poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 28

Gdy położyłam się na kanapie, poczułam coś miękkiego pod sobą. Szybko wstałam i to co ujrzałam wstawiło mnie najpierw w stan szoku, a po chwili zaczęłam się śmiać niepohamowanym śmiechem. Otóż na kanapie spał nie kto inny jak Tepes z Krzysiem. To by było jeszcze normalne, ale w pozycji w jakiej spali była po prostu przekomiczna. Tepes leżał z jedna noga na oparciu, a do drugiej usilnie tulił się Krzysiu myśląc, iż to jego kocyk kochany. Słoweńca głowa zwisała z kanapy i prawie dotykała ziemi. Myślałam, że zaraz spadnie. Mój kochany Krzysiu natomiast leżał wtulony w nogę Słoweńca, a resztę jego ciała było w takiej figurze, iż w pewnym momencie nie wiedziałam jaka cześć ciała jest gdzie. Nie mogąc wyrobić ze śmiechu udałam się na góre.
- Mamusiu chce mi się siusiu- usłyszałam głos Tepesa.
- Mamusiu ja się boje. Nie opuszczaj mnie - powiedział Krzysiu.
- Ja cie nigdy nie opuszczę ty mój kochany dziubasku- powiedział Tepes.

Nie tego już nie mogłam zdzierżyć. Zeszłam na dół, wyjęłam swój telefon i zrobiłam im zdajecie, poczym weszłam na góre do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
- Auaaaaaaaaa- usłyszałam tylko głos Petera.
- Przepraszam kochanie myślałam, że ciebie nie ma ?- powiedziałam.
- A gdzie mógłbym spać - spytał.
- Nie wiem na przykład z Tepeszem i Krzysiem na dole- odparłam.
- Ale ja wole z tobą - powiedział i już leżał na mnie.
- Tak- powiedziałam i zaczęłam się wiercić.
- Oczywiście- powiedziawszy zaczął namiętnie mnie całować.
- Peter chciałam iść spać bo jestem zmęczona- powiedziałam.
- Ale ja się tak za tobą stęskniłem - powiedział patrząc na mnie błagalnie.
- Ja powiedziałam, że jestem zmęczona, a że nie mam na ciebie ochoty- odparłam i znowu zaczęłam być obsypywana namiętnymi pocałunkami.

Najpierw w usta potem po szyj, poczym znowu powrócił do mych ust. W naszych pocałunkach było można wyczuć stęsknienie za druga osoba, miłość, pożądanie. W pewnym momencie zostałam pozbawiana bluzy i podkoszulki. Peter zaczął wyznaczać sobie nawa ścieszkę. Znowu zszedł do mojej szyj po czym zaczął obcałowywać mój pępek, brzuch aż w końcu dodarł do mych piersi. Szybko pozbawił mnie stanika. Byłam spragniona jego dotyku, jego bliskości. Jego dłonie i usta zaczęły pieścić moje piersi, a ja czułam jak moje pożądanie rośnie. Gdy już uznał iż moim piersią poświęcił dość czasu zaczął znowu mnie obcałowywać i zachodził coraz niżej. Jednym zgrabnym ruchem pozbył się moich spodni i majtek. Tak, że leżałam przed nim tak jak pan Bóg mnie stworzył. Nie będąc mu dłużna również pozbyłam się jego jedynej części garderoby jaką miął na sobie czyli bokserek.
- Kocham cie - powiedziałam.
- Ja ciebie bardziej kocham- odparł- poza tym jesteś piękną.
- A ty przystojny - odparłam i zatopiłam swoje usta w jego.
Zaczął mnie pieścić i oddawałam się jego pieszczotom. Moje biodra zaczęły ruszać się w rytm, który nadal Peter. Nie chcąc być mu dłużna zaczęłam pieścić jego przyrodzenie. Naszym pieszczota nie było końca.
- Wejdź we mnie, prosze- powiedziałam czując, iż zaraz nie wytrzymam.

