuję za wywiad i życzę powodzenia, a teraz oddaje głos do studia- powiedziałam i zeszłam z anteny.
- Było dobrze - powiedział do mnie Babiarz.
- Wiem dzięki- odparłam.
- Dzięki chłopaki za wywiad- słowa skierowałam do Austiaków.
- Cała przyjemność po naszej stronie- powiedzieli jednocześnie i oddalili się ode mnie.

Idąc tak zastanawiałam się z kim mogę przeprowadzić kolejny wywiad i wpadłam na genialny pomysł. Postanowiłam w jednym czasie zebrać większość skoczków i pozadawać im pytania wyrywkowo. Udałam się do każdego z domków i zapraszałam chłopaków na wywiad. Ostatni został mi domek Słoweńców. Lekko zapukałam i gdy usłyszałam proszę od razu weszłam.
- Cześć wam. By nie marnować waszego cennego czasu i przeprowadzić z wami oddzielne wywiady postanowiłam iż ze wszystkimi skoczkami przeprowadzę jeden wspólny wywiad. Za 5 minut widzimy się przed domkiem polaków. Zapraszam was serdecznie będzie fajna zabawa. Gdy po 5 minutach zobaczyłam frekwencje byłam zdumiona. Prawie wszyscy skoczkowie się zjawili.
- Dziękuję za przybycie. Chciałabym zadać wam kilka pytań i nie tylko. Za chwile dostaniecie kartki i długopisy,po czym chciałabym byście napisali na nich kto waszym zdaniem dzisiaj wygra i i kto stanie na podium. Ten kto będzie najbliżej prawdy ten wygra nagrodę. - powiedziałam do chłopaków.
- A jaka będzie nagroda ?- spytał się Kraus.
- Każdy podpisze się na kartce i pod tym jak napisze kto będzie na podium i za co lubi najbardziej Polskę. Napisze co by chciał za nagrodę na przykład bilet na mecz piłkarski albo wypad do spa. Nagrody proszę was by były przyziemne bo to ja wam je ufunduje, a moje zarobki względem waszych to niebo a ziemia,ok. - spytałam
- Pewnie, że tak - powiedział Freitag.
- My też możemy wziąć w tym udział ? - spytał się jeden z trenerów.
- Pewnie że tak zapraszam- powiedziałam im i wręczyłam każdemu kartkę papieru oraz coś do pisania.
- Dobra za ile będziemy na wizji- spytałam i z pomocą przyszedł mi Przemek Babiarz.
- Już jesteśmy. Nie mogliśmy się oprzeć pokusie i już od dobrych 10 minut jesteśmy na wizji. Przepraszam, że cię wkręciliśmy- odparł.
- Nic się nie stało - powiedziałam i się uśmiechnęłam.- Taj jak wspomniałam proszę teraz was byście napisali co sądzicie o Polsce i kto wygra dzisiejsze zawody potem wrzućcie kartki do tego pudełka.- powiedziałam i zaczęłam chodzić między zawodnikami.
- cześć Noriaki powiedz mi jak się czujesz w Polsce ?- spytałam przesympatycznego Japończyka.
- Wspaniale.Zawsze lubiłem tu przyjeżdżać. Tu jest jak w domu. Wszyscy są dla ciebie bardzo mili- odparł mi zawodnik.
- Hej Andreas widzę, że ci się tu podoba. Jak się czujesz w naszym kraju ?- spytałam Jacobsena
- Bardzo dobrze chyba przyjadę tu na wakacje. - odparł Norweg.
- Cześć Stefan jak się czujesz jako jeden z faworytów konkursu w Zakopanem ?- spytałam Austriaka.
- Naprawdę jestem faworytem. Nawet nie zwracam na to uwagi.Skupiam się wyłącznie na swojej pracy. - odparł Kraft.
- Cześć Jernej jak się dzisiaj czujesz ?- spytałam Damiana.
- Bardzo dobrze- odparł z uśmiechem Słoweniec
- Hej Jurij powiesz coś po polsku ?- spytała Tepesa i myślałam, że mnie zabije wzrokiem.
- Trzymajce za mnie dlonie bym byl jak najwyzej - powiedział.
- Dzięki - powiedziałam i wróciłam na swoje miejsce koło pudła.- dziękuje za wzięcie udziału w zabawie ogłoszenie wyników po dekoracji. Teraz życzę wam udanych , dalekich skoków i niech wygra najlepszy. - powiedziałam i skoczkowie wrócili do swoich domków a ja zaczęłam czytać kartki.

Z niektórych kartem mogłam naprawdę się uśmiać. Na przykład Kraus napisał iż lubi Polskę bo mają ładne dziewczyny. Ito napisał iż są tutaj najlepsze obiady, a Velta że dziwi się polską jak mogą pić taką mocną wódkę i być w miar trzeźwym, a na nagrodę chce skrzynkę wódki o nazwie ,, Żołądkowa de lux " po prostu mnie tym rozwalił.
Konkurs szybko się skończył o pierwszej serii oddzieliłam sobie tych, którzy najbardziej byli prawdy. Po drugiej serii kazało się iż wygrał właśnie Velta. Zaczęłam się głośno śmiać.
Otóż na podium stanęli Kamil Stoch, Peter Prevc i Rune Velta. Kamil i Peter mieli taką samą notę, a Noweg był trzeci.
Po wręczeniu nagród i odsłuchaniu hymnów do mikrofonu dostał się Peter.
- Chciałbym coś powiedzieć - powiedział Peter- Malwina pozwól do mnie.- gdy usłyszałam swoje imię podeszłam do skoczka i nie wiedziałam co nastąpi.
- Malwino- zaczął Słoweniec i uklęk przede mną z małym bukietem i pudełeczkiem w ręce- jesteś moim aniołem stróżem, moją ostoją oraz muzą. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś moją kobietą życia z którą chciałbym spędzić resztę życia i mieć gromadkę dzieci. Czy wyjdziesz za mnie ?- spytał, a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Tak oczywiście - powiedziałam przez łzy.
- Gorzko, gorzko- dało się usłyszeć z tłumu, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

Gdy emocje trochę zeszły przyszedł czas na wręczenie nagrody.

- Przed zawodami skoczkowie typowali podium. W naszym konkursie wygrał nie kto inny jak Rune Velta, który idealnie wytypował wynik. Nagrodą jaką otrzymuje jest skrzynka wódki jaka sobie zażyczył. Zapraszam do nas Rune. - powiedziałam.
- Dziękuję- powiedział Velta- Teraz mam co opijać z wami zapraszam wszystkich skoczków na mojego ulubionego baru. Mam zarezerwowaną salę i tam się bawimy. Oczywiście zapraszam z osobami towarzyszącymi- powiedział to i wziął swoją nagrodę.

To był cudowny dzień, a na imprezie będzie jeszcze fajnie.

Więc 30 za nami. :)
Pisałam go na szybkiego. Wiem,że mijałam się z prawdą co do podium ale to na potrzeby opowiadania.:)
Peter się oświadczył ale mogę wam powiedzieć, iż to wcale nie oznacza, że zbliżamy się do końca opowiadania. Czekają ich jeszcze rożne wyzwania. Wzloty jak i upadki.
Czekam na waszą opinię.
życzę miłego czytania :)
Pozdrawiam Aldona :)

P.S.
Wygrana Kamila oraz brąz naszych szczypiornistów. Czego sobie życzyć więcej.

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ= PODWÓJNIE MOTYWUJESZ

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 29

Zeszłam na dół, a tam wszyscy już byli i czekali tylko na mnie.
- No w końcu jesteś - powiedział Krzysiek.- jestem głodny jak wilk.
- Przecież jest 5 po 17 - powiedziałam zerkając na zegarek, który znajdował się na moim nadgarstku.
- Witam was serdecznie na pierwszej wspólnej wigilii. Wigilia to czas spędzany z rodziną, a przecież my ją tworzymy. Niech każdy weźmie teraz kawałek opłatka i złóżmy sobie życzenia. Chcę by to będą szczere życzenia prosto z serca. - powiedział Grzesiek jako ,, głowa " naszej rodziny.
Każdy wziął kawałek opłatka, który leżał na stole i zaczął składać życzenia pokoleń każdej osobie, która znajdowała się w tym domu.
Najdłuższe życzenia jakie składałam to chyba Krzysiowi. Z 15 minut razem staliśmy.
- Malwina skończyłaś już – spytał zniecierpliwiony Krzyś - zostaliśmy sami i wszyscy czekają tylko na nas, a ja jestem piekielnie głodny.
- No już dobra, dobra skończyłam- powiedziałam i pocałowałam Miętusa w policzek.

