czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział 41

Byłam w szoku moim oczom ukazał się Peter. Mój kochany Peter, ale to nie było wszystko za nim wpadły kolejne osoby. Zobaczyłam jeszcze Kubę i Maćka, Julkę, Grześka i Krzysia. Byłam w szoku. Nawet nie wyobrażacie sobie w jakim. Łzy zaczęły mi same automatycznie napływać najpierw do oczu, a później poczułam je nas swoich policzkach.

- To ja pójdę zajrzę później- powiedział Marek i już go nie było.
- Co wy tu robicie ?- tylko to potrafiłam powiedzieć.
- Peter cię znalazł za pomocą detektywów. Dlaczego nam nie powiedziałaś- spytał Maciek.
- Tylko Julka wiedziała, nie chciałam was martwić- powiedziałam.
- A nie uważasz, że jako twój opiekun powinienem wiedzieć ?- spytał z nutką złości w głosie.
- A ja jako twój narzeczony - powiedział Peter- nie sorry jako były narzeczony.
- Możecie zostawić mnie samą z Peterem proszę- powiedziałam i tak naprawdę nie wiem co mu chciałam powiedzieć
- Nie zostańcie, chce żebyście słyszeli naszą rozmowę - powiedział stanowczo Peter- albo nie ja już zobaczyłem wszystko co chciałem. Mam nadzieje,że ci się uda wyjść z choroby powodzenia- powiedział to i wyszedł z sali, a ja już wiedziałam iż straciłam go na zawsze.
- Nie martw się jeszcze wróci- powiedziała Julka i mnie przytuliła.
- Wiem, że nie wróci- powiedziałam i łzy spływały mi już ciurkiem i to była ostatnia rzecz, którą zapamiętała.

******************* z punktu widzenia Julki **********************

Nagle nie wiedząc czemu Malwina straciła przytomność. Od razu zawołaliśmy lekarza jego diagnoza nas przeraziła. Malwina musiała od razu trafić na stół operacyjny bo na tyle pogorszył się jej stan. Okazuje się iż jest lekarz, który podejmie się operacji i to już dziś. Wzięli ją od razu na sale i teraz było nam tylko czekać na wynik operacji ale lekarz sam powiedział żebyśmy nie oczekiwali cudów bo prawdopodobieństwo iż Malwina przeżyje operacje była znikoma. Dawali jej tyko 3 procent szans. Wszyscy byliśmy w szoku i to nie małym. Zadzwoniłam natychmiast do Petera. Niestety nie odbierał. Nagrałam mu wiadomość na sekretarkę i napisałam sms-a. Miałam nadzieje iż odczyta lub odsłucha wiadomość i jak najszybciej wróci do szpitala. Wiedziałam jak bardzo kocha Malwinę i też wiedziałam jaki ma żal do niej. Ale czasu się nie cofnie i trzeba żyć dalej. Trzeba potrafić wybaczać jeśli naprawdę komuś na drugiej osobie zależy, a wszyscy doskonale wiemy iż ta dwójka nie potrafi bez siebie żyć ba nawet nie potrafi bez siebie już funkcjonować normalnie. Czekaliśmy na jakąś wiadomość z bloku operacyjnego bardzo długo. Sekundy wlokły się w nieskończoność zamieniając się w minuty, które biegły nieubłaganie wolno, a znowu minuty przemieniały się w godziny, gdzie jedna wydawała się wiecznością. Po całej wieczności w końcu ktoś wyszedł z bloku operacyjnego, na szczęście już było po wszystkim i mogliśmy odetchnąć z ulgą bo wszystko poszło zgodnie z planem i bez żadnych komplikacji. Nawet zjawił się Peter, który nie mógł nawet usiedzieć ze szczęścia iż wszystko się udało i Malwina żyje ba nawet będzie funkcjonowała normalnie. Po tych dobrych dla nas wiadomościach udaliśmy się do pobliskiego hotelu, w którym mogliśmy spokojnie odpocząć po bardzo stresującym dniu.





*************************** pół roku później z punktu widzenia Malwiny ***************

Wszystko na szczęście się powiodło. Po operacji bardzo szybko wróciłam do zdrowia,a to dzięki moim najukochańszym przyjacielom na świecie no i oczywiście mojemu mężowi. Tak tak dobrze przeczytaliście mojemu mężowi. Właśnie jesteśmy w podroży poślubnej bo tydzień temu poślubiłam człowieka bez którego nie potrafię normalnie funkcjonować. Peter jest cudowny. Jestem prze szczęśliwa. Właśnie leże na plaży i wspominam najpiękniejszy dzień w moim życiu.