Nie musiałam długo czekać by Słoweniec spełnił moja prośbę. Rozchylił mi uda tak, żeby mu było wygodniej i wszedł we mnie tak jak prosiłam. Najpierw powoli, a z każdym ruchem coraz głębiej i szybciej. Dla nas obydwoje ta chwila mogła trwać wiecznie. Każde z nas było spragnione ukochanej drugiej osoby. Gdy doszliśmy na szczyty swoich możliwości, opadliśmy bez życia na łóżko.
- Kocham cie- powiedzial Peter.
- Ja ciebie też- odparłam.
-Wiesz, że na tobie najlepiej mi się śpi- Spytał się Słoweniec.
- Wiem - powiedziałam i z uśmiechem na twarzy usnęłam.

Nazajutrz wstałam dosyć wcześnie bo była godzina 8. Zwlekłam się z łóżka, ubrałam się i zeszłam na dół by zjeść jakieś śniadanie bo byłam głodna jak wilk.
- Dzień dobry wszystkim - przywitałam się z całą gromadką skoczków i Julką.
- Hej, dobrze się spało- spytał się Krzysiu.
- Pewnie, że tak - powiedziałam z wielkim bananem na twarzy.
- Noc się udała ?- dopytywał się Kuba.
- Oczywiście seks był nieziemski- powiedziałam i usiadłam z sokiem do stołu.
- To dobrze - powiedziała Julka śmiejąc się.
- A tobie Grzesiu noc się udała ?- spytałam patrząc na starszego z braci Miętus - Bo wiesz Krzysiu tak ładnie spał na dole z Tepeszem, to jego nie będę się pytała co robił w nocy.
- Mi się bardzo udała. Ja nie narzekam - stwierdził i wytknął mi język.
- O czym ty mówisz ?- spytał się mało zorientowany Peter.
- Oj Peter, Peter chyba zbyt duża dawka testosteronu uderzyła ci do mózgu i spowolniła twoja świadomość, albo Malwina cie wykończyła- powiedzial śmiejąc się Maciek.
- Moja królowa nigdy mnie nie wymęczy, a co do testosteronu to wiesz, nie bzykałem przez prawie 2 miesiące to mógł mi uderzyć do głowy- powiedzial Słoweniec wymachując widelcem.
- Wiesz co kotek nikogo nie obchodzi twoje życie seksualne. Możesz się pieprzyc raz na miesiąc ale też możesz codziennie- powiedziałam jedząc kanapkę.
- Raz na miesiąc ciekawe kto by wytrzymał takie męki- odezwał się Tepes.
- Nie wiem - powiedziałam śmiejąc się- ok ja ide się wykąpać i jadę do szpitala.
- Do szpitala po co ?- spytała się Julka.
- Ide sprawić dzieciakom jakiś prezent od Mikołaja- odparłam- kupie im jakieś pluszaki i przy okazji odwiedzę Maćka- powiedziałam i wstałam od stołu.
- Wiesz co, my też pojedziemy z tobą - powiedział chętnie Kuba.
- Bledzie mi bardzo miło- odparłam i udałam się do mojego pokoju.

