poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 22

Byliśmy juz na lotnisku. Tylko zamiast w Krakowie wylądowaliśmy w Warszawie. Po prostu świetnie. Śpieszyło mi się do Zakopanego i każda chwila się liczyła, a tu taka niespodzianka. Zamiast Krakowa- Warszawa. Co w takiej sytuacji mieliśmy robić. Peter zadzwonił po Tepesa by po nas przyjechał. Mieliśmy spotkać się pod stadionem narodowym. Czekaliśmy na niego prawie 5 godzin. Wiecie co ja tam przeżywałam. Prawie na zawał nie zeszłam. Tak się martwiłam o moich kochanych przyjaciół. W pewnym momencie ujrzałam podjeżdżające znajome mi auto. Tak w końcu łaskawie po 5 godzinach pan Tepes zaszczycił nas swoja obecnością.
- Cześć wam- powiedział Tepes- jak urlop?
- Było dobrze do póki nie dostałam od was wiadomości - powiedziałam zdenerwowana- powiedz mi co sie stało ?
- Spokojnie kochanie - powiedział Peter- Tepes powiedz nam wszystko poklei
- Spoko tylko jak już wejdziemy do samochodu, bo podobnież wam się śpieszy, prawda- spytał i wsiadł do samochodu po tym jak nasze bagaże zapakował do bagażnika. Jechaliśmy już chyba z 4 godziny, a Tepes nadal nie powiedział mi nic.
- Czy teraz już możesz mi powiedzieć co się stało?- spytałam - bo zaraz dojedziemy do Zakopanego i nadal nie będę nic wiedziała.
- No już dobrze, dobrze- powiedział Tepes - tylko się nie denerwuj.
- Jak mam się nie denerwować jak nie wiem prawie nic - powiedziałam załamując ręce - Dzwoni do mnie Maciek i mówi bym jak najszybciej wracała do Polski bo stał się wypadek i jestem tu natychmiast potrzebna. Powiedz mi jak mam sie nie denerwować, co ?
- Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale spróbuj się nie denerwować- powiedział Tepes, a Peter przyznał mu racje.
- Dobrze postaram się - powiedziałam i się uspokoiłam troszkę
- Dobrze teraz mogę ci coś powiedzieć - stwierdził Słoweniec
- Coś - powiedziałam niedowierzając - Ja chce wiedzieć wszystko
- Dobrze, już dobrze- stwierdził i wziął głęboki wdech- Posłuchaj uważnie. Dzisiaj w nocy była u Miętusów impreza i wszyscy tam nocowaliśmy
- Ale co ma to z tym wspólnego- spytałam zdezorientowana
- Kobieto daj mi dokończyć i mi nie przerywaj- powiedział Tepes
- Ok postaram się - odparłam i juz siedziałam cicho bo chciałam wiedzieć co się takiego stało iż musiałam wracać ze Słowenii wcześniej
- Wiec była impreza i byli na niej wszyscy to znaczy : Ja, bracia Miętus i Kot, Julka, Stoch z żoną, Żyła również z żoną, Kubacki , Klimek oraz Ziobro. Impreza trwała w najlepsze wypiliśmy sporo, ale nie na tyle by nam sie urwał film i nic nie pamiętać, lecz nikt nie wie co sie stało. Chce ci powiedzieć iż wybuchł pożar gdy spaliśmy ok godziny 2 w nocy. Nikt nie wie dla czego. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Macie trochę zniszczoną piwnice i twoja biblioteka również poszła z dymem. To właśnie tam rozpoczął się pożar, a wiesz że tuż przez ścianę z pomieszczeniem gdzie znajduje sie piec. Ogólnie były dwa miejsca pożaru. Jeden to właśnie biblioteka, a drugie pomieszczenie to kotłownia. Nikt nie wie dlaczego wybuchł pożar. Jednego jesteśmy pewni to nie ma znaczenia z twoja przeszłością. Nie gniewaj się, że wiem ale musiałem sie dowiedzieć od policjantów, którzy prowadza to śledztwo. Jesteś bezpieczna i to jest najważniejsze, ale to nie wszystko. Krzysiek i Kuba leżą w szpitalu. O ile Kuby stan jest dobry bo ma tylko złamaną rękę żadnych oparzeń to Krzysiek..... sama zobaczysz to się przekonasz
- Ale co z nim jest?- spytałam, a z moich oczów zaczęły płynąć łzy. Łzy, które nie mogłam powstrzymać. Nawet nie chciałam. Wyrażały moje samopoczucie. Było mi źle iż jeden z moich przyjaciół leży w szpitalu. Chce mu pomóc. Nie, musze mu pomóc jak tylko mogę. Nie mogę pozwolić by go zabrakło wśród nas
- Jest w stanie krytycznym ale stabilnym. Zatruł się czadem. Na szczęście nie ma żadnych oparzeń. Podobnie jak Kuba jest troszkę połamany. Ma złamaną lewa rękę , ale ten czad - powiedział Tepes
- Jedz prosto do szpitala, proszę- powiedziałam zdruzgotana
- Ok - powiedział i udał się w stronę budynku, w którym znajdował się Miętus razem z Kotem.