Malwina jak się czujesz. Wszystko dobrze ? - spytała Julka tuż po tym jak wyszliśmy z kościoła i ludzie zdążyli nam poskładać życzenia.- Wyglądasz troszkę smutno ?
- No wiesz w końcu skończyło mi się życie panieńskie i teraz czeka mnie harówka. Dom, praca, rodzina- powiedziałam jakby nieobecna.
- Żałujesz ?- spytała niedowierzając.
- No coś ty już mi się podoba. Ale cię nabrałam - powiedziałam i wybuchłam śmiechem
- Z czego to moja księżniczka się tak cieszy ?- spytał podchodząc do nas mój mąż
- Nic nic kochanie tak sobie gdybamy- stwierdziłam i wszyscy udaliśmy się na sale gdzie miało odbyć się weselne przyjęcie.

Wszyscy świetnie się bawili, ale chyba najlepiej to ja. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze pół roku temu leżałam w szpitalu i walczyłam o życie. Jednak nasze życie jest wielką niewiadomą i jest tak nieobliczalne, że aż szok. Patrzyłam w oczy Petera i nie mogłam się napatrzeć. Będę teraz widzieć je codziennie. Będę się przy nich budzić i zasypiać coś pięknego. W pracy też przyjęli mnie z otwartymi rękami więc żyć nie umierać


*************************** teraźniejszość *********************


- Malwina tu ziemia - nagle usłyszałam głos mojego męża.
- Tak, tak co się dzieje - spytałam jeszcze troszkę rozmarzona wspaniałymi wspomnieniami.
- Pytałem jak się czujesz ? czy z juniorem wszystko w porządku - spytał się troskliwy przyszły tatuś.
- Peter przecież ciąża to nie choroba, a ja jestem dopiero w 5 miesiącu - powiedziałam urażona.
- Czyli wszystko dobrze- powiedział i zaczął całować mój brzuch.
- - Troszkę kopie, ale ogólnie jest spokojny po mamusi - powiedziałam z wielkim uśmiechem.
- Po mamusi jasne, chciałabyś - powiedziała Julka i wszyscy wybuchli śmiechem.


Nasz śmiech był niepochamowany i nie przeszkadzało nam to. Często tak mieliśy. Ja byłam przeszczęśliwa bo lekarze nie dawali mi w ogóle szans na zajście w ciąże, a tu prosze bardzo. Tak szybko po pokonaniu choroby udało się. Oczywiście jestem częstszym gościem w gabinecie ginekologicznym niż inni ale mi to w ogóle nie przeszkadza warzne, że wszystko jest w porządku. Będziemy mieć ..........


Przepraszam, że tak późno ale w ogóle nie mam weny. Nie wiem co się dzieje. Zostawiam wam to wyżej do oceny i teraz naprawdę postaram się co tydzień coś wstawiać. Chyba że wena nie róci a nie chciałabym pisać nic na siłę.

Pozdrawiam Aldona :)

Jak myślicie jaki wynik będzie dzisiaj w meczu na Euro.
Polska do boju !!!!!!!!!!!

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 40

Jestem już w Szwajcarii 2 tygodnie. Stan mój zdrowia jest ciężki ale stabilny. Lekarze są dobrej myśli, mówią iż jestem młoda i mam silną wole w pokonaniu choroby, ale tak nie jest. Za mną wiele minut, które przerodziły się w godziny,godziny w dni, które chcąc nie chcąc przepłakałam. Sama muszę sobie poradzić z tą straszną chorobą. Bardzo brakuje mi wsparcia bliskich, a w szczególności Petera, ale tak jest lepiej dla niego. Nie musi oglądać mnie w tym okropnym stanie. Lekarze twierdzą, iż nigdy nie zostanę matką, czyli chyba lepiej jak Peter o mnie zapomni. Przecież on tak marzy o dzieciach. Z zamyśleń wyrwał mnie mój lekarz prowadzący, który właśnie wszedł do sali, w która stałą się na najbliższy czas moim domem.
- Dzień dobry Malwino, jak się czujesz ? - spytał się Mark.
- Dobrze- powiedziałam- ale trochę mi ciężko.
- Mówiłem przecież, że wsparcie bliskich jest najważniejsze. Jesteś jednak tak uparta jak osioł.- Powiedział załamany.
- Nie chcę by mnie oglądali. wolę by mnie zapamiętali zawsze wesołą i uśmiechniętą- powiedziałam smutno.
- Co ty bredzisz- spytał się Mare.
- No przecież mam raka i nie wiadomo czy wyjdę cała i zdrowa czy nogami do przodu.- stwierdziłam wzruszając ramionami.
- Dziewczyno mam właśnie twoje wyniki badań i muszę powiedzieć, iż są zaskakująco dobre. Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Twój organizm lepiej działa na leki niż przypuszczaliśmy.- Powiedział, a ja aż nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Czyli wyjdę z tego ? - spytałam zaskoczona.
- Chyba tak, ale trzeba poczekać jeszcze kilka dni na efekty. Jeśli będzie się utrzymywać taki efekt przez kolejny miesiąc będziemy zadowoleni.
- A jeśli nie ? - spytam wchodząc mu w zdanie.
- To znaczy, iż leczenie nie działa i będziemy mieć problem, bo będzie trzeba Ci podać inne leczenie , a za bardzo nie wiemy jakie- powiedział szczerze lekarz.
- A operacja ?-spytałam zdziwiona bo było to dla mnie oczywiste.
- Niestety jest to w takim miejscu, iż żaden z naszych lekarzy nie podejmie się ryzyka chyba, iż to będzie konieczne- powiedział, a ja byłam w szoku. Myślałam, że to najlepszy szpital z onkologi w Europie, a tu takie rzeczy.