Całe szykowanie i kupienie prezentów zajęło mam jakieś 2 godzinki. Ok 11 już byłam w szpitalu razem z jednym świętym Mikołajem w postaci Tepesa, 5 elfami oraz 1 śnieżynką. Weszliśmy do każdej sali na oddziale onkologii dziecięcej. Każde dziecko dostało od nas misia. Dzieciaki były nam tak wdzięczne, że aż się popłakałam. Długo nie byliśmy w szpitalu. Daliśmy tylko prezenty i już wracaliśmy do domu.
- Na którą robimy wigilie i kto biedzie u nas - spytałam się kierowcy, bo jechałam w aucie z Grześkiem, Krzysiem, Juka i Peterem.
- Na pewno biedzie nasza 5. Biedzie także Tepes. Bracia Kot maja nam dać odpowiedz dzisiaj- powiedział Krzysiek.
- Świetnie wiec kolacja na 16 - powiedziałam dumna i blada.
- Mi tam pasuje - powiedział Grzesiek.
- Stop - krzyknęłam nagle, a Grzesiek zachamowa gwałtownie pod sklepem.
- Co się stało ?- spytała się Julka Petera bo ja już biegłam w stronę sklepu.
- Nie mam bladego pojęcia , ale wiesz jaka ona jest- odparł Słoweniec.
- Ta ma sto pomysłów na minutę- skwitował Krzysiek.
- Wiecie co. Malwina jest szalona i nieprzewidywalna. Nie wyobrażam sobie teraz bez niej życia. Bez mojej kochanej Malwiny byłoby nudno- stwierdził Peter.
- Żebyś wiedział. Teraz się cieszę, że Malwina się do nas wprowadziła, choć na samym początku byłem do tego pomysłu sceptycznie nastawiony- stwierdził Krzysiek.
- No to jest teraz taka nasza mała siostrzyczka- odparł Grzesiek- Słuchaj stary jak ja skrzywdzisz nie chciałbym być w twojej skórze.
- Napewno jej nie krzywdzę- powiedział poważnie Peter- chciałbym by została w przyszyci Panią Prevc.

W tym samym momencie w sklepie

Wpadłam do sklepu jak oparzona. Poszłam szybkim i zdecydowanym krokiem w kierunku papierów ozdobnych. Wzięłam 2 rolki z każdych 10 wzorów jakie kupiłam. Pani z supermarketu popatrzyła się na mnie jak na wariatkę. No bo kto normalny kupuje 20 rolek papieru ozdobnego w dzień wigilii i to do tego o godzinie 14. O tej porze każdy normalny człowiek ma już zapakowane prezenty. Tylko ja jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnia chwile. Wychodząc, a raczej wybiegając ze sklepu oczywiście musiałam na kogoś wpaść.
- Bardzo przepraszam- mówiłam podnosząc mój zakup z ziemi.
- Nic się nie stało- odparł młody chłopak.- Panna Kowalska milo mi pania widzieć.
- Prosze mów mi Malwina - odparłam.
- Adam- powiedzial młody policjant i podał mi dłoń- Chciałem poinformować o nowych wynikach pożaru w waszym domu.
- To znaczy- odparłam nie wiedząc o co chodzi- myślałam, że to bym wypadek.
- No niestety okazało się iż to było podpalenie. Znaleźliśmy w waszym domu niewielki zapalnik. Radziłbym byście zmienili zamki i założyli alarm, a jeśli go macie to żebyście włączali go na noc i jak was nie ma w domu. Także jak będziesz sama w domu to włączaj alarm- powiedział.
- Myślicie iż to mogło chodzić o mnie ?- spytałam i nie mogłam uwierzyć.
- Nie wykluczone. Dostaniecie ochronę do końca roku. - powiedział.
- Świetnie aż się cieszę. Przecież miałam być tu bezpieczna - odparłam z wyrzutem.
- Jesteś bezpieczna - odparł Adam- tylko musimy trochę się pokręcić obok każdego z was by się upewnić, że nic wam nie grozi.
- Super aż się cieszę- powiedziałam z wyrzutem- a teraz jak pozwolisz udam się do domu.
- Pewnie, że tak- odparł, a ja odeszłam jak najszybciej od tego mężczyzny.