Po jakiś 20 minutach zaparkował przed wielkim budynkiem szpitalnym. Obrazu wysiadłam i pędem udałam się w stronę recepcji
- Dzień dobry. Leży u państwa Krzysiek Miętus i Kuba Kot. Czy mogłabym się dowiedzieć, w której sali leżą- spytałam sie pielęgniarki
- Jest pani kimś z rodziny?- spytała się mnie nawet na mnie nie spoglądając tylko grzebała coś w papierach
- Nie ale jestem jednego z nich współlokatorka i traktuje obuch jak braci- powiedziałam
- Przykro mi ale nie mogę pani udziec takich informacji- powiedziała i wyraźnie dala mi do zrozumienia żebym odeszła- świetnie i tak się dowiem gdzie leżą
- Napewno nie ode mnie - powiedziała naburmuszona pielęgniarka
- Nie, to nie są inne sposoby- powiedziałam i miałam chytry plan jak się tego dowiedzieć. Oczywiście mogłabym zadzwonić do któregoś z chłopaków, ale chciałam udowodnić tej paniusi, że wydobędę z niej te informacje.
- Peter i Tepes mogę mięć do was prośbę- spytałam ich na boku tak by ta pielęgniarka z recepcji nie wiedziała iż z nimi rozmawiam- Podejdźcie do tej wytapirowanej panny i spytajcie sie gdzie nasi chłopcy leżą, dobrze. Mogę na was liczyć - spytałam.
- No ale nie lepiej byś zadzwoniła do Macka. On na pewno jest w szpitalu . Widziałem jego samochód - stwierdzi Tepes, a Peter mu przytaknął.
- No niby tak, ale pokarze tej pani, że ona nie jest pępkiem świata. Wiem, że nie może udzielać takich informacji wiec jak wam ja udzieli wniosę na nią skargę do ordynatora. Zalazła mi za skore. Ja tu martwię sie o chłopaków, a tu jakaś małpa stoi mi na drodze. Ja juz jej pokarze, że ze mną się nie zadziera jak nie mam humoru- powiedziałam.
- Malwina odpuść, Nie donos na nią do ordynatora - powiedział Peter.
- Ok ale zwrócę jej uwagę - powiedziałam.
- Dobra my idziemy się dowiedzieć - stwierdził Tepes i ruszył razem z Peterem w kierunku wytapetowanej paniusi.
- Dzień dobry chcielibyśmy dowiedzieć się gdzie leży pan Krzysztof Miętus oraz Kuba Kot- powiedział Peter po angielsku.
- Dzień dobry- powiedziała panna z recepcji i aż wybałuszyła oczy na widok chłopaków. Kolejna pseudo fanka, która nawet pewnie nie wie jak wygląda skocznia - w czym mogę wam pomoc- spytała zalotnie spoglądając na Petera, a potem na Tepesa. Jak ona może tak zarywać mego chłopaka jeszcze raz na niego zalotnie spojrzy albo go pocałuje to ja rozszarpie na miejscu.
- Tak wystarczy, że powiesz nam gdzie leży Krzysiek i Kuba – powiedział Tepes wyraźnie z nią flirtując
- A chodzi wam o Krzyska Miętusa i Kubę Kota- spytała się upewniając, a gdy chłopcy pokiwali twierdząco głową powiedziała- Krzysiek Miętus na intensywnej terapii, piętro 3 sala numer 15. Natomiast Kuba Kot leży na 2 piętrzę w sali numer 8 - powiedziała uprzejmie.
- Dziękujemy- powiedzieli równocześnie i się uśmiechnęli.
- Kończę prace o 16. Proszę tu jest numer mojej komórki. Zadzwonicie jak będziecie chcieli się spotkać. Wiem co was na Maksa podkręci - powiedziała i puściła do nich oczko, a następnie ucałowała każdego w policzek. Na szczęście Peter się powstrzymywał mówiąc, że ma dziewczynę, ale za to Tepesowi się podobała. Tego było już za wiele.