********** W tym samym czasie u Petera **************


mijały dni, tygodnie, a ja nadal nic nie wiedziałem. byłem zdruzgotany. Nic nie wiedziałem o swojej ukochanej i to mnie doprowadzało do szału. Nie mogłem się nawet skupić na skokach co doprowadzało mojego trenera do szału. Miałem to gdzieś chciałem by Malwina się znalazła. Nagle zadzwonił mój telefon. Nie chciało mi się wstać ale jakoś zwlekłem swoje ciężkie ciało z łoża i podszedłem do biurka gdzie leżał mój telefon. Bez namysłu go odebrałem.
- Tak słucham
- .........
- Aha rozumiem
- ......
- Tak oczywiście za 5 minut będę
- ....
- Do zobaczenia

Wybiegłem z domu jak oszalały. Zatrzymałem się przed tak dobrze znanym mi budynkiem, który ostatnio stał mi się bardzo bliski.

- Dzień dobry- powiedziałem - ja do ...
- Już na pana czekają proszę wejść - powiedziała do mnie mila sekretarka
- Dzień dobry jakie są to wieści- powiedziałem już stojąc zdyszany w progu bo chciałem jak najszybciej wiedzieć co ustalili.
- Już wiemy gdzie jest pańska narzeczona, jak się czuje i co będzie dalej. Muszę powiedzieć iż jest bardzo sprytna bo zostawiła bardzo mało śladów po sobie. Fakt, faktem miała na to bardzo mało czasu ale my znamy się na naszej pracy i żadna osoba nam się jeszcze nie ukryła - powiedział detektyw.
- Dobra poproszę konkrety- powiedziałem trochę zniecierpliwiony.
- Pani Malwina jak w Szwajcarii w klinice onkologicznej tu na kartce ma pan adres. Pomyśleliśmy iż chciałby pan od razu tam się udać więc zamówiliśmy już bilet na najbliższy lot za 2 godziny. Jest w dobrym stanie i leczy się nową terapią, która nie jest jeszcze sprawdzona ale nie miała zbytnio wyboru bo nic innego na nią nie działa. To leczenie jak najbardziej na razie pomaga i nowotwór się cofa, ale jeśli nie będzie czekać ją bardzo skomplikowana operacja. Tyle mamy na razie do powiedzenia. Jeśli chce pan zdążyć na samolot proszę już iść - powiedział detektyw, a ja od razu pobiegłem do domu tylko po paszport i pozostałe niezbędne dokumenty i pojechałem jak najszybciej na samolot.


************** 3 godziny później z punktu widzenia Malwiny ***********

Leżałam sobie spokojnie w sali gdy nagle wszedł do niej Marek.
- Hej jak się czujesz - spytał się przyjaźnie.
- A wszystko w porządku cieszę się, iż wracam do zdrowia, ale zaczynają wypadać mi włosy a to nie jest pocieszające- powiedziałam smutno.
- Spokojnie za jakiś czas odrosną - powiedział uśmiechając się przyjaźnie.

Gdy tak rozmawialiśmy sobie spokojnie do mojej sali wpadła jak burza jedna osoba, ale to nie był koniec za nią wyłoniły się kolejne. Nigdy nie spodziewałam się iż mogą mnie tu znaleźć.


Jestem znowu po długiej przerwie ale niestety brak weny daje o sobie znać.
pozostawiam wam ten rozdział do oceny.
Życzę miłego czytania :)
Pozdrawiam Aldona :)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ

niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 39

- No tak i muszę pani powiedzieć, że jest tutaj coś co mnie bardzo niepokoi - powiedziała moja lekarka, a mnie aż z tego wszystkiego zrobiło się bardzo gorąco.
-Ale co panią tak niepokoi. Rozumiem,że nie jestem w ciąży ?- Powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
- Niestety nie i mam nadzieje, iż moje przypuszczenia też są nieprawidłowe bo inaczej nigdy, a raczej szanse na macierzyństwo będzie miała pani znikome - powiedziała, a mnie aż zamarło.
- Czy chce pani powiedzieć, ze mam nowotwór ?- spytałam ledwo słyszalnym głosem.
- Niestety własnie go podejrzewam. Dam pani skierowanie na badania onkologiczne. Proszę zgłosić się tam jak najszybciej.- powiedziała i już po chwili miałam świstek w ręku.
- Dobrze dziękuje- i wyszłam z gabinetu nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.