Siedzieliśmy przy stoli i objadaliśmy się smakołykami przygotowanych przez skoczków.
- Ale te pierogi są pyszne- powiedziałam jedząc już chyba 10. - Ten kto je robił jest mistrzem.
- Dziękuje za taką opinie- powiedział kłaniając się nisko Peter.
- Ty umiesz takie pierogi robić, a ja nic na ten temat nie wiem. Ubóstwiam Cię za to - powiedziałam wniebowzięta.
- Myślałem, że mnie kochasz za coś innego, a nie za pierogi - powiedział markotnie Słoweniec.
- Ależ ja Cię kocham ty mój skarbie tylko, że teraz już nikomu nie powiem iż mój chłop przypala wodę w czajniku. Będę się mogła pochwalić iż robi najlepsze pierogi na świecie- powiedziałam.
- Nie umiesz zagotować wody w czajniku ? - spytał się Maciek swojego kolegi po fachu.
- Oj tam od razu nie umiem. Raz mi się zdarzyło, że wstawiłem wodę na herbatę i zapomniałem wyłączyć. Malwina jak przyszła to czajnika niestety nie dało się już uratować. - odparł na swoje usprawiedliwienie Prevc.
- Ja pamiętam jak chciałem zagotować sobie mleko na kakao. Zamiast zagrzać je w jakimś garczku to zagotowałem w czajniku. Mana tak się potem na mnie darła iż miałem szlaban na cały miesiąc- powiedział Tepes, a my wszyscy wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.

Opowiadaliśmy sobie prze różne historie z lat dzieciństwa. Naprawdę było kupę śmiechu. Każdy miał coś za uszami z lat młodzieńczych.

- Mam coś ważnego do powiedzenia-powiedział nagle Grzesiek, a wszyscy zwrócili uwagę na chłopaka.- Zjedliśmy kolacje pożartowaliśmy troszkę, a teraz kolej na prezenty.
- Tak - zaczął się drzeć na całe gardło Krzysiek.
- Nie mogłem się tego doczekać -powiedział z radością
- To od kogo zaczynamy ?- spytałam.
- może od ciebie - powiedział Grzesie.
- Nie mi się nie śpieszy - odparłam- Zacznijmy może do Julki lub Tepesa.
- Spoko zacznijmy najpierw d Słoweńca- powiedziała Julka.
- Mi tam pasuje - powiedział Słoweniec i wręczyłam mu pierwszy prezent.- WOW ale świetna bluza dzięki stary.- zwrócił się do Petera.
- Skąd wiedziałeś, że to ode mnie ?- spytał zdziwiony Petr.
- Bo każdemu z was marudziłem o coś innego i dlatego wiem co dostane od każdego z was- powiedział ze szczerością- główka pracuje.

W ten oto sposób od Julki dostał perfumy, od Maćka nowe gogle, od Kuby sanki. Od starszego z braci Miętus dostał flaszkę polskiej wódki, a od młodszego skrzynkę piwa. Ode mnie jak już doskonale wiecie dostał huśtawkę.
- Dzięki wam mam wszystko co chciałem - powiedział z uśmiechem Tepes.
- Po co chciałeś wódkę i piwa. Sam nie mogłeś sobie kupić ?- spytała.
- Po co miałem wydawać swoją kasę jak mogłem to dostać- powiedział z uśmieszkiem.
- Dobra teraz pora na Petera. - powiedziałam i wręczyłam mu pierwszy prezent.
- Wow dostałem nową książkę o skokach narciarskich. Dzięki- powiedział uradowany Peter. Słoweniec dostał jeszcze zestaw kosmetyków pod prysznic, album z naszymi zdjęciami, perfumy, sweterek, słodycze oraz bilet na mecz piłkarski.
- Dobra teraz Grzesiek - oznajmiłam.

Starszy z braci Miętus dostał krzesło obrotowe, 5 gier na PSP i od swojej dziewczyny właśnie PSP. Kolejny był Krzysiu. On natomiast dostał lampkę nocną, nową pościel, koc, stolik nocny, dywan, bilet na lot balonem oraz na piłkę ręczną. Kolejny był Kuba. Dostał torbę, kurtkę, kask, zestaw perfum, klocki lego,buty oraz czapkę z szalikiem i rękawiczkami. Młodszy z braci kot dostał koszulę,bluzę, spodnie, buty, zestaw skarpetek i bokserek, skarbonkę oraz bilet na mecz piłkarski. Kolejna była Julka dostała sukienkę, bransoletkę, pierścionek, perfumy, buty na obcasie, spodnie oraz piękną torebkę.
- No i zostałam ja - powiedziałam
- No to otwieraj - powiedział Peter.
- AAAAAAAAAA- wydarłam się na cały dom - dziękuję wam
- Oszalałaś - spytał się Maciek, który trzymał się za ucho.
- Jesteście wielcy- powiedziałam do Julki i barci Miętus- zawsze marzyłam o tym by polecieć do Madrytu na mecz Realu z Barceloną.
- Nie ma za co - powiedzieli jednocześnie.
- Teraz od nas - powiedział Kuba i Maciek.
- WOOOW - powiedziałam gdy dostałam wielkie pudło owinięte papierem ozdobnym.
- Tyko szukaj dobrze, a znajdziesz - powiedzieli i zaczęli się śmiać.

Gdy otworzyłam pudełko pierwsze co mi się rzuciło w oczy to multum gazety, pogniecionej gazety. Zaczęłam ją wyciągać i sięgać kolejne rzeczy.Okazało się iż wyciągnęłam multum słodyczy i plastrów, bandaży i wiele wiele innych rzeczy.

- Teraz ja - powiedział Tepes wręczając mi mały pakunek.
- Dzięki - powiedziałam i wzięłam podawaną mi paczke.
- Ale piękna, dzięki - powiedziałam gdy ujrzałam świetną czarną sukienkę.- Naprawdę jest świetna.
- Wiesz pomyślałem, że jak Peter Cię w niej zobaczy to nie oprze się tobie i bedzie przeszczęśliwy, no a jako jego najlepszy kumpel pragne jego szczęścia.- stwierdził Słoweniec.
- Dzięki jest mega już wiem co założe w sylwestra - powiedziałam z uśmiechem.
- No to teraz kolej na mnie - powiedział Peter.
- Ciekawe co masz dla mnie mój książe na białym koniu - powiedziałam i zaczełam się śmiać.
- Prosze - powiedział i podał mi małe pudełeczko.
- Ocho Peter się oświadcza - powiedział Krzyś.
- Nie jeszcze nie ale kto wie może w najbliższym czasie to się stanie- powiedział a ja otworzyłam pudełko.
- Ale to śliczne- powiedziałam widząc wisiorek, bransoletkę oraz kolczyki.
- Podoba ci się - spytał.
- Pewnie, że tak - powiedziałam i pocałowałam swego chłopaka.

Po rozdaniu prezentów zaczeliśmy śpiewać kolędy i oczywiście chłopaki zaczęli pić wódkę. To było przezabawne gdy polscy skoczkowie próbowali nauczyć Słoweńców polskich kolęd. Oczywiście po polsku. Tepes i Prevc połamali sobie prawie języki ale jeszcze trochę, a dali by radę. Tylko szkoda, że pokonała iż wódka bo wszyscy usnęli przy stole.



Jestem z tym czymś na górze. Nie zabijajcie mnie za to, ale musiałam coś wstawić, a weny mi brak. Postaram się żeby kolejny rozdział był o niebo lepszy. Obiecuje. Ten rozdział był taki przejściowy.
Dziękuje za wszystkie komentarze i odwiedziny na mego bloga. Fajnie, że ktoś to czyta.
Co do skoków jestem dumna z naszych jak spisali się w niedzielnym konkursie w Japonii.

Przepraszam za błędy, ale odcinek wstawiam przez tel., więc mi wybaczcie.

Czekam na wasze opinie nawet tych anonimowych jak i pozostałych.

Życzę miłego czytania.