Jak ja teraz powiem chłopakom o tym podpaleniu. Będą się martwic, a nie chce ich dobijać tym w święta. Po prostu im nie powiem. Wole ich chronić. Nie potrzebnie też wiedza o mojej przeszłości. Za dużo osób o tym wie. Teraz też im się może stać krzywda, a tego bym nie przeżyła. Tak rozmyślając podeszłam do mojego samochodu i otworzyłam bagażnik by wrzucić papier ozdobny. Zastanawiam się teraz jak ja to wszystko przemycę do domu by chłopcy nie zauważyli. Już wiem wejdę przez garaż do piwnicy i tam w swoim gabinecie zapakuje prezenty. To był świetny pomysł. Z takim postanowieniem wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu braci Miętus.
- Malwina co Ci jest- spytał się zmartwiony Prevc.
- Nic skarbie po prostu troszkę boli mnie głowa i to wszystko- odparłam i położyłam głowę na jego ramieniu.
- To może się połóż, a my nakryjemy do stołu- powiedział zmartwiony Grzesiu.
- Nie możesz się przemęczać, wiesz o tym- dodał Krzysiu.
- Tak, wiem ale ja szybko nakryje do stołu potem pójdę do mojego gabinetu i tam poleżę z pół godziny i następnie się wykąpie i zjemy kolacje o 16. Co wy na to- spytałam.
- Ok mi tam pasuje - powiedziała Julka.
- Nam też - odparł Grzesiek za siebie i brata.
- No to wszystko mamy ustalone- powiedziałam i wysiadłam pod domem.
- Co tak długo ?- spytał się Kuba.
- Czekamy na was już chyba z 10 minut- dodał młodszy z braci Kot.
- No waśnie, a niektórzy maja tu potrzeby fizjologiczne do załatwienia- powiedział Tepes ściskając swoje krocze by nie popuścić.
- Przepraszam Tepes. Musiałam wejść jeszcze do sklepu, ale już Ci otwieram- zdążyłam tyko przekręcić klucze w zamku i lekko uchylić drzwi, a Słoweniec wystartował jak z armaty w kierunku łazienki.
My weszliśmy do domu śmiejąc się z Tepesa. Już dawno tak się nie ubawiłam.
- Ale mi ulżyło- powiedzial Słoweniec wychodząc z łazienki.
- To dobrze- powiedziałam i wybuchłam kolejna sława niepohamowanego śmiechu.
- Ha ha ha bardzo śmieszne, ale jeszcze chwila, a naprawdę bym nie wytrzymał- odparł Tepes.
- To dobrze, że nie siedziałam w tym sklepie dłużej- powiedziałam w kierunku Tepesa.
- A właściwie po co w nim byłaś ? - spytał się Peter.
- Nie ważne. Nie musisz wszystkiego wiedzieć - odparłam i wystawiłam mu język.
- Napewno po tampony - wypalił Krzysiek.
- No i z upojnej nocy dzisiaj nici - powiedział Grzesiek.
- Uważaj żebym ja Ci tego tamponu nigdzie nie wsadziła - powiedziałam z uśmieszkiem do Krzysia.
- UUUUU ona Ci grozi. Ja bym na twoim miejscu uważał- stwierdził poważnie Kuba.
- Dobra koniec tych żartów ide szykować kolacje- powiedziałam wstając z kanapy.
- Co tak wcześnie ?- Spytał Maciek .
- Ja naszykuje nakrycia i przyozdobię stół, a wy potem postawicie tylko potrawy- powiedziałam- jak nakryje stół to ide do biblioteki odpocząć i tak o 16 zasiądziemy do stołu. Pasuje?- to ostatnie pytanie skierowałam do Tepesa i braci Kot.
- A nie możemy tak o 17 ?- spytał Maciek.
- No jak chcecie - odparłam wzruszając ramionami.
- No bo jeszcze musze odwiedzić rodziców i zabrać prezenty dla was wiec do 16 się nie wyrobie - stwierdził Maciek, a Kuba mu przytaknął.
- No dobra niech wam będzie. Wigilia na 17 - powiedziałam i ruszyłam po obrus na stół.