Nie wiedziałam co o tym wszystkim mam sądzić. Byłam zrozpaczona. Napisałam do Julki, która już wróciła z podróży poślubnej SMSa, w którym prosiłam by zajęła się kinem. Nie miałam teraz głowy do tego. Prosto po lekarzu poszłam do domu by spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechać do kliniki by od razu zacząć leczenie. Gdy weszłam do domu od razu zaczęłam płakać nie mogłam powstrzymać łez. Nie chciałam nawet tego robić. Szybko spakowałam swoje rzeczy i wzięłam się za szukanie najlepszej kliniki onkologicznej w Europie. Okazało się, że jest ona w Szwajcarii. Bez większego namysłu zabukowałam bilet na najbliższy lot do Szwajcarii. Miałam jeszcze 5 godzin do lotu myślę, że zdołam pozałatwiać wszystkie rzeczy. Zadzwoniłam do Julki by przyszłam szybko do mnie do domu. W tym czasie jak czekałam na nią napisałam list do chłopaków i do Petera. Gdy kończyłam list wpadła jak burza Julka.
- Kobieto co się dzieje ?- spytała widząc moją jeszcze zapłakaną twarz.
- Musze wyjechać do Szwajcarii. Proszę zajmij się sprawami kina. Proszę cię wysyłaj mi 20 % miesięcznego dochodu z kina na mój numer bankowy. Pieniądze bardzo będą mi teraz potrzebne - powiedziałam i z tych nerwów upuściłam skierowanie do onkologa.
- Ale co się dzieje - spytała Julka i podniosła ową kartkę - masz raka ?- spytała nie dowierzając.
- Prawdopodobnie tak - powiedziałam załamana- Jadę właśnie na lotnisko i lecę do Szwajcarii. Mam nadzieje, ze mnie przyjmą. Proszę cię nie mów nic chłopakom. Nie chce by się o mnie martwili. Nie chce by mnie widzieli w takim stanie. Na własne wesele mam nadzieje, że wrócę o ile Peter go nie odwoła. Chociaż bym się zdziwiła gdyby tego nie zrobił. Dobra ja lecę bo zaraz mam samolot. Pamiętaj o mnie będę cię na bieżąco informować co się dzieje - powiedziałam i chwyciwszy walizkę wyszłam z domu pozostawiając jeszcze listy do moich kochanych chłopców.
- Będę za ciebie trzymała kciuki mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze- powiedziała Julka.

Siedziałam już w samolocie i przed wyłączeniem komórki jeszcze raz spojrzałam na tapetę, na której byłam ja z Peterem. Byliśmy tacy szczęśliwi. Jeszcze parę godzin temu byłam w domu w spokojnym stanie i o niczym nie wiedziałam. Nie chciałam by Peter wiedział o mojej chorobie chciałam go chronić. Nie chciałam by siedział przy mnie i płakał. Nie darowałam bym sobie gdyby dla mnie zrezygnował z tego co kocha czyli ze skakania. Gdy wrócę wszystko mu postaram się wyjaśnić. Teraz najważniejsze jest to bym pokonała tą straszną chorobę .




*********************Kilka godzin później *************** ( z punktu widzenia Petera )

Wchodziliśmy wesoło do domu. Nie wiedząc zbytnio dlaczego Malwina do nas nie dotarła. Ale byliśmy zadowoleni z siebie bo wszystkie meble były skręcone. Nagle zobaczyliśmy siedzącą Julkę na kanapie. Nie było by to takie dziwne tylko, że była cała roztrzęsiona i zapłakana. Podała nam koperty zaadresowane dla nas i nic nie mówiąc usiadła na kanapie cały czas płacząc. Od razu rozpoznałem pismo Malwiny szybko otworzyłem i zacząłem czytać .



Kochany Peterze.
Pamiętaj, iż cię bardzo kocham i nigdy nie przestane.
Wiem, że nie powinnam ale teraz nie widzę innego dla nas wyjścia.
Musiałam wyjechać nie chciałabym,żebyś cierpiał po moim wyjeździe.
Julka wie o wszystkim tylko proszę nie wypytujcie ją o mnie.
Sprawami kina zajmie się właśnie ona, ja wrócę jak najszybciej się da.
Bardzo cię kocham i nie zapomnij o mnie i nie bądź na mnie zły.
Wiem iż nie mogę od ciebie za dużo wymagać.
Pamiętaj, że nie mogłam wyjścia bo to sprawa życia lub śmierci
zawsze będę cię kochać Malwina




Czytałem ten list wiele razy i nie wiedziałem co o tym sądzić. W pewnym momencie pobiegłem do jeszcze niedawno zajmowanego pokoju Malwiny. Widząc co tam się dzieje stwierdziłem, iż wzięła tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Chciałem przejrzeć jej laptopa żeby czegoś się dowiedzieć. Odpaliłem go i tylko jak to było możliwe wszedłem w historie przeglądanych stron. Nie wiele mi to dało bo wszystko było wyczyszczone ale nie poddawałem się musiałem dowiedzieć się co się dzieje z moją narzeczoną, dlaczego mnie tak po prostu zostawiła na kilka miesięcy przed ślubem. Co się wydarzyło gdy się rozstaliśmy przed kinem. Miałem milion pytań i na żadne nie znałem odpowiedzi. Wziąłem laptopa i wybiegłem z jej pokoju.

- Gdzie jest Malwina? Co się z nią dzieję ? Dlaczego tak nagle zniknęła ? Kiedy ma zamiar wrócić ?- zadawałem pytanie jedno po drugim Julce.
- Proszę cię Malwina prosiła mnie bym nic wam nie mówiła, a zwłaszcza tobie bo nie chce byś cierpiał i widział ją w takim stanie jakim jest teraz. Powiem jednak tyle, że możemy już jej więcej nie zobaczyć gdy leczenie nie da rezultatu- powiedziała to zapłakana Julka, a mnie aż ciarki przeszły po plecach.
- Jak to czy Malwina jest śmiertelnie chora ? Jak tak to na co ? Gdzie ją mogę znaleźć ?- Pytałem nadal.
- Przykro ja nic więcej nie mogę powiedzieć - powiedziała załamana dziewczyna. - Nie to nie ja i tak ją znajdę i to jak najszybciej - powiedziałem i wybiegłem z domu jak najszybciej się dało.

Postanowiłem, że ja tego tak nie zostawię muszę ją znaleźć. Poszedłem do biura detektywistycznego gdzie opowiedziałem wszystko po kolei. Dałem im list oraz zostawiłem im laptopa Malwiny może uda im się coś ustalić.
- Proszę ją znaleźć jak najszybciej i nie zważasz na koszty - powiedziałem do kierownika biura.
- Dobrze panie Prevc od razu zajmiemy się tą sprawą, jak coś będziemy wiedzieć damy znać - powiedział pan Maciek.
- Czekam na telefon - powiedziałem i pełen nadziei wyszedłem z biura. detektywistycznego, zastanawiając się gdzie jest teraz moja ukochana. Bo mimo iż jestem na nią piekielnie wściekły nie pozwolę by sama walczyła o swoje życie jeśli Julka miała racje w tym co nam powiedziała.


NO i kolejny za nami. Ko z was spodziewał się takiego obrotu sprawy. Miałam inny plan w głowie ale stwierdziłam, iż nie może być wiecznie cukierkowo i trzeba znowu troszkę namieszać. Jak sądzicie uda się Malwinie wyjść z choroby. Czy Peter ją znajdzie jak tak to kiedy? Czy wybaczy ukochanej znikniecie i chęć walczenia z chorobą samotnie ? Piszcie bo jestem bardzo ciekawa waszych domysłów, a kto wie może niektóre wykorzystam w kolejnych rozdziałach.
Życzę miłego czytania.
Pozdrawiam Aldona :)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 38

Obudziłam się na nazajutrz z potwornym bólem głowy. Dziwne to było bo nawet wczoraj nie wypiłam ani grama. Gdy wstałam a raczej zwlekłam swoje zwłoki z łóżka, zakręciło mi się w głowie i o mało nie straciłam przytomności na szczęście w pokoju był Peter i w odpowiednim momencie mnie złapał. Gdy spojrzałam na jego twarz był przerażony.
- Nic ci nie jest - spytał z troską, a zarazem z przerażeniem w głosie.
- Spokojnie. Tylko zakręciło mi się w głowie ale już wszystko jest ok. - powiedziałam próbując przekonać Petera ale nie udało mi się.
- Dobra udam, że Ci wierze- powiedział- Teraz idź się wykąpać, albo nie ja pójdę z tobą żeby nic ci się przypadkiem nie stało. No bo na przykład jak byś tak zemdlała w wannie to byś mogła utonąć.
- Peter dramatyzujesz. Chyba za dużo naoglądałeś się telenowel i teraz przesadzasz.
- No wiesz ja nie oglądam żadnych brazylijskich seriali- powiedział z urażoną mina.- Ach tak,a wczoraj widziałam jak oglądałeś z Maćkiem zbuntowanego anioła- powiedziałam z triumfalnym uśmieszkiem.
- No tak ale to nie jest brazylijska telenowela- powiedział urażony i wyszedł z pokoju, a ja mogłam w spokoju wziąć rzeczy i udać się do łazienki by wziąć długą kąpiel.

Lecz nie było mi to dane bo po jakiś 5 minutach zaczął dobijać się mój kochany narzeczony. W tym domu wariatów nie mam nawet pięciu minut spokoju.

- Malwina żyjesz ?- pytał, a raczej darł się na całe gardło mój kochany Słoweniec.
- Nie wiesz. możesz mi już trumnę zamawiać i robić pogrzeb- powiedziałam ze zdenerwowaniem.
- Żartujesz prawda ? No, a jak nie ta jaką byś chciała tą trumnę no bo nawet Cię o to nie spytałem jak byłaś z nami na świecie wśród żywych ?- stwierdził, a mnie jego inteligencja właśnie w tym momencie przerosła. Nawet cycki opadają. Nie wszystko opada.
- Ty idiota chyba jak ze mną rozmawiasz to znakiem tego nic mi nie jest i jestem cała i zdrowa - powiedziałam i wyszłam z łazienki w samym ręczniku.
- Malwina ty żyjesz. Weź mnie więcej tak nie strasz, dobra bo myślałem ze z nieboszczykiem rozmawiam- powiedział całkiem poważnie.
- A czy ty musisz paradować po całym domu w samym ręczniku ?- spytał.
- Jeśli będę ciachała to będę paradować nago- powiedziałam i weszłam do swojego-pokoju po czym z całym impetem wyżyłam się na drzwiach. Z taka siłą je zatrzasnęłam, że aż zamek wyleciał. Nie wiedziałam dlaczego, aż tak zirytował mnie Peter. wiem jedno hormony we mnie buzowały. To co normalnie nigdy bym nie zrobiła tak teraz a zwłaszcza dzisiaj mogę zrobić wszystko ten dzień dla mnie i dla wszystkich, którzy dzisiaj znajdą się w moim otoczeniu będzie dniem nieprzewidywalnym. wiem jedno może zdarzyć się wszystko, dosłownie wszystko. Po dłuższym czasie siedzenia w samotności w moim własnym pokoju, miałam dosyć i postanowiłam wychylić się z mojej jaskini. Uchyliłam drzwi i zerknęłam czy nie ma nikogo na korytarzu i w salonie. Czułam się jak jakiś szpieg lub złodziej. Na moim horyzoncie niczego nie spostrzegłam. powoli otworzyłam drzwi na całą oścież i wyszłam bardzo powoli i po cichu z pokoju. Nie wiem czemu, po prostu nie umiem tego wytłumaczyć racjonalnie, dlaczego tak się zachowuje. Dlaczego nie chce by ktoś mnie widział. Gdy zaczęłam schodzić po schodach mój brzuch dał osobie znać, że jeszcze dzisiaj nic nie jadł, ale to było tak głośne, że aż cały dom słyszał. Na potwierdzenie moich słów z kuchni wyłonili się chłopcy by zobaczyć co to był za dźwięk. Gdy mnie zobaczyli zaczęli się śmiać, a ja nawet nie wiedziałam z czego.
- Z czego się śmiejecie - spytałam zdezorientowana gdy tylko weszłam do kuchni.
- Z ciebie - powiedział Maciek.
- Ale jak to ze mnie ?- spytałam zdziwiona.
- No bo Peter opowiedział nam, że rozmawiał z tobą o trumnie a potem ty wpadłaś w jakiś szał- powiedział Kuba.
- Ty Malwina, a może jesteś w ciąży - wypalił nagle ni z tego ni z owego nie kto inny jak Tepes.
- Nie nie ma takiej opcji- powiedziałam bardzo pewna siebie.
- Na pewno. Okres ci się nie spóźnia ani nic w tym rodzaju - spytał Maciek.
- Tak jestem na 100 % pewna. Jeszcze nie zostaniecie wujkami- powiedziałam, ale sama w duchu zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest aby prawda.
- No bo wiesz kochanie ja bym nie miał nic przeciwko temu żebyś byłą w ciąży i w końcu byśmy wzięli się za organizowanie naszego ślubu- powiedział Peter.
- Chcesz się tylko ze mną ożenić bo mogę być w ciąży- powiedziałam ze smutkiem.
- Wcale, że nie. Jak bym chciał się tylko z tobą ożenić bo jesteś w ciąży to bym ci się nie oświadczał w Zakopanem. Uważam, ze już najwyższy czas zacząć pomału organizować nasze wesele, bo jak nie teraz to kiedy?- odparł mój narzeczony.
- Ale teraz jest tyle spraw na g łowie związanych z kinem ?- powiedziałam.
- No tak teraz kino a później co będzie. Ja chce cie teraz do następnych konkursów w skokach narciarskich poślubić, chciałbym byś już była panią Prevc, czy to takie trudne do zrozumienia. n- spytał się Słoweniec.
- No nie - powiedziałam .
- Więc załatwione dzisiaj idziemy ustalać datę naszego ślubu- powiedziała zadowolony z siebie Peter.
- Ale dzisiaj mieliśmy zacząć składać meble w kinie - powiedziałam.
- No to jedz szybko śniadanie ubieraj się i przed kinem pójdziemy załatwić wszystko z księdzem.- odparł Słoweniec.
- Ok już dobrze - powiedziałam i wstałam od stołu po skończonym posiłku by udać się na górę do swojego pokoju po telefon i pozostałe niezbędne mi rzeczy.

Gdy się już wybrałam udaliśmy się do kościoła by załatwić wszystkie formalności. Na szczęście ksiądz okazał się bardzo sympatyczny i od razu ustaliliśmy datę ślubu. Potrzebne były tylko niezbędne dokumenty które mieliśmy dostarczyć w najbliższym czasie. Po załatwieniu wszystkiego w kościele mogliśmy w końcu wybrać się do mojego kina by zacząć składać meble.

- Kochanie idź do chłopaków ja jeszcze muszę coś załatwić na mieście - powiedziałam do chłopaka i udałam się w tak dobrze znane mi miejsce.
- Ale kochanie - zaczął wołać Peter.
- Spokojnie za godzinkę powinnam być z powrotem - powiedziałam i przesłałam mu buziaka.

Gdy odeszłam kawałek to wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam potrzebny mi numer.

- Dzień dobry cy mogłabym zapisać się do pani na wizytę. Tylko zależy mi na dzisiejszym dni i to najlepiej teraz jakoś - powiedziałam do słuchawki.
- ...........
- Naprawdę świetnie, a na którą
-.............
- O to powinnam zdążyć. Dziękuje i do zobaczenia.

Cieszyłam się jak głupia, ze udało mi się załatwić tą wizytę. Miałam 15 minut na dotarcie do gabinetu mojej pani ginekolog. Na szczęście znajdowała się od nieopodal mojego kina więc droga nie zajęła mi długo czasu. Już po 10 minutach byłam na miejscu i od razu mogłam wejść do gabinetu.

- Dzień dobry - przywitałam się.
- Dzień dobry. Co panią sprowadza do mnie - spytała się jak zawsze miłą pani doktor.
- Wydaje mi się, że jestem w ciąży- powiedziałam.
- Zaraz to sprawdzimy, proszę się rozebrać i położyć się.- powiedziała - a teraz proszę się położyć na leżance zrobimy usg bo muszę mieć pewność
- I co pani doktor- spytałam gdy moja lekarka chwile mnie już badała
- No tak i muszę pani powiedzieć, że .......


Cześć wam. moje drogie. Musze wam powiedzieć, że kompletnie nie mam weny. Nie wiem czemu. Ach to życie. Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za to coś powyżej. Zostawiam wam to do oceny .
Życzę miłego czytania.
Pozdrawiam Aldona :)

CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ


sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 37

Gdy dotarłam pod kino nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był chyba jakiś cud. Z zaniedbanego budynku jaki kupiłam za grosze stał teraz nowczesny budynek w stylowych kolorach. Nie powiem trochę w to zainwestowałam. Prawie wszystkie oszczędności jakie udało mi się do tej pory uzbierać z pracy jako komentator sprtowy i z udzielanych krepetycji. Oczywiście nie było by to możliwe bez wsparcia moich kochanych chłopców. To oni mi pomagali sprzątać i przygotowywać pomieszczenia do malowania, bo niestety już by mnie nie było stać na wynajęcie ekipy sprzątającej, która pewnie by wzieła za to majątek. Budynek, w którym znajduje się kino ma 2 piętra i cały należy do mnie. W tym momencie jest remontowany parter i pierwsze piętro. Na drugie na razie mnie nie stać więc postanowiłam je odpuścić. Na parterze znajduje się sala kinowa, w której są miejsca dla 250 osób, 3 pomieszczenia dosyć sporych rozmiarów bo od 15 do 25 metrów. Miejsce na kasę biletową, 2 tolalety damska i męska oraz małe pomieszczenie, które postanowiłam wykorzystać na składzik. Oczywiście na dole jest także pomieszczenie na szatnie. Całe szczęcie sali kinowej nie trzeba remontować bo rok temu był gruntowny remont. Na sali kinowej gdy cofnie się ekran znajduje się scena, na której mogą odbywać się próby np. tancerzy, natomiast gdy ekran jest wysunięty jak na seans za nim również mogą odbywać się próby bo na ścianie zamntwane są lustra. To byl mój pomysł. Chciałam by to miejsce było wykorzystane, a nie stało tylko na to by ludzie ogladali w nim aktualnści kinowe. Sala była w kolorze morskim połączony z kolorem malinowym. Dosyć specyficzne połączenie ale całkiem nieźle wygląda to połączenie. Postanowiłam zostawić to tak jak jest. Takie połączenie intrygowało, ale sprawiał iz by przyjemnie jak w domu. Fotele i wylkładzina były w kolorze ciemnej zieleni. Gdy wyszłam z sali kinwej na drzwiach rzuciła mi się naklejka z napisem ,,zrobione'' i gdy się rozejrzałam to prawie na wszystkich drzwiach był ten sam napis,. Zstała tylko szatnia i największy pokój na tym piętrze. Zajrzałam do szatni bo stamtąd dochodziły głosy robotników.
- Dzień dobry - przywitałam się z pracownikanmi budowy.
- Dzień dobry pięknej pani - powiedzieli mili jak zwykl pracwnicy.
- Jestem pod wrazeniem waszej szybkści wykonywanych prac. Pracujecie tu dopiero tydzień, a już jest zrobiony prawie cały parter. - powiedzialam podwrażeniem.
- Obwiązuje nas umowa. Gdy jej nie dotrzymamy reszte remntu, który nie wykonaliśmy do dnia zakończenia umowy robimy za darmo. Niestety nikt nie chce pracować za darmo więc w pracy nie ma obijania się tylko porządne uwijanie się.- powiedział kierwnik całego remontu.
- No tak zapmniałam o tym - powiedziałam - widze , że nawet zakończycie dużo wcześniej niż się spodziewaliśmy.
- Tak. Narazie idzie nam nadspodziewanie dobrze. - powiedział kierownik. - ale jeszcze dużo do zrobienia.
- Mam nadziej, że w następny piątek będę mogła otworzyć kino i wynająć pomieszczenia na pierwszym piętrze - spytałam z nadzieją w głosie. - Przecież to już za 10 dni - dodałam.
- My za tydzień oddamy wam budynek wyremontowany, więc powinna pani zdążyć - powiedział kierownik.
- Fajnie. Tylk mam pytania czy już jutro będziemy mogli wejść na parter z meblami czy mamy poczekać aż oddacie nam budynek - spytałam.
- Powiem tak. Jeżeli nie będziecie nam wchodzić w drogę i to będzie ok. 10 osób to myśle , że nie ma problemu - powiedział.
- świetnie - powiedziałam i wyszłam z mojego własnego kina.