Pozdrawiam Aldona :-)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ



poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 28

Gdy położyłam się na kanapie, poczułam coś miękkiego pod sobą. Szybko wstałam i to co ujrzałam wstawiło mnie najpierw w stan szoku, a po chwili zaczęłam się śmiać niepohamowanym śmiechem. Otóż na kanapie spał nie kto inny jak Tepes z Krzysiem. To by było jeszcze normalne, ale w pozycji w jakiej spali była po prostu przekomiczna. Tepes leżał z jedna noga na oparciu, a do drugiej usilnie tulił się Krzysiu myśląc, iż to jego kocyk kochany. Słoweńca głowa zwisała z kanapy i prawie dotykała ziemi. Myślałam, że zaraz spadnie. Mój kochany Krzysiu natomiast leżał wtulony w nogę Słoweńca, a resztę jego ciała było w takiej figurze, iż w pewnym momencie nie wiedziałam jaka cześć ciała jest gdzie. Nie mogąc wyrobić ze śmiechu udałam się na góre.
- Mamusiu chce mi się siusiu- usłyszałam głos Tepesa.
- Mamusiu ja się boje. Nie opuszczaj mnie - powiedział Krzysiu.
- Ja cie nigdy nie opuszczę ty mój kochany dziubasku- powiedział Tepes.

Nie tego już nie mogłam zdzierżyć. Zeszłam na dół, wyjęłam swój telefon i zrobiłam im zdajecie, poczym weszłam na góre do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
- Auaaaaaaaaa- usłyszałam tylko głos Petera.
- Przepraszam kochanie myślałam, że ciebie nie ma ?- powiedziałam.
- A gdzie mógłbym spać - spytał.
- Nie wiem na przykład z Tepeszem i Krzysiem na dole- odparłam.
- Ale ja wole z tobą - powiedział i już leżał na mnie.
- Tak- powiedziałam i zaczęłam się wiercić.
- Oczywiście- powiedziawszy zaczął namiętnie mnie całować.
- Peter chciałam iść spać bo jestem zmęczona- powiedziałam.
- Ale ja się tak za tobą stęskniłem - powiedział patrząc na mnie błagalnie.
- Ja powiedziałam, że jestem zmęczona, a że nie mam na ciebie ochoty- odparłam i znowu zaczęłam być obsypywana namiętnymi pocałunkami.

Najpierw w usta potem po szyj, poczym znowu powrócił do mych ust. W naszych pocałunkach było można wyczuć stęsknienie za druga osoba, miłość, pożądanie. W pewnym momencie zostałam pozbawiana bluzy i podkoszulki. Peter zaczął wyznaczać sobie nawa ścieszkę. Znowu zszedł do mojej szyj po czym zaczął obcałowywać mój pępek, brzuch aż w końcu dodarł do mych piersi. Szybko pozbawił mnie stanika. Byłam spragniona jego dotyku, jego bliskości. Jego dłonie i usta zaczęły pieścić moje piersi, a ja czułam jak moje pożądanie rośnie. Gdy już uznał iż moim piersią poświęcił dość czasu zaczął znowu mnie obcałowywać i zachodził coraz niżej. Jednym zgrabnym ruchem pozbył się moich spodni i majtek. Tak, że leżałam przed nim tak jak pan Bóg mnie stworzył. Nie będąc mu dłużna również pozbyłam się jego jedynej części garderoby jaką miął na sobie czyli bokserek.
- Kocham cie - powiedziałam.
- Ja ciebie bardziej kocham- odparł- poza tym jesteś piękną.
- A ty przystojny - odparłam i zatopiłam swoje usta w jego.
Zaczął mnie pieścić i oddawałam się jego pieszczotom. Moje biodra zaczęły ruszać się w rytm, który nadal Peter. Nie chcąc być mu dłużna zaczęłam pieścić jego przyrodzenie. Naszym pieszczota nie było końca.
- Wejdź we mnie, prosze- powiedziałam czując, iż zaraz nie wytrzymam.

Nie musiałam długo czekać by Słoweniec spełnił moja prośbę. Rozchylił mi uda tak, żeby mu było wygodniej i wszedł we mnie tak jak prosiłam. Najpierw powoli, a z każdym ruchem coraz głębiej i szybciej. Dla nas obydwoje ta chwila mogła trwać wiecznie. Każde z nas było spragnione ukochanej drugiej osoby. Gdy doszliśmy na szczyty swoich możliwości, opadliśmy bez życia na łóżko.
- Kocham cie- powiedzial Peter.
- Ja ciebie też- odparłam.
-Wiesz, że na tobie najlepiej mi się śpi- Spytał się Słoweniec.
- Wiem - powiedziałam i z uśmiechem na twarzy usnęłam.

Nazajutrz wstałam dosyć wcześnie bo była godzina 8. Zwlekłam się z łóżka, ubrałam się i zeszłam na dół by zjeść jakieś śniadanie bo byłam głodna jak wilk.
- Dzień dobry wszystkim - przywitałam się z całą gromadką skoczków i Julką.
- Hej, dobrze się spało- spytał się Krzysiu.
- Pewnie, że tak - powiedziałam z wielkim bananem na twarzy.
- Noc się udała ?- dopytywał się Kuba.
- Oczywiście seks był nieziemski- powiedziałam i usiadłam z sokiem do stołu.
- To dobrze - powiedziała Julka śmiejąc się.
- A tobie Grzesiu noc się udała ?- spytałam patrząc na starszego z braci Miętus - Bo wiesz Krzysiu tak ładnie spał na dole z Tepeszem, to jego nie będę się pytała co robił w nocy.
- Mi się bardzo udała. Ja nie narzekam - stwierdził i wytknął mi język.
- O czym ty mówisz ?- spytał się mało zorientowany Peter.
- Oj Peter, Peter chyba zbyt duża dawka testosteronu uderzyła ci do mózgu i spowolniła twoja świadomość, albo Malwina cie wykończyła- powiedzial śmiejąc się Maciek.
- Moja królowa nigdy mnie nie wymęczy, a co do testosteronu to wiesz, nie bzykałem przez prawie 2 miesiące to mógł mi uderzyć do głowy- powiedzial Słoweniec wymachując widelcem.
- Wiesz co kotek nikogo nie obchodzi twoje życie seksualne. Możesz się pieprzyc raz na miesiąc ale też możesz codziennie- powiedziałam jedząc kanapkę.
- Raz na miesiąc ciekawe kto by wytrzymał takie męki- odezwał się Tepes.
- Nie wiem - powiedziałam śmiejąc się- ok ja ide się wykąpać i jadę do szpitala.
- Do szpitala po co ?- spytała się Julka.
- Ide sprawić dzieciakom jakiś prezent od Mikołaja- odparłam- kupie im jakieś pluszaki i przy okazji odwiedzę Maćka- powiedziałam i wstałam od stołu.
- Wiesz co, my też pojedziemy z tobą - powiedział chętnie Kuba.
- Bledzie mi bardzo miło- odparłam i udałam się do mojego pokoju.

Całe szykowanie i kupienie prezentów zajęło mam jakieś 2 godzinki. Ok 11 już byłam w szpitalu razem z jednym świętym Mikołajem w postaci Tepesa, 5 elfami oraz 1 śnieżynką. Weszliśmy do każdej sali na oddziale onkologii dziecięcej. Każde dziecko dostało od nas misia. Dzieciaki były nam tak wdzięczne, że aż się popłakałam. Długo nie byliśmy w szpitalu. Daliśmy tylko prezenty i już wracaliśmy do domu.
- Na którą robimy wigilie i kto biedzie u nas - spytałam się kierowcy, bo jechałam w aucie z Grześkiem, Krzysiem, Juka i Peterem.
- Na pewno biedzie nasza 5. Biedzie także Tepes. Bracia Kot maja nam dać odpowiedz dzisiaj- powiedział Krzysiek.
- Świetnie wiec kolacja na 16 - powiedziałam dumna i blada.
- Mi tam pasuje - powiedział Grzesiek.
- Stop - krzyknęłam nagle, a Grzesiek zachamowa gwałtownie pod sklepem.
- Co się stało ?- spytała się Julka Petera bo ja już biegłam w stronę sklepu.
- Nie mam bladego pojęcia , ale wiesz jaka ona jest- odparł Słoweniec.
- Ta ma sto pomysłów na minutę- skwitował Krzysiek.
- Wiecie co. Malwina jest szalona i nieprzewidywalna. Nie wyobrażam sobie teraz bez niej życia. Bez mojej kochanej Malwiny byłoby nudno- stwierdził Peter.
- Żebyś wiedział. Teraz się cieszę, że Malwina się do nas wprowadziła, choć na samym początku byłem do tego pomysłu sceptycznie nastawiony- stwierdził Krzysiek.
- No to jest teraz taka nasza mała siostrzyczka- odparł Grzesiek- Słuchaj stary jak ja skrzywdzisz nie chciałbym być w twojej skórze.
- Napewno jej nie krzywdzę- powiedział poważnie Peter- chciałbym by została w przyszyci Panią Prevc.

W tym samym momencie w sklepie

Wpadłam do sklepu jak oparzona. Poszłam szybkim i zdecydowanym krokiem w kierunku papierów ozdobnych. Wzięłam 2 rolki z każdych 10 wzorów jakie kupiłam. Pani z supermarketu popatrzyła się na mnie jak na wariatkę. No bo kto normalny kupuje 20 rolek papieru ozdobnego w dzień wigilii i to do tego o godzinie 14. O tej porze każdy normalny człowiek ma już zapakowane prezenty. Tylko ja jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnia chwile. Wychodząc, a raczej wybiegając ze sklepu oczywiście musiałam na kogoś wpaść.
- Bardzo przepraszam- mówiłam podnosząc mój zakup z ziemi.
- Nic się nie stało- odparł młody chłopak.- Panna Kowalska milo mi pania widzieć.
- Prosze mów mi Malwina - odparłam.
- Adam- powiedzial młody policjant i podał mi dłoń- Chciałem poinformować o nowych wynikach pożaru w waszym domu.
- To znaczy- odparłam nie wiedząc o co chodzi- myślałam, że to bym wypadek.
- No niestety okazało się iż to było podpalenie. Znaleźliśmy w waszym domu niewielki zapalnik. Radziłbym byście zmienili zamki i założyli alarm, a jeśli go macie to żebyście włączali go na noc i jak was nie ma w domu. Także jak będziesz sama w domu to włączaj alarm- powiedział.
- Myślicie iż to mogło chodzić o mnie ?- spytałam i nie mogłam uwierzyć.
- Nie wykluczone. Dostaniecie ochronę do końca roku. - powiedział.
- Świetnie aż się cieszę. Przecież miałam być tu bezpieczna - odparłam z wyrzutem.
- Jesteś bezpieczna - odparł Adam- tylko musimy trochę się pokręcić obok każdego z was by się upewnić, że nic wam nie grozi.
- Super aż się cieszę- powiedziałam z wyrzutem- a teraz jak pozwolisz udam się do domu.
- Pewnie, że tak- odparł, a ja odeszłam jak najszybciej od tego mężczyzny.

Jak ja teraz powiem chłopakom o tym podpaleniu. Będą się martwic, a nie chce ich dobijać tym w święta. Po prostu im nie powiem. Wole ich chronić. Nie potrzebnie też wiedza o mojej przeszłości. Za dużo osób o tym wie. Teraz też im się może stać krzywda, a tego bym nie przeżyła. Tak rozmyślając podeszłam do mojego samochodu i otworzyłam bagażnik by wrzucić papier ozdobny. Zastanawiam się teraz jak ja to wszystko przemycę do domu by chłopcy nie zauważyli. Już wiem wejdę przez garaż do piwnicy i tam w swoim gabinecie zapakuje prezenty. To był świetny pomysł. Z takim postanowieniem wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu braci Miętus.
- Malwina co Ci jest- spytał się zmartwiony Prevc.
- Nic skarbie po prostu troszkę boli mnie głowa i to wszystko- odparłam i położyłam głowę na jego ramieniu.
- To może się połóż, a my nakryjemy do stołu- powiedział zmartwiony Grzesiu.
- Nie możesz się przemęczać, wiesz o tym- dodał Krzysiu.
- Tak, wiem ale ja szybko nakryje do stołu potem pójdę do mojego gabinetu i tam poleżę z pół godziny i następnie się wykąpie i zjemy kolacje o 16. Co wy na to- spytałam.
- Ok mi tam pasuje - powiedziała Julka.
- Nam też - odparł Grzesiek za siebie i brata.
- No to wszystko mamy ustalone- powiedziałam i wysiadłam pod domem.
- Co tak długo ?- spytał się Kuba.
- Czekamy na was już chyba z 10 minut- dodał młodszy z braci Kot.
- No waśnie, a niektórzy maja tu potrzeby fizjologiczne do załatwienia- powiedział Tepes ściskając swoje krocze by nie popuścić.
- Przepraszam Tepes. Musiałam wejść jeszcze do sklepu, ale już Ci otwieram- zdążyłam tyko przekręcić klucze w zamku i lekko uchylić drzwi, a Słoweniec wystartował jak z armaty w kierunku łazienki.
My weszliśmy do domu śmiejąc się z Tepesa. Już dawno tak się nie ubawiłam.
- Ale mi ulżyło- powiedzial Słoweniec wychodząc z łazienki.
- To dobrze- powiedziałam i wybuchłam kolejna sława niepohamowanego śmiechu.
- Ha ha ha bardzo śmieszne, ale jeszcze chwila, a naprawdę bym nie wytrzymał- odparł Tepes.
- To dobrze, że nie siedziałam w tym sklepie dłużej- powiedziałam w kierunku Tepesa.
- A właściwie po co w nim byłaś ? - spytał się Peter.
- Nie ważne. Nie musisz wszystkiego wiedzieć - odparłam i wystawiłam mu język.
- Napewno po tampony - wypalił Krzysiek.
- No i z upojnej nocy dzisiaj nici - powiedział Grzesiek.
- Uważaj żebym ja Ci tego tamponu nigdzie nie wsadziła - powiedziałam z uśmieszkiem do Krzysia.
- UUUUU ona Ci grozi. Ja bym na twoim miejscu uważał- stwierdził poważnie Kuba.
- Dobra koniec tych żartów ide szykować kolacje- powiedziałam wstając z kanapy.
- Co tak wcześnie ?- Spytał Maciek .
- Ja naszykuje nakrycia i przyozdobię stół, a wy potem postawicie tylko potrawy- powiedziałam- jak nakryje stół to ide do biblioteki odpocząć i tak o 16 zasiądziemy do stołu. Pasuje?- to ostatnie pytanie skierowałam do Tepesa i braci Kot.
- A nie możemy tak o 17 ?- spytał Maciek.
- No jak chcecie - odparłam wzruszając ramionami.
- No bo jeszcze musze odwiedzić rodziców i zabrać prezenty dla was wiec do 16 się nie wyrobie - stwierdził Maciek, a Kuba mu przytaknął.
- No dobra niech wam będzie. Wigilia na 17 - powiedziałam i ruszyłam po obrus na stół.

Z nakryciem stołu zeszła mi się prawie godzina, wiec się cieszyłam iż mam jeszcze 2 godziny na zapakowanie prezentów i przygotowanie się do wigilii. Zeszłam do garażu i pomału zaczęłam znosić prezenty do biblioteki. Ta czynność również zajęła mi sporo czasu. Zanim zapakowałam każdy prezent i go podpisałam też trochę minęło. Największe zainteresowanie jednak wzbudziło wnoszenie prezentów na gore i ulokowanie ich pod choinka. Te matołki w postaci Słoweńców i braci Miętus byli nie do wytrzymania. Gdy tylko nie patrzyłam próbowali zaglądać do pudelek. Próbowali tak rozerwać papier bym tego nie zauważyła.
- Stop z wami nie da się już wytrzymać. Prezenty będą po kolacji. Teraz ide się kąpać, jak tylko zobaczę, że jakiś prezent jest nie tak sklejony jak ja to zrobiłam nie dostaniecie prezentów- powiedziałam zdenerwowana.
- Ale .- zaczął Krzysiu.
- Ale kochanie....
- Przecież my nic nie robimy.
- Cicho już za pół godziny kolacja postawcie potrawy na stole. Ja się ide szybko wykąpać za 20 minut jestem- powiedziałam by uspokoić przekrzykujących się nawzajem chłopaków.
Prysznic, który wzięłam bardzo mi się przydał. Szybko jednak musiałam skończyć by zdążyć przed przyjściem gości. Jednak gdy zeszłam na dół już wszyscy byli.


No i jest kolejny. Ciesze się iż mam nowych czytelników i to głównie im dziękuje za odwiedziny mojego blogu,a w szczególności Jessice wellis ( nie wiem czy dobrze odmieniła). Ten rozdział został stworzony w przeróżnych miejscach. Począwszy od stacji kolejowej po pisaniu rozdziału gdy robiłam objad.
Pozostawiam go wam do oceny.
Życzę miłego czytania.
Pozdrawiam Aldona :)


CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 27

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Myślałam, że zabije osobę która była taka łaskawa i mnie obudziła. Z niechęcią sięgnęłam po sprzęt, który leżał na szafce nocnej i odkryłam, iż Petera nie ma już w łóżku. Nie patrząc nawet kto dzwoni odebrałam.
- Tak słucham - powiedziałam zaspanym głosem.
- Dzień dobry Malwino. Przepraszam, iż cie obudziłem. Nie przypuszczałem, że o tej godzinie będziesz jeszcze spać- po głosie poznałam jednego z moich kolegów redakcyjnych.
- Dzień Dobry panie Przemku. - powiedziałam i powstrzymywałam się by nie ziewnąć - Nic się nie stało i tak musze już chyba wstawać. - powiedziałam i zerknęłam na okrągły zegar, który wisiał na ścianie. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, iż jest już godzina 11.
- Chciałem spytać jak się czujesz - powiedział do mnie pan Babiarz- wszyscy się tu w redakcji o ciebie martwiliśmy- dodał po chwili.
- Jest już dobrze. Czuje się świetnie - powiedziałam i wcale nie skłamałam- Coś ważnego się stało iż pan dzwoni.
- Chciałem się spytać czy nie chcesz jechać w delegacje na turniej czterech skoczni by tam relacjonować przebieg zawodów - powiedział pan Babiarz, a ja byłam najszczęśliwsza na święcie, bo nie sądziłam iż tak szybko będę mogła wrócić do pracy
- Tak oczywiście. Bardzo biedzie mi miło- powiedziałam z wielkim bananem na twarzy.
- Tylko jest jeden mały i bardzo istotny problem - powiedział mój starszy kolega po fachu.
- Jaki ? - spytałam i mój entuzjazm od razu się ulotnił.
- Będziesz mogła wrócić do pracy, ale najpierw będziesz musiała nam pokazać wyniki badan. Jeśli okażą się bardzo dobre będziesz mogła jechać - powiedział pan Przemek.
- Aha to nie ma problemu. Moje badania ostatnio były bardzo dobre- powiedziałam i sama się uśmiechnęłam.
- Bardzo się cieszę. Czekam na wyniki. Najpóźniej musze je mieć na swoim biurku 28 grudnia. Mam jeszcze jedna prośbę- powiedział pan Babiarz.
- Tak słucham - odparłam ze stoickim spokojem.
- Chcielibyśmy skontaktować się z twoim lekarzem prowadzącym. Jak byś mogła wysłać mi numer telefonu do niego byłbym ci bardzo wdzięczny- powiedział.
- Pewnie za chwilkę wyśle- powiedziałam.
- Wiec życzę ci miłych i spokojnych świąt, i mam nadzieje, iż się niedługo spotkamy- odparł.
- Dziękuje za życzenia i również wszystkiego najlepszego. Do widzenia- powiedziałam i się rozłączyłam.

Spojrzałam jeszcze raz szybko na zegar wiszący na ścianie. Ok jest godzina 11.30 jak się szybko uwinę to o 12.30 będę w centrum handlowym na zakupach. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z nich jeansy, biała obcisłą bluzkę i żółty sweterek. Z moimi ubraniami udałam się na szybki prysznic. W łazience nie zeszło mi się długo. Juz po jakiś 25 minutach wyszłam odświeżona i zeszłam na dół by zjeść jakieś śniadanie. W tym pomieszczeniu niestety nie zastałam już nikogo tylko na stole leżała jakaś kartka. Podeszłam do blatu i ujęłam w swa dłoń kartkę papieru. Widniały na niej następujące zdania :

,, Kochana ty nasza. Wyśpij się, my poszliśmy z chłopakami na trening, a później idziemy na zakupy świąteczne. W lodowce masz śniadanie. Zrobiliśmy kanapki kolorowe. Takie jak lubisz :).
Pozdrawiamy Grzesiek & Krzysiek "

Nie no z takimi zdaniami to niedługo wyśle ich na kurs poezji. Załamana ale i rozbawiana ich pomysłami, podeszłam do lodówki by wyjąc sobie śniadanie. Owa czynność też nie zajęła mi dużo czasu. Już po 15 minutach przekręcałam kluczyki w samochodzie i ruszyłam na podbój centrum handlowego. Nie miałam pojęcia co mam kupić chłopakom i Julce. Postanowiłam iż najpierw zabiorę się za zakup dla Julki. Okazało się to trafionym pomysłem. Juz po jakiś 10 minutach miałam jeden mały i bardzo praktyczny prezent. Kupiłam jej prześliczna sukienkę. Była w cała kremowa z delikatnymi kwiatami. Wyglądała jak malowana. Teraz zostali mi tylko chłopaki. Postanowiłam najpierw rozpracować braci Miętus i Tepesa ( od mojego wypadku całkiem nieźle się dogadujemy powiedziałabym nawet stwierdzenie iż się zaprzyjaźniliśmy ). W tym celu udałam się do sklepu z wykończeniami. Chodziłam pomiędzy półkami bez celu. Gdy nagle wpadł mi w oko idealny prezent dla Krzyska. Lampka nocna nad łóżko. Bez zastanowienia poprosiłam o nią. Lampka miała kształt księżyca, a wokół niego było kilka małych gwiazdek. Gdybyście widzieli jak Krzysiu boi się ciemności. Po prostu teraz będzie mógł spać spokojnie. Idąc do kasy coś mnie podkusiło by skręcić w prawa alejkę. Okazało się, iż znowu miałam szczęście i znalazłam prezent dla Grzesia i Tepesa. Dla tego pierwszego zakupiłam fotel kręcony z postaciami ze Scoobi-Doo. Gdybyście zobaczyli co się dzieje z nim jak mu się wyłączy ulubioną bajkę o psie detektywie. Po prostu duże dziecko. Dla Słoweńskiego skoczka kupiłam huśtawkę, bo ciągle mi marudzi, iż nie ma na czym sie huśtać gdy przyjedzie do nas i nie jesteśmy gościnni. Zaczyna wtedy narzekać, że się nudzi i chce iść na plac zabaw. Z zakupami wyszłam ze sklepu i udałam się w stronę parkingu by zostawić tam wcześniejsze prezenty i wybrać się po następne.
- Przepraszam bardzo nie zauważyłam pani- mówiłam gdy zbierałam się z podłogi.
- Nic się nie stało- powiedziała osoba na, którą wpadłam.
- Julka- spytałam lekko zaskoczona.
- Malwina- powiedziała w tym samym czasie co ja.
- Co ty tu robisz ?- spytałam przyjaciółkę.
- Przyszłam po prezent dla braci Kot.- odparła- a ty ?
- No ja musiałam kupić dla wszystkich - odparłam- a jeszcze mi zostali właśnie bracia Kot i Peter.
- Chodzą pomogę ci zanieść zakupy do samochodu i razem poszukamy dla nich prezentów- powiedziała i wzięła ode mnie część moich zakupów.
- Dzięki jesteś kochana - powiedziałam do Julki i udałyśmy się do mojego auta.
Chodziłyśmy po tych sklepach i nic się nam nie podobało. Kompletnie nie mogłyśmy się zdecydować co kupić Maćkowi, bo to najpierw jemu postanowiliśmy kupić prezent. Nagle w oko wpadła mi fajna bluza. Wybrałam odpowiedni rozmiar i udałam się do kasy. Juka do bluzy, która miała kolor beżowy dokupiła jeansy. Razem komponowały świetny zestaw. Teraz tylko Kuba i Peter. Weszliśmy do jednego ze sklepów sportowych. Kubie kupiłam torbę na treningi, bo ostatnio narzekał, iz jego stara to już siż rozpada. Torba była w kolorze czarnym z białym nadrukiem firmy. Mi się podobała choć za bardzo nie przepadałam za firmowymi rzeczami tak samo jak za centrum handlowym. Julka znalazła dla starszego z braci Kot kurtkę. Bardzo mi się podobała i sama bym taka kupiła Peterowi, ale nie chciałam dawać mu ubrań chciałam mu dać coś innego. Oryginalnego.
- Już wiem co dam Peterowi- powiedziałam stając na środku korytarza.
- Co niby ?- spytała zdziwiona Juka.
- Masz może jakieś nasze zdjęcia- spytałam z nadzieja w glosie.
- Pewnie, że mam. Nawet te z lanego poniedziałku- powiedziała szczerząc do mnie zęby.
- Że co ?- spytałam zaskoczona, a moje oczy wyglądały jak 5 złotych.
- Że to. - powiedziała do mnie przyjaciółka i wytknęła do mnie język.
- Ale jak ? Skąd?- spytałam zdziwiona. .
- Maciek mi kiedyś pokazywał i sobie przesłałam. Wtedy zachowywaliście się jak pies z kotem i kto by uwierzył, że teraz jesteście razem- powiedziała Juka.
- No tak jakoś wyszło- powiedziałam wzruszając ramionami- Dobra, a teraz chodź do fotografa i zrobię ten album. .
- Świetnie- powiedziała przyjaciółka i przybiła ze mną piątkę.
- Jesteś nienormalna- powiedziałam do Julki.
- Napewno jestem bardziej normalna niż ty- powiedziała Juka i wytknęła mi język.
- Ja po prostu jestem pozytywnie zakręcona i jestem oryginalna- powiedziałam do przyjaciółki.
- I za to cie kochamy- odparła Julka.
- Wiem- powiedziałam i weszłyśmy do faktografa.
Gdy tylko weszłam do pomieszczenia od razu rzuciło mi się w oczy wiele fotografii. Były przeróżne. Mi osobiście spodobało się 5 z nich. Na pierwszym z nich widniały dzieci bawiące się w piaskownicy. Ich radość była szczera. Na drugim widać było zachód słońca nad morzem. Niebo było lekko poczerwieniałe. Widok bezcenny uwieczniony na zdjęciu. Na kolejnym było starsze małżeństwo. Byli przeszczęśliwi. Patrzyli w niebo z takim błyskiem w oku i radością. Też bym tak kiedyś chciała. Na czwartym z kolei widać było schowane góry za mgła. Góry na tym zdjęciu budziły się do życia. Całej magii dodawało wschodzące słońce. Jednak ta ostatnia fotografia spodobała mi się najbardziej. Przedstawiała grupkę znajomych świetnie się bawiących w swoim towarzystwie. Dopiero gdy podeszłam bliżej rozpoznałam miejsce ze zdjęcia i osoby znajdujące się na tej fotografii. Pamiętam ten dziej jak by to było wczoraj. Byliśmy z chłopakami pod skocznia. Postanowiliśmy, że po konkursie LGP w Wiśle zostaniemy na obiekcie i się trochę pobawimy. Naszym wygłupom nie było końca. W pewnym momencie podszedł do nas młody chłopak i się spyta czy może nam porobić zdjęcia, które potrzebuje na konkurs. Zgodziliśmy się bez wahania, bo niby czemu nie mamy pomoc komuś w potrzebie. Może dzięki nam ten ktoś wygra. To zdajecie jednak przedstawiało nas jak ustalimy na tle skoczni. Peter trzymał mnie na barana z jednej strony natomiast Grzesiek z Julka w tej samej pozycji co my po drugiej stronie. Po środku stali Maciek, Krzysiek i Kuba, którzy trzymali Tepesa na rekach. Byliśmy tacy szczęśliwi i nadal jesteśmy. Patrząc na to zdajecie ta radość wróciła do mnie. Zupełnie zapomniałam tym iż leżałam 1,5 miesiąca w śpiączce i ledwo uszłam z życiem.
- Pomoc w czymś- spytał się młody chłopak, który robił nam te zdajecie.
- Tak po prosze to zdajecie i chciałabym zrobić album dla mojego chłopaka na prezent gwiazdkowy.- powiedziałam uprzejmie.
- Co do albumu to potrzebuje zdjęcia- powiedział mody fotograf- Jeśli pani chce to mogę jeszcze do każdego zdjęcia zrobić jakiś fajny przypis.
- Świetny pomysł- powiedziałam z entuzjazmem- tylko mam pytanie. Na kiedy by był album ?
- Jeśli się postaram i teraz dostane zdjęcia i wymusimy przypisy to za jakieś 3 godziny powinien być gotowy.
- Świetnie to zabierajmy się do pracy- powiedziałam z uśmiechem.

Z wybieraniem zdjęć poszło mi całkiem szybko tak samo z reszta czyli wymyślaniem podpisów do fotografii. Okazało się iż Karol ( bo tak miał na imię ten fotograf ) jest świetny w swoim fachu. Naprawdę na lepszego fotografa nie mogłam trafić. Był po prostu genialny. Gdy wszystkie sprawy obgadaliśmy, Julka wyciągnęła mnie na zakupy.
- Ale wiesz, że ja nie za bardzo lubie chodzić po sklepach- zaczęłam stękać.
- Przecież czasem możesz sie wyluzować- powiedziała do mnie przyjaciółka.
- Jestem wyluzowana- odparłam z założonymi rekami.
- Ale ostatnio jesteś zbyt spięta. Przed wypadkiem twoje życie też było w bałaganie, potem ten wypadek i śpiączka. Teraz masz mało czasu na zakupy świąteczne bo już jutro wigilia. Zrób sobie czasem jakąś przyjemność i kup sobie coś- zaczęła wygłaszać te swoje mądrości.
- Ale - zaczęłam lecz nie było mi dane skończyć
- Żadnego ale. Nie chce słyszeć. Musisz sobie coś kupić. Koniec i kropka, wiec rusz ten swój tyłek i w droge - powiedziała do mnie Julka i weszłyśmy do pierwszego ze sklepów, które będę musiała odwiedzić z Julka.
Musze przyznać, iż te zakupy okazały się świetnym relaksem. Julka nie pozwoliła mi się nudzić. Przymierzyłam chyba wszystkie ciuchy jakie tam były. Miałam już serdecznie dosyć chodzenia po tych sklepach, ale ubaw jaki z tym szedł sprawia iż mogłabym chodzić jeszcze tak godzinami.
- Malwina prosze jeszcze tylko do tego jednego sklepu- powiedziała do mnie błagalnie przyjaciółka.
- No już dobrze. Chodzimy, ale ten jest ostatni bo już musze odebrać album i iść do domu by zapakować prezenty.- powiedziałam wchodząc do sklepu.
Jak się okazało, Julka wynalazła mi jakąś białą bluzkę. NIe mogłam powiedzieć bo bardzo mi się podobała ale jak zobaczyłam cenę aż mnie zamurowało.
- No idź chodzisz przyjmiesz - poganiała mnie przyjaciółka.
- Dobra już ide, a ty przyjmiesz ta sukienkę- pokazałam przyjaciółce.
- Bardziej podoba mi się ta- wskazała na kreacje, a mnie az zamurowało. Spodobała jej się ta co kupiłam jej na prezent gwiazdkowy.
- Nie ta jest nie ładna. Przymierz ta pierwsza- powiedziałam szybko- w tej byś wyglądała okropnie i Grzesiek by uciekł, a musisz go skusić ładnym wygładem prawda- powiedziałam i znacząco poruszyłam brwiami.
- Gdy ty założysz ta bluzkę to Peter nie oderwie wzroku od ciebie i ci się nie oprze- powiedziała śmiejąc się i weszła do przymierzalni obok.
- I jak wyglądasz ? - spytałam Julki gdy wyszłam przed przymierzalnie by zaprezentować jej się w białej odzieży.
- No jest spoko- powiedziała wychodząc z przymierzalni- Wow wyglądasz ekstra bierz ta bluzkę i nie narzekaj na cenę w końcu masz dobra prace i możesz sobie pozwolić na coś droższego od czasu do czas. Poza tym Peterowi się spodoba- Powiedziała i zaczęła się śmiać.
- Ta jasne. Ty za to też kupujesz ta kieckę. Leży na tobie jak marzenie, a te odkryte plecy wow Grzesiek będzie dumny z dziewczyny- powiedziałam i przejrzałam się jeszcze raz w lustrze.
- Dobra to ty kupujesz bluzkę ja sukienkę- powiedziała do mnie Julka gdy znalazła się w swojej przymierzalni.
- Spoko- i z takim nastawieniem po przebraniu udałyśmy się do kasy by zapłacić za zakup.
Moja bluzka była śnieżno biała. W komplecie miała srebrne serduszko na długim łańcuszku. Plecy miała w koronkę. Ale właśnie ta koronka była taka delikatna, że dodawała jej uroku. Julki natomiast sukienka była zwykła czarna w pół uda i miała pół odkryte plecy. Gdy założy do tego szpilki biedzie wyglądać bajecznie. Po wyjściu ze sklepu udałyśmy się do mojego samochodu by zostawić zakupy.
- Jedziemy na jakieś lody albo kawę ?- spytałam się dziewczyny.
- Pewnie tylko najpierw chodź po album dla Petera i możemy jechać na kawę - powiedziała szatynka.
- Dzień dobry czy album jest już może gotowy ?- spytałam sie gdy weszłam do sklepu ze zdjęciami.
- Pewnie, że tak- uśmiechnął się do nas Karol- i mam tu dla was prezent - powiedział podając mi kopertę i album.
- Nie rozumiem z jakiej okazji ?- spytałam speszona.
- Dzięki waszym zdjęciom wygrałem konkurs- odparł- w tej kopercie dla każdego sa odbitki z tej sesji oraz prosze bardzo- wręczył mi zdjęcie, które wisiało wcześniej na witrynie wystawczej- widziałem jak ci sie podoba wiec prosze bardzo.
- Ale ja nie mogę tego przyjąć - powiedziałam oddając mu kopertę i zdjęcie z wystawy
- Musisz. Dzięki wam znajduje sie teraz tutaj. Gdyby nie wy nie wygrałbym tego konkursu i nie byłoby mnie tutaj. Jestem waszym dłużnikiem- powiedział i się uśmiechnął.
- W takim razie dziękuje i powiedz mi ile place- spytałam sie chłopaka za lada.
- Jak dla was to 3 dyszki tylko tyle co za album- powiedział i skierował w nasza stronę uśmiech.
- Dzięki - powiedziałam.
- Jeszcze jedno - powiedział do nas - Julka wybierz sobie ty też jakieś zdajecie, które ci sie podoba. Nie będziesz przynajmniej poszkodowana.
To ja po prosze ten - wskazała Julka na obraz przedstawiający motyla siedzącego na kwiatku.
- A może chciałabyś to zdajecie- powiedział Karol i wskazał na zdajecie znajdujące się po lewej stronie. Przedstawiało ona również nasza paczkę, ale na głównym planie znajdowała się ona z Grześkiem i się całowali.
- Skąd to masz ?- spytała sie onieśmielona.
- Zrobiłem podczas sesji- prosze to jest dla ciebie- i podał dziewczynie zdjęcie.
- Dziękujemy- powiedziałyśmy jednocześnie i wyszłyśmy ze sklepu.

Resztę dnia, a raczej wieczoru upłynęło mi na kawie z Julka. Nawet nie zdarzyłam zapakować prezentów bo już było grubo po północy gdy weszłam do domu. Bylam tak padnięta iż chciałam, sie położyć w salonie na kanapie. To co stało sie potem nigdy bym się nie spodziewała. Gdy rzuciłam się na sofę, poczułam że na kimś wylądowałam. Tym kimś okazał się….


No i jestem w końcu. Postanowiłam iż rozdziały będą pojawiać się w poniedziałki tak jak na początku opowiadania. Ciekawa jestem waszych opinii co do prezentów dla chłopaków. Ciekawa jestem czy zgadniecie na kogo wpadła główna bohaterka na kanapie. Czekam na wasze opinie.

Chciałabym również podziękować za komentarze pod każdym z rozdziałów. Wiele dla mnie znaczą. Chciałabym również podziękować za odwiedziny na moim blogu.

Pozdrawiam Aldona :)

Czytasz = motywujesz
KOMENTUJESZ = podwójnie motywujesz

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 26

Rano obudziły mnie promienie słoneczne, które próbowały się wedrzeć do mojej sali szpitalnej. Musze przyznać, że jak na grudzień dzień był bardzo słoneczny. Podniosłam się z łóżka by wyjrzeć przez okno. To co zobaczyłam zaparł mi dech w piersiach. Widok był cudowny. Moje okno wychodziło na mini park, który znajdował się na terenie szpitala. Jak patrzyłam na park to od razu robiło mi się lżej na duszy. Park był pokryty Świerzym białym puchem. Wyglądało to bajecznie.
- Dzień dobry- powitał mnie męski glos- Wiedze, iż czuje się pani coraz lepiej. Czas na Podstawowe badania.
- Dzień dobry panie doktorze. Przecież wczoraj miałam robione badania. Co jeszcze chcecie zbadać ?- spytałam się zrezygnowana.
- Spokojnie. Zbadamy tylko ciśnienie i temperaturę - uśmiechnął się do mnie mój lekarz prowadzący.
- To dobrze. - odetchnęłam z ulga- Kiedy będę mogła wyjść ze szpitala?
- Nie wiem. Badania wczorajsze wyszły świetnie. Byłem pod wrażeniem. Zobaczymy co będzie dzisiaj i może jutro panią wypiszemy albo w środę - powiedział lekarz.
- Ale panie doktorze nie można tego zrobić już dzisiaj skoro wyniki badan są świetne, chciałabym jeszcze zrobić coś na święta- powiedziałam.
- I tego właśnie się obawiam, iż pani nie usiedzi na miejscu i biedzie pani wszystko robić bo dzisiaj jest poniedziałek, a w środę jest już wigilia. Po takich obrażeniach jakie ani przeszła musi się pani oszczędzać i odpoczywać- o lekarz.
- Ile mam jeszcze leżeć. Wyleżałam się tutaj za wszystkie czasy. Panie doktorze prosze mnie zrozumieć. Moja rodzina to skoczkowie za chwile znowu wyjada gdzieś na jakiś konkurs i nie będę mogła się nimi na cieszyć . Prosze mnie jak najszybciej wypisać. Chciałabym z nimi spędzić te święta razem. To naprawdę dla mnie ważne- powiedziałam lekarzowi.
- Dobrze zobaczymy co da się zrobić i postaram wypisać panią już dzisiaj po południu. Tylko musi mi pani obiecać, iż nie będzie się pani przemęczać i po świętach widzimy się na wizycie kontrolnej.- powiedział lekarz uśmiechając się.
- Oczywiście, że tak. Nie da się już teraz mnie wypisać ?- spytałam z nadzieja w glosie?
- Niech pani nie przesadza - powiedział do mnie lekarz i zaczął się śmiać.
- Prosze mi mówić po imieniu. Jestem Malwina- wyciągnęłam dłoń do lekarza.
- Marek- podał mi swoja dłoń i uśmiechnął się - Jest mi bardzo milo.
- Nie wyglądasz na starego lekarza, wręcz przeciwnie jesteś bardzo młody jak na lekarza i przystojny.- powiedziałam z uśmiechem.
- Dziękuje za komplement ale ty masz chyba chłopaka ?- spytał się Marek- Ale mi milo. Uznam to za komplement od pięknej kobiety- odparł Marek i zaczął się głośno śmiać.
- Bo to był komplement. Wiem, że mam chłopaka i wcale Cię nie podrywam. Jestem bardzo szczeliwa z Peterem.- odparłam.
- Cieszę się, a co do pytania. Fakt jestem młodym lekarzem. Mam 31 lat ale nie wyglądam na tyle. Mam żonę, w której jestem zakochany na zabój i nie długo urodzi się nasze pierwsze dziecko. To będzie córka. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy- powiedział Marek.
- Ale masz fajnie też bym chciała mieć dzieci. Najlepiej trojaczki i to samych chłopców. No dobra 2 chłopców i dziewczynkę.- powiedziałam.
- Uważaj bo czasami słowa się sprawdzają i możesz mieć trojaczki- powiedział i wstał z mojego łóżka- Musze iść na dalszy obchód. Postaram się załatwić ci ten wypis na dzisiejsze popołudnie.
- Dzięki jesteś wielki - powiedziałam do Marka.
- Wiem- powiedział i wyszedł z mojej Sali.
Po wyjściu Marka nie wiedziałam co z sobą zrobić, no bo ile można siedzieć na tablecie, laptopie lub telefonie. Może ktoś potrafi wysiedzieć tam cały dzień ale ja nie. Postanowiłam pochodzić sobie trosze po szpitalu. Wyszłam ukradkiem z sali i ruszyłam w stronę onkologii dziecięcej. Lubiłam przebywać z tymi maluchami. Pamiętam jak leżałam kiedyś w szpitalu i chodziłam do chorym maluchów. Ile oni maja radości na co dzień. Potrafią cieszyć się z życia takie jakie jest nawet z najmniejszych drobiazgów. Chyba za to je kocham. Weszłam na sale, w której leżała mała dziewczynka może miała z 5 lat i obok niej leżał chłopczyk, który miał może z 4 latka. Aż szkoda mi sie robi, bo co takie małe dzieci są winne.
- Dzień dobry - przywitałam się z dziećmi i rodzicami dziewczynki.
- Dzień dobry- odpowiedzieli mi starsze małżeństwo.
- Czy mogę w czymś pomoc ?- spytałam i w tym samym czasie podbiegł do mnie chłopczyk i złapał mnie za rączkę.
- Czy może mi pani przeczytać bajeczkę - spytał się mały słodziak.
- Pewnie że tak, a jak masz na imię ?- spytałam.
- Maciek - odparł niepewnie.
- Wiec Maciusiu nie ma problemu, ale czy twoja mamusia nie ma nic przeciwko temu ?- spytałam się owego chłopca i posadziłam go na łóżku po czym sama usiadłam na krzesełku obok łóżka.
- Ja nie mam mamusi, chyba że ty chcesz nią być - spytał się, a mnie aż zamurowało, bo jak można zostawić własne dziecko na pastwę losu.
- Wiesz co ja nie mogę, ale jak chcesz to możesz na mnie wołać ciocia, dobrze- spytałam się chłopca, a on pokiwał głową na zgodę- Jaka chciałbyś bajeczkę bym ci przeczytała ?
- Nie wiem. Nikt mi wcześniej nie czytał bajeczek- powiedział ze smutna miną.
- Wiesz co to ja przeczytam ci jakąś tylko pójdę po nią dobrze- spytałam się Maciusia.
- Nie zostawiaj mnie prosze - powiedział chłopiec prawie plącząc- Nie chce być znowu sam.
- Spokojnie przyjdę chyba, że chcesz to pojedziesz ze mną, co - spytałam po czym chłopczyk od razu się zgodził.

Poszliśmy do pokoju przeznaczonego do zabawy. Fajny pomyśl miał szpital, iż wygospodarowali takie miejsce dla tych maluchów. Tutaj mogą zapomnieć na chwile o chorobie i pobawić się jak zdrowe dzieci. Siedziałam tak z Maciusiem chyba z 3 godziny. Bardzo go polubiłam. Jest naprawdę świetny. Nagle zdarzyło się kilka rzeczy na raz. Do sali wpadli Marek z Peterem i Maćkiem. Słoweniec podbiegł do mnie i mnie przytuli. Maciuś nie wiedząc co się dzieje złapał się za moja nogę i nie chciał mnie puścić.
- Zostaw ciocie ona nie jest niczemu winna nie oddam jej bez walki- powiedział 4- latek.
- Spokojnie Maciuś nic się nie dzieje- powiedziałam do chłopca przy którym uklękłam - to jest mój chłopak. Bardzo go kocham. Nie bój się nic mi nie zrobi- powiedziałam do malucha i go przytuliłam.
- Co się stało, że wpadliście tutaj jak oparzeni ?- te słowa skierowałam do Maćka.
- Zniknęłaś z sali szpitalnej. Nie mogliśmy się do ciebie dodzwonić bo zostawiałaś na łóżku komórkę. Wiesz co my przeszliśmy. Szukamy cie po całym szpitalu- wyjaśnił mi polski skoczek.
- Przeciesz wiecie, że nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu - powiedziałam z mina niewiniątka.
- Oj nie wiem czy teraz mogę spełnić twoja prośbę - powiedział Marek.
- Oj prosze cie. Będę grzeczna obiecuje- powiedziałam do mojego lekarza prowadzącego i zrobiłam oczka pod tytułem przygarnij kropka.
- Oj nie patrz tak na mnie - powiedział Marek.
- Niby jak - spytałam udając niewiniątko.
- Oj ty już wiesz jak. Dobra, a teraz powiedz mi co to za prośba - spytał się Peter i spojrzał na mnie pytająco.
- To nic takiego - powiedziałam to takim tonem by go udobruchać.
- Tylko mi nie mów, że namawiałaś Marka by cie wypisał- spytał mnie Słoweniec, a ja sie zastanawiałam dlaczego on tak dobrze mnie zna. Zazwyczaj to jest dobra cecha, ale w takich sprawach bywa wkurzające - Malwina przecież jak cie wypiszą to nie będziesz leżeć i odpoczywać tylko weźmiesz się za porządki świąteczne, a musisz odpoczywać – powiedział.
- Ale to nie fair. - powiedziałam- przecież ja się dobrze czuje. Zdążyłam się przecież już wyleżeć - powiedziałam protestując.
- Malwina to przecież dla twojego dobra- powiedział Peter.
- Co jest da mojego dobra. Przecież tak naprawdę niedawno mnie odłączyliście od aparatury pozbawiając mnie jakichkolwiek szans na życie, a teraz mi mówicie co jest dla mnie najlepsze - powiedziałam nie wytrzymując.
- Ciociu spokojnie - podszedł do mnie Maciuś i mnie przytulił.
- Spokojnie nic mi nie jest. Chodź zaprowadzę cie do sali- powiedziałam i wzięłam chłopca na ręce.
- Ale będziesz mnie odwiedzasz jak wyjdziesz- spytał się chłopczyk.
- Pewnie, że tak - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i udaliśmy się w kierunku sali chłopca.

Po 10 minutach wróciłam do stojących jak wrytych Marka, Petera, Piotrka, Mikołaja, Maćka i barci Miętus.
- Wracamy do mojej sali - spytałam się moich towarzyszy.
- Tak oczywiście- powiedział zaskoczony Tepes , którego dopiero teraz zauważyłam.

Oczywiście gdy wróciłam do sali miałam wykład, na temat mojej ucieczki z sali. Miałam już ich po dziurki w nosie. Całą sytuacje uratował Marek, który wpadł do mojej sali jak opatrzny.
- Co się stało? - spytałam się mojego lekarza prowadzącego.
- Mam tu dla ciebie wypis - powiedział zasapany.
- Naprawdę? - spytałam nie wierząc własnym oczom gdy trzymałam kawałek kartki w dłoni.
- Tak- powiedział- Musiałem się wytłumaczyć ordynatorowi dlaczego cię wypisuje. Pokazałem mu wyniki i był zdziwiony. Powiedział, że jeszcze nie widział takich dobrych wyników nawet u zdrowego człowieka, a co mówić u osoby, która ledwo się wybrudziła po ponad miesięcznej śpiączce. Powiedział, że się zgadza z moja decyzja tylko stwierdził iż masz szybko wyjść za nim zmieni decyzje.
- To co ja tu jeszcze robie - powiedziałam wstając z łóżka i wzięłam swoja spakowana walizkę z ciuchami spod mojego łoża szpitalnego.
- Ty juz jesteś spakowana ?- spytał zdziwiony Peter.
- Miałam cichą nadzieje iż zastane dzisiaj wypuszczana i rano się spakowałam- powiedziałam niewinnie.
- To kierunek nasz dom - powiedzieli bracia Miętus.
- Juz nie mogę się doczekać- powiedziałam – dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Może wpadniesz do nas z żona w 2 dzień świat jak nie masz żadnych planów. Chciałbym ci jakoś za wszystko podziękować.
- Zobaczymy- powiedział Marek- dziękuję za zaproszenie . Dam ci znać w wigilie. Teraz już idź bo ordynator się rozmyśli- powiedział i się przegnaliśmy.

Po godzinie czasu byłam już w domu. Gdy weszłam nie mogłam poznać jego wnętrzna . Było czysto, a z kuchni wydobywały się piękne zapachy. Okazało się, iż chłopcy sami posprzątali i ugotowali już potrawy świąteczne, tak bym ja nie musiała nic robić. Po prostu ja ich kocham. Nie przypuszczałam, iż mogę być taka zmęczona. Poszłam do swojego pokoju i od razu położyłam się na łóżku i zasnęłam.


No i jest kolejny. Przeprasza za tak długą nieobecność, ale ni miałam czasu wstawić. Święta, sylwester, nowy rok.
Właśnie z okazji nowego roku chciałabym wam życzyć dużo zdrowia, wspaniałych przygód, niezapomnianych chwil,dużo prawdziwych przyjaciół, weny dla tych którzy prowadzą własne blogi i dla tych którzy dopiero swoją przygodę zaczynają z pisaniem. Nie wiem czego wam jeszcze życzyć. Wszystkiego najlepszego :)

Pozdrawiam Aldona :)

P.S.
Czytam wasze opowiadania, ale nie mogę dodawać komentarzy nie wiem czemu :(