- Cześć kochanie idziemy do chłopaków- podeszłam do Petera i pocałowałam go namiętnie by ta pusta lala wiedziała do kogo należy. Żebyście widziały jak jej mina zrzedła gdy mnie zobaczyła.
- To ty- tylko tyle była w stanie wydusić z siebie.
- Tak to ja i zostaw mojego faceta w spokoju- powiedziałam po polsku.
- On na pewno szybko się tobą znudzi bo ja mam to coś, co faceci kochają w kobiecie. Krągłości kochana- i pokazała na swoje sztuczne cycki.
- Przekonamy się - powiedziałam- ja przynajmniej mam olej w głowie, a tobie kochana niestety go brakuje.
- Chodź kochanie- powiedział Peter bo widział co się święci, iż zaraz się rzucę na tą pustą lale- Jesteś o nią zazdrosna- powiedział nie dowierzając Peter.
- Nie widziałeś jak ona cię kokietowała ?- spytałam.
- Nie musisz być o nikogo zazdrosna. Kocham tylko ciebie- powiedział to i mnie pocałował, a do mych uszu doszły głośne gwizdy. Jak się okazało byliśmy już pod salą Krzyska gdzie byli wszyscy nawet Kuba
- Cześć wam- powiedziałam do wszystkich.
- Hej, jak dobrze cie widzieć - powiedział Maciek, a wszyscy mu przytaknęli.
- Też się cieszę ,ale szczerze walałbym was zobaczyć za 3 dni całych i zdrowych. Kuba jak sie czujesz ?- spytałam sie starszego z braci Kot.
- Spoko miałem szczęście - powiedział - Nie to co Krzysiek - wszyscy odwróciliśmy głowy w stronę chłopaka, który leży nie przytomnie w szpitalnym łóżku.
- Co z nim ?- spytałam i podeszłam do łóżka chłopaka po czym chwyciłam jego dłoń. Widok był straszny. Krzysiek zawsze był pewien życia i miał różne głupie pomysły , a teraz ? Leżał w szpitalnym łóżku, podłączony do rożnych urządzeń i miał wokół siebie mnóstwo kabli. Nie mogłam dłużej na niego w takim stanie patrzeć. Musiałam wyjść z sali. Zaraz za mną wyszedł Peter i starszy z braci Miętus.
- Spokojnie Malwina, wszystko będzie dobrze - próbował mnie pocieszać Grzesiek
- Zobaczysz Krzysiek to silny facet. Wyjdzie z tego- powiedział Peter tuląc mnie do siebie
- Wiem to silny chłopak - powiedziałam i sie uśmiechnęłam - wiecie co zastanawiam się tylko ile to potrwa. dzień, dwa? tydzień, a może miesiąc -spytałam się bardziej sama siebie niż chłopaków.
Dni mijały szybko. Te dni zamieniają się w tygodnie, a tygodnie zamieniły się w miesiąc. W miesiąc, który Krzysiek leżał nadal na intensywnej terapii. Codziennie przychodziłam do szpitala by zajrzeć czy u Krzyśka wszystko w porządku. Czy może sie poprawiło. Niestety nie potrafiłam mu pomoc. Codziennie opowiadałam mu co się dzieje u nas, że jego dom juz jest naprawiony. Opowiadałam iż sami robimy remont w piwnicy i codziennie widać naszą prace i ze jak wyjdzie ze szpitala to na pewno biedzie juz wyremontowany. Pewnego dnia wszedł do sali lekarz przewodni Krzyśka. Gdy tak rozmawialiśmy nagle do naszych uszów doszły czyjeś steki i pomruki. Gdy odwróciliśmy się w jego kierunku ujrzeliśmy poruszającego się Krzyska. Byłam z niego taka dumna.
- Hej Krzysiu jak sie czujesz-?- spytałam przez łzy.
- Dobrze- powiedział z trudem.

Cieszyłam sie jak głupia. Teraz to już wszystko musi się dobrze ułożyć. Byłam tego pewna.

I kolejny za nimi. Dzięki wam dostałam weny twórczej i całkiem podoba mi się ten odcinek. Nie mam czasu na razie czytać waszych opowiadań, ale każdą chwilkę jaką mam poświęcam waszym opowiadaniom bym była na bieżąco. Nie które czytam i nie komentuje, ale jak się troszkę ogarnę to na pewno zostawię po sobie ślad. Przepraszam was za to.
Kto z was spodziewał się takiego obrotu sprawy ?
Dziękuję za każdy komentarz pod poprzednim postem. Każdy z nich coraz bardziej mnie motywował :)

Zapraszam do czytania :)

Pozdrawiam Aldona :)

Czytasz = motywujesz
komentujesz = podwójnie motywujesz

4 komentarze:

  1. Heej! Przepraszam za Spam ;)
    Chciałabym poinformować, że zostałaś nominowana do Libster Award ;)
    http://hardskijumpinglove.blogspot.com/2014/11/libster-award.html

    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam, aby ci napisać iż u mnie pojawił się nowy rozdział, a tu taka niespodzianka :D Rozdział na prawdę mi się podoba, jest ekstra! Oj dziwię się Malwinie, że nie przyłożyła tej pustej lalce...Nie nawiedzę takich ludzi -_-
    Tona tapety, silikon i pewnie jeszcze do tego tipsy? Grrr.. I uważa się za kogoś lepszego. Zabiłabym na miejscu, gdyby mi się taka do chłopaka dostawiała, Od twojego poprzedniego rozdziału na prawdę się martwiłam...Cieszę się, że moje najgorsze obawy się nie spełniły, no i że chłopcy w gruncie rzeczy są cali i zdrowi. nie pokoi mnie jednak ten pożar...Tak po prostu zaczęło się palić? Albo to chłopcy coś przeskrobali, albo to nie był wypadek...Nie wierzę w przypadki. Pozdrawiam :D

    P.S. W wolnej chwili zapraszam do siebie na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem co powiedziec po prostu rozwaliłaś mnie tym rozdziałem. Oczywiście pozytywnie :). Ale ta lalunia mnie wkurzyła już ja bym się z nią policzyła.... Dobrze że chłopaki wyszli z tego ale z tym pożarem to zgadzam się z SKOKI PASJA nie sądzę że to był przypadek. No to do następnego i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Drugi rozdział! Zapraszam :)
    http://tylko-na-ciebie.blogspot.com/2014/11/krok-drugi-do-poznana-siebie.html

    OdpowiedzUsuń