Gdy wyszłam na zewnątrz odrazu w moje oczy rzuciło się to, iż jeszcze niedawno stały tu konstrukcje budowlane, a teraz już nie ma po nich śladu i można zobaczyć kolory kina. Budynek z zewnatrz był pomalowany na kolory pomarańczowy z zielenią. Kolory te były bardzo intensywne co dodawał mu mocnego charakteru. Moim oczom rzuciło się jeszcze jedno. Na pobliskim słupie wisiał nasz plakat, który informowal o otwarciu kina. By zachęcić osoby by odwiedziły nasze kino pierwsze dziesięć oosób mało za darmo wstęp, a każda koleina miała bilety po 9 zł. Patrząc na ceny pozstałych kin w tym mieście miałam bardzo tanie kino, które mogło wyjść na prostą z długów i na siebie zarabiać. Takie ceny biletu miały utrzymywać się przez cały weekend. Później miały kosztwać dla dzieci 12 dla dorsłych 15 chyba, że na 3D to do każdego biletu trzeba było dodać 3 zł za okulary. Byłam dobrej myśli. Postanowiłam pójść do meblowego i powiedzieć by meble, które wybrałam dostarczyli do kina już jutro. Chłopaki będa mieli co jutro robić. Przecież ktoś będzie musiał to złożyć i ustawić na miejscu.


Po 2 godzinach byłam już w domu z powrotem. Chłopaki nadal byli na mnie obrażeni. Oświadczyłam im tylko, że jutro bez gadania widze ich w kinie by pomogli składać mi meble. Byli niezadowoleni ale mało mnie to obchodziło. Obiecali mi to muszą tej obietnicy dotrzymać.
- Obiecaliście mi - powidziałam z wielkim wyrzutem w głosie gdy chłopcy zaczeli protestwać.
- Obiecaliśmy i słowa dotrzymamy ale wiedz, że nadal się do ciebie nie odzywamy- powiedział to w imieniu reszty.
- Jak tak to nie powiem wam co załatwiłam na policji i zaraz wszystko odwołam- powiedziałam niby od niechcenia wchodzac schodami na góre by udać się do swojego pokoju.
- Co załatwiłaś ?- pytali jeden przez drugiego.
- Zobaczycie jutro - powiedziałam i udałam sie do swego królestwa.

No i jestem po miesięcznej przerwie. Niestety szpitale się mnie trzymają. Miesiąc w szpitalu i brak wszystkiego. Zapalenie płuc mnie wykończyło. Ale już jestem i mam nadzieje, że już na stałe.
Dziękuje za komentarze.
Ciesze się, że wróciłyście.
Życze miłen lekturh j mam nadzieje do następnego tygodnia gdzie mam nadzieje ukarze się nowy rozdział.
Życze miłego czytania.
Pozdrawiam Aldona ;)

Czytasz = motywujesz
Komntujesz = podwujnie motywujesz