Z nakryciem stołu zeszła mi się prawie godzina, wiec się cieszyłam iż mam jeszcze 2 godziny na zapakowanie prezentów i przygotowanie się do wigilii. Zeszłam do garażu i pomału zaczęłam znosić prezenty do biblioteki. Ta czynność również zajęła mi sporo czasu. Zanim zapakowałam każdy prezent i go podpisałam też trochę minęło. Największe zainteresowanie jednak wzbudziło wnoszenie prezentów na gore i ulokowanie ich pod choinka. Te matołki w postaci Słoweńców i braci Miętus byli nie do wytrzymania. Gdy tylko nie patrzyłam próbowali zaglądać do pudelek. Próbowali tak rozerwać papier bym tego nie zauważyła.
- Stop z wami nie da się już wytrzymać. Prezenty będą po kolacji. Teraz ide się kąpać, jak tylko zobaczę, że jakiś prezent jest nie tak sklejony jak ja to zrobiłam nie dostaniecie prezentów- powiedziałam zdenerwowana.
- Ale .- zaczął Krzysiu.
- Ale kochanie....
- Przecież my nic nie robimy.
- Cicho już za pół godziny kolacja postawcie potrawy na stole. Ja się ide szybko wykąpać za 20 minut jestem- powiedziałam by uspokoić przekrzykujących się nawzajem chłopaków.
Prysznic, który wzięłam bardzo mi się przydał. Szybko jednak musiałam skończyć by zdążyć przed przyjściem gości. Jednak gdy zeszłam na dół już wszyscy byli.


No i jest kolejny. Ciesze się iż mam nowych czytelników i to głównie im dziękuje za odwiedziny mojego blogu,a w szczególności Jessice wellis ( nie wiem czy dobrze odmieniła). Ten rozdział został stworzony w przeróżnych miejscach. Począwszy od stacji kolejowej po pisaniu rozdziału gdy robiłam objad.
Pozostawiam go wam do oceny.
Życzę miłego czytania.
Pozdrawiam Aldona :)


CZYTASZ = MOTYWUJESZ
KOMENTUJESZ = PODWÓJNIE MOTYWUJESZ

5 komentarzy:

  1. Teraz cały czas w głowiesiedzą mi czarne scenariusze... Naprawdę musisz psuć tą sielankę? :D Naprawdę, ja nie chcę, aby ktoś coś im zrobił :( Mam nadzieję, że prezenty się spodobają ;) Fajnie też, że dzieci w szpitalu się ucieszyły ^^ Te ich rozmowy <3 Ciekawszych tematów ludzie seksualnie nie wyżyci nie mają :D Tepes ♥ Jakiego banana przez Ciebie mam :D Poza paroma literówkami nie mam zastrzeżeń, ale np jak w pierwszej osobie to idę, nie ide lub obiad, nie objad ;)
    Czeeeekam na nexta (szybkieeeego ♥)!! Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za błędy ale rozdział nie był w cale poprawiany więc dlatego mogły wystąpić literówki. Dzięki, że mi napisałaś o tych błędach. Przepraszam jeszcze raz za to. Na moje usprawiedliwienie mogę dać tylko to, iż rozdział był pisany na telefonie.
      Dziekuje za twoją opinie.
      Pozdrawiam Aldona :)

      Usuń
    2. Zapraszam na 3 rozdział u Alice i Andiego :)
      http://never---give-up.blogspot.com/2015/01/3-czy-on-sobie-cos-wyobraza.html
      Liczę na opinie ;) I oczywiście nie mogę się jutra doczekać!! :D Nie myślałaś czasem o założeniu spamu? :P Najmocniej przepraszam, że go Tobie tu robię :( Pozdrawiam :**

      Usuń
  2. Wiedzialalm wiedzialam ze to Tepes jestem genialna wyrocznia i wszystko w jednym
    A tak wogule tostandardowo bylo genialnie
    Cos czuje ze ze ten alarm itd benda mialy jeszcze istotna role w dalszej czesci
    No i standardowo zycze weny ktorej Ci i tak nie brakuje bo gdyby bylo inaczej to to opowiadanie nie bylo by tak fajne
    No i do nastepnego pozdrawiam--Jessi;)
    Mam nadzieje ze nie wyszla tym razem gasienica;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest mega :D Bardzo mi się podoba :) Rozmowy bohaterów... powiem ci na poziomie ;)
    Kiedy przeczytałam to o tym podpaleniu się załamałam. Od samego początku czułam, że to nie był taki zwyczajny pożar... Boję się co z tego wyniknie. Ze zniecierpliwieniem czekam na następny :) pozdrawiam!

    P.S. Zapraszam do siebie